Zakup nowego auta za drugim podejściem

O zakupie nowego auta myślę już od prawie dwóch lat, kumuluję fundusze, odbyłem kilka jazd próbnych różnymi modelami. Po odrzuceniu BMW serii 3 (za nisko się siedzi i brzydka deska rozdzielcza) i Volvo XC 60 (za stare bo produkowane od 8 lat i w tej cenie miałoby już spory przebieg i parę latek)

Wybór już zapadł – Golf 7 GTD, moc 184 konie, rocznik 2013-2015, skrzynia manualna.
Kolor: srebrny reflex lub beżowy tungsten silver.

Wyposażenie: oprócz rzezy oczywistych które auto ma w standardzie zależy mi na:

- skrzyni manualnej, a większość GTD ma automat DSG, auto sportowe musi mieć manuala, nigdy nie jeździłem automatem

- nawigacji Discover Pro 8 cali (większość aut ma śmieszną 5,8 cala już wycofana z oferty),

- zawieszeniu adaptacyjnym DCC z profilem wyboru jazdy,

- tapicerce łączonej z alcantarą

- braku systemu bezkluczykowego bo takie auto łatwiej ukraść

- braku szyberdachu a większość egzemplarzy niestety go posiada (użyłbym może 2 razy).

Znaleźć takie auto można w Niemczech bez problemu, mamy kilkaset pozycji w wynikach wyszukiwania na mobile.de ale ponad 60% to skrzynia DSG. Do tego w założonych kryteriach zaledwie kilkanaście aut w dwóch kolorach które mnie interesują. No i wszystkie oczywiście mają nawigację ale większość tą gównianą 5,8 cala (obecnie mam 6,5 więc wybaczcie ale to żenada).


Na interesujący egzemplarz natknąłem się w lutym, ok 350 km od domu, niestety rozczarował mnie, auto w stanie rewelacyjnym, przebieg 25 tys. km ale przedni zderzak i maska to całe mnóstwo odprysków, jak dla mnie zbyt dużo, pomimo że to niby nazywane jest śladami użytkowania to drugiego tak zniszczonego auta spośród kilkuset na placu nie widziałem. Wymagało malowania całego zderzaka. Podziękowałem temu dealerowi Vw i czekałem.


Na oku był jeszcze oddalony 550 km od domu GTD, beżowy, przebieg zaledwie 5.800 km ale cenowo trzymał się wysoko. Po miesiącu oczekiwania oferta została obniżona o około 2 tys. Euro. To także samochód z przedłużoną gwarancją z programu „Welt Auto”
Zaryzykowałem, pojechałem w połowie marca, podpisałem umowę wstępną. Auto czekało na mnie.
Egzemplarz jak z marzeń, bez głupawego szyberdachu (większość go ma) a ja nigdy go nie użyję, ufam bardziej dachowi z metalu. Auto w fantastycznej specyfikacji, kilkunastomiesięczne i wizualnie jak nowe. To tak zwany „Werkwagen” czyli auto rejestrowane w Wolfsburgu i używane przez pracownika Vw (nie wiem czy przez kierownika lakierni czy dyrektora zaopatrzenia biura) ale mam pewność że to dobra oferta.

Minęły Święta, pogoda zaczęła sprzyjać zmienieniu ogumienia na letnie więc mogłem odebrać auto.
Miało być tydzień wcześniej ale byłem w Polsce więc jedyna optymalna data to sobota 9 kwietnia.

No i stało się, mam wyjątkowy pojazd