Pierwszy mróz - minus dziesięć stopni Celsjusza. Sobota. Wieczorem wyczekiwana zabawa karnawałowa. Fryzjer dla żony umówiony na 10:00. Mocno spoźnieni wsiadamy do samochodu - 9:50. Przekręcony kluczuk, grzeją się świece (nowe). I start. Rozrusznik kręci, ale niemrawo. Powoli. Nie poddaje się. Jeszcze raz ten sam scenariusz. Przy trzecim podejściu - siły odeszły. Do tej pory kręcił. Co się stało. Zaglądam pod maskę, a tam akumlator "NO NAME" 53Ah. Poszedłem do domu, sprawdziłem w necie - powinien być 74Ah. Pojechałem po nowy, zamontowałem, działa jak należy.
Nie powiem, że nie było nerwów, bo były. Ale trzeba było zajrzeć do AKU, zanim przyszedł mróz.