W zeszły piątek PUG tak całkowicie bez ostrzeżenia wziął i zgasł, a potem za cho....ry nie dał się ponownie uruchomić. Myślę sobie O.K. nie dam się tak łatwo, do garażu i rozpocząłem metodyczne patroszenie: 1. Na pierwszy ogień poszły bezpieczniki i przekaźniki w komorze silnika - werdykt wszystko wporzo; 2. Wywaliłem całą skrzynkę BSI z wnętrza - też O.K.; 3. Przyszła kolej na cewkę zapłonową - trudno było zdiagnozować jej sprawność bez programu ...

Nie wiem czy to jakieś fatum czy złośliwość rzeczy martwych, ale skrzynia biegów w PUG-u kompletnie się rozleciała. Przebieg auta niewielki, eksploatowany raczej oszczędnie przez córkę na trasie dom-uczelnia-supermarket-dom, a tu taki sztos. Chciałem autkiem zrobić parę kilometrów, trochę go przegonić na trasie i ledwo wyjechałem za miasto jak coś nie huknie i tylko smród palonego oleju oraz lekkie wibracje. Myślę sobie co jest- było już ciemnio, za dużo nie zobaczyłem ...

Udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu, PUG-owi stuknął rok od zakupu, czas do niego zajrzeć, zwłaszcza, że na co dzień jeździ nim córka. Na pierwszy ogień poszedł filtr powietrza...i tu niespodzianka, filtr aż kapał od wody, można go było wykręcać. Zacząłem małe śledztwo, skąd się tam wzięła woda, jakieś pęknięcie na dolocie, nieszczelność...nie wszystko O.K.Po krótkim przesłuchaniu córka przyznała się do wjechania w pokaźnych rozmiarów ...

Ponieważ autem na co dzień jeździ córka, dopiero wczoraj miałem czas zajrzeć do wnętrza, a tam.........masakra. Obciachowe dyndadełko pod lusterkiem, masa piachu na dywanach, a przede wszystkim dywan kierowcy wydeptany i dziurawy jak ser szwajcarski. Najpierw generalne sprzątanie, a potem zakup nowych dywanów....uff, jakoś to wygląda......tylko na jak długo.