Wpis w blogu użytkownika
Sroqraf
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 2262 razy
Data wydarzenia: 24.07.2012
1444 km do zimowej stolicy Polski
Kategoria: inne
Po zeszłorocznej wizycie w Karkonoszach stwierdziliśmy razem z żoną, że pora nowe zwiedzać. Bez długiego namysłu wybór padł na Zakopane. Żona była tam ostatnio za dzieciaka, ja w ogóle omijałem te kąty. No i się wybraliśmy. O zawodzie jakie nam obojgu sprawiło Zakopane pisać nie powinienem. Wystarczy wspomnieć, że zaiste przereklamowane to miejsce wybitnie jest i tyle. Dużo się mówi o straganach nad Bałtykiem, a na południu mamy to samo - włączając identyczny asortyment (także plażowy). Poraża wszechobecna komercja - szczytem marzeń był parking za ,,10 złoty coły dzień", w gorszych przypadkach 2zł pierwsza godzina, kolejne 3 lub inne kombinacje. Nie trudno wydedukować, że wybierając się na ,,szlak dalekosiężny" do auta wraca się po 8 ,,jednostkach taryfikacyjnych"... i tak dzień po dniu.
Pewnie większość z Was już tam była, wszystko lub sporo widziała, ale dorzucę swoje 5 groszy.
Bardzo dobrą rozgrzewką jest spacer do wyciągu na Butorowy Wierch, później przez kiczowatą Gubałówkę i przeprawa w dół szlakiem niebieskim vel. ,,błotnisty".
Kolejnego dnia uderzyliśmy do Kościeliska. Początkowo zaplanowany szlak Doliną Kościeliska przeistoczył się w podróż na Smreczyński Staw (ciekawe miejsce) a następnie od Schroniska na Hali Ornak przez Iwanicką Przełęcz (prawie wyzionąłem ducha na podejściu) do Doliny Chochołowskiej i powrót do przystanku Kiry.
Taka trasa zmusiła nas do odpoczynku dnia następnego, a więc Krupówki.
Krupówki....o słodki Jezusie...
Bulwary nadmorskich mieścinek to pryszcz w porównaniu do tego co tam się dzieje. Od największych ,,zakrętów" robiących z siebie debili, przez pseudo artystów, mistrzów szpady giętej, metaloplastyków i wyrabiaczy oscypków z petami w ustach liżących swoje wyroby aby nadać im pożądany połysk (hahaha) po zjawiska całkiem przyjemne, np. mimowie, skrzypkowie itd.
Na szczęście w całym tym małpim gaju da się smacznie zjeść, ale ciągnie to po kieszeni. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że 80% ludzi spacerujących po Krupówkach (byłem tam kilka razy dla uciechy podniebienia) spędza cały górski urlop właśnie na brukowanej uliczce. Smutne.
Ku pociesze. Kasprowy Wiech i graniowy szlak.
Wjazd kolejką gondolową na Kasprowy owiany jest legendą o niekończących się kolejkach Wybierając się tam w pochmurny dzień około godziny 8 nad ranem czas oczekiwania do kasy wynosi...10 sekund, a następnie na wjazd ...2 minuty? Coś koło tego. Co innego dnia następnego. Kiedy na niebie słońce a godzina około południowa, kolejka sięga połowy drogi z Zakopanego do Kuźnic Wracając do pochmurnego dnia. W oczekiwaniu na opadnięcie mgły można zjeść śniadanie w restauracji na Kasprowym - 2 herbaty, jajko na bekonie i parówki po kanadyjsku za 50zł poprawiają samopoczucie jak nie wiem co Tak czy inaczej, czerwony szlak graniowy jest naprawdę widowiskowy. W czasie mgły pobudza wyobraźnię, a podczas świetnej widoczności odwraca uwagę od podłoża i powoduje kontuzje. Uważajcie Dojście do Przełęczy pod Kondracką Kopą umożliwia albo spacer na Giewont, albo zejście zielonym szlakiem do Schroniska na Kondratowej Hali, a później niebieskim szlakiem do Kuźnic - nasz wybór.
Ze względu na niewyleczone kontuzje dużo czasu poświęciliśmy na rekonwalescencję. Kiepska pogoda na Kasprowym skłoniła nas do próby zaatakowania kolejki w dniu następnym. Na własne oczy zobaczyłem zdesperowany tłum ludzi oczekujących nawet 6 godzin (!) na wjazd gondolą na szczyt. Dramat. Jednogłośnie zadecydowaliśmy o natarciu na Nosal. Bardzo atrakcyjne punkty widokowe obkupione stosunkowo niewielkim wysiłkiem radykalnie poprawiły nam humory.
Kiedy jako szczyt absurdu wspominałem ,,kolejkę do kolejki", na Nosalu zobaczyłem dziewuchę Janosika. Młoda dziewczyna w sandałkach, a później o bosych stopach skakała po skałach niczym górska kozica. Spektakl wywołał poruszenie u większości trzeźwo myślących na szlaku
Następnym razem na pewno Dolina Pięciu Stawów Polskich, być może Świnica.
Przez tydzień pokonaliśmy 1444km, a koszty związane z podróżą autem to kwota około 300zł.
Na koniec jeszcze jedno. Meldunek przy ul. Bahledy (okolice stacji Lukoil) oznaczają 30-minutowy spacer do centrum. Co by nie mówił gospodarz, szybciej się nie da
I byłbym zapomniał. Wielki minus za "kulturowe znęcanie się na zwierzętami". Biedne owczarki podhalańskie "pozujące" do zdjęć bez prawa do siedzenia, ciągnięte za obroże byle się prezentowały. Konie zaprzęgnięte do dorożek walą "śrutem" stojąc na Krupówkach i wcale mniej nie śmierdzą popierdując w biegu. Tylko z czego cieszą się Ci co im prosto spod końskiego ogona w nozdrza smród się wwierca? Proponuję na stragany końskie łajno w porcjach po 5kg - a tak do inhalacji po powrocie.
Pozdrawiam!
Ostatnia aktualizacja: 24.07.2012 21:26:33
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Także, jak Ty wcześniej - ja nie byłem w Zakopcu - i właśnie z powodu tej ilości ludzi, kiczu, tandety - nie mam za bardzo ochoty tam jechać, a było się już Bieszczadach, Beskidzie Żywieckim no i Oczywiście Karkonosze oraz Izery....
Jednak jak się lubi spokój i ciszę to Bieszczady najlepsze
Zakopane już dawno mi się przejadło.
Galeria i sprawozdanie z wypadu rewelka!
Ja tylko napiszę, że wyjechaliśmy(ja non stop za kierownicą) ok. 20 z Warszawy(zbiórka metro służew), samochód został w Zakopcu na parkingu (świt), piechtą do murowańca, śniadanie i w góry, zeszliśmy ok. 21 na późną kolację. czyli ile godzin nie spałem? sporo.
to była sobota, w niedzielę zrobiliśmy drugą połowę orlej perci, ale jeden kolega miał problemy z poruszaniem się (duży i ciężki) i już bez niego poszliśmy drugiego dnia. Gdyby nie on to w sobotę byłaby orla perć, a w niedziele coś innego.
w razie pytań spoko wal. pozdro.