Ban dożywotni za zdolności

Do MarcinGP: Ludzie którzy mają problem prowadzić sprawnie samochód powinni doszkalać się, gdyż powodują tylko zagrożenie na drodze, bo reszta użytkowników drogi musi wykonywać niepotrzebne dodatkowe manewry. To, że tamowaliście ruch na prawym pasie autostrady, to żadna duma czy powód do zadowolenia, tylko niepełnosprawność za kierownicą. W takich przypadkach właśnie należy takie osoby jak Twoja żona szkolić, aby zaczęła się czuć pewnie za kierownicą przy 100 czy 120km/h. Za granicą lebiega, ciapa, dziadek i babcia jadą wszyscy z dopuszczalną prędkością co eliminuje potrzebę wykonywania manewru wyprzedzania - najniebezpieczniejszego, bo ruch odbywa się sprawnie. U nas jedzie szosą 50km/h wieśniak co wyjechał pooglądać okolicę, bo łeb mu chodzi na prawo i lewo, musi zajrzeć w każde gospodarstwo. Przez takiego ćwoka robi się zamęt na drodze. W mieście tak samo ruch spowalniają zamulacze, co nie potrafią sprawnie jeździć. Przed laty uczyłem kandydatów na kierowców i bardzo duży nacisk kładłem na dynamikę jazdy, aby tych zamulonych przyspieszyć, aby później na drodze nie mieli sytuacji stresowych, że ktoś na nich trąbi. Poza tym dynamiczna jazda, sprawia wrażenie pewnej jazdy, wobec czego rzutuje lepiej na ocenę egzaminowanego na egzaminie.

Do povagowany: Nie twierdzę, że każdy może jeździć jak chce ale wyłącz dumę, pychę itp. a włącz zrozumienie i wyrozumiałość. Zobaczysz, że będzie lepiej. Na początku się wkurzysz się, np. że laska, którą wpuściłeś przed siebie gdy wyjeżdżała z parkingu "zamula", a chwilę później poczujesz zadowolenie z tego, że zrobiłeś coś dobrego. Uśmiechniesz się do niej gdy będzie skręcała i będziesz z siebie zadowolony. Ty samo dotyczy dziadków, babć i wszelkich lebiegów drogowych.

Do MarcinGP: Nie zgodzę się z Tobą, że każdy ma prawo jechać jak chce - to jest właśnie rak polskich dróg, każdy jeździ wg. własnego widzi mi się.

W tzw. "Stanach" da się zdać prawko prawie nie znając angielskiego. Problem dotyczy tego, że u nas każdy kto zda egzamin czuje się "mistrzem kierownicy", bo egzamin jest trudny i oderwany od rzeczywistości. W "stanach", czy w Australii gdzie mam siostrę jest inaczej. Zdajesz od razu ale masz świadomość, że z Ciebie "dupa" nie kierowca wiec jeździsz zgodnie z przepisami. U nas każdy kto zdaje jest kozakiem, bo trzeba nim być żeby zdać, w tym jest problem. Na mieście mamy ograniczenie do 50 km/h, przecież po wciśnięciu na maxa pedału hamulca auto nawet bez ABS'u na ciepłym asfalcie staje praktycznie dęba i zatrzymuje się w zasadzie od razu. Wmawiają wszystkim kursantom, że są potencjalnymi zabójcami i pod tym kątem ich uczą, a to nie prawda. Jazda zgodnie z przepisami praktycznie daje 100% pewności bezpieczeństwa. Kłopot jest w tym, że straszą, a nie uczą... Egzamin to też "imitacja" prawdziwej jazdy. Moja żona ma prawko rok i na autostradzie jechała 80km/h, wyprzedzały nas TIR'y ale zero komentarza ode mnie, jedziesz tak żeby czuć się bezpiecznie. Mało co abym zaczął ją pouczać ale się opanowałem i dzięki temu je jeździ spokojnie nadal, nie denerwuje się korkami i zawalidrogami, a uwierz mi, są więksi od niej. Wcześniej nie wierzyłem, że ktoś może "toczyć się" wolniej, ale jednak może. Są tacy na których nawet ona się wkurza. Czy to złe? Nie! Każdy z nas płaci w paliwie podatek od dróg i ma takie samo prawo jechać jak umie i czuje się bezpiecznie jak chce.

Do povagowany: to napweno nawet jako głupi kierowca pizzy co jak sie okazuje nie tak głupi bo ma prawko:D

Mając prawo jazdy zarobisz więcej niż mając maturę