Wpis w blogu auta
Suzuki Swift
Dodano: 6 lat temu
Blog odwiedzono 1003 razy
Data wydarzenia: 30.08.2018
Awaria i sprzedaż
Kategoria: inne
W mroźny poranek po przejechaniu ok. 750m auto zgasło i nie chciało już odpalić. Wezwana laweta pojawiła się po ok. 2h, i zawiozła auto do „mojego” mechanika. Wyrok nadszedł 2 dni później. Silnik do wymiany, wyrwało korbowód, gdyż w jednym tłoku było tyle oleju, że nie miał jak się sprężyć. W czasie przekładki okazało się że trzeba nowy rozrusznik, gdyż jak silnik był zblokowany to próby odpalenia auta zniszczyły rozrusznik. Następnie wymieniliśmy turbinę, bo to ona najprawdopodobniej wpuściła cały olej do tłoka. Mechanik i jego koledzy nigdy nie spotkali się z taką sytuacją. Po miesiącu mogliśmy odebrać auto. Niestety sprawność trwała jakiś jeden dzień do momentu jak pojechałem się przejechać nim i sprawdzić czy jest OK.
Pierwsze wrażenie było bardzo dobre, działanie lewarka zmiany biegów było o niebo lżejsze, auto jakoś tak fajniej chodziło i nie kopciło. Ale po chwili ukazała się niesprawność, auto przy obrotach powyżej 2.5-3 tyś obrotów dławiło się i nie reagowało na gaz, bez względu na bieg. Auto zwrócone do mechanika w celu poszukiwania co jest nie tak. Oczywiście komputer nic nie pokazał. Po sprawdzaniu przepływomierza, kolektora wylotowego i innych możliwości, mechanik się poddał. Auto oddałem do elektronika, który miał prześwietlić Suzuki swoimi komputerami i dać jakiś punk zaczepienia. Po analizie stwierdził, że jest to problem mechaniczny. Polecił mi „swojego” mechanika i tam zawiózł auto. Okazało się, iż kolektor dolotowy powietrza jest przytkany a prześwit wynosił ok. 1cm. Po rozmowie z moim mechanikiem okazało się, iż to on pozostawił dolot z „nowego” silnika a nie włożył mojego oryginalnego. Więc naprawa kosztowała jeszcze kilka stów za wyciągnięcie, umycie kolektora i zamontowanie go z powrotem. Cały koszt wyniósł 5 tyś. Zł
Po ponad 2 miesiącach mogliśmy się znów cieszyć jazdą Suzuki, myśląc, że po zainwestowaniu i naprawieniu Suzi posłuży nam jeszcze długo. Niestety po niedługim czasie zaczęła dawać o sobie znać skrzynia/sprzęgło. Co jakiś czas po wrzuceniu 2. biegu auto nie chciało jechać i wchodziło na wysokie obroty.
Po powrocie z wakacji zaczęliśmy poszukiwać nowego auta, z myślą, aby Suzuki oddać w rozliczeniu za nowe. Auto sprzedaliśmy dealerowi Hyundaia kupując nowe i10 i dostając dodatkowo upust w wysokości 2 tys. zł.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Ja to już chyba wszystko mam za sobą.....
Witam bratnią duszę, mi też zupełnie nie po drodze z VW.
Bardzo zlosliwe i w ogole beznadziejne pod kazdym wzgledem. Do dzisiaj nie cierpie vw.
No tak, rozumiem. Z kobietami tak to juz jest, dopoki auto jedzie, znaczy ze wszystko jest ok.
A to dopiero złośliwe auto i to żeby jaszcze na moście. W nowych Reniach wypadają podobno silniki szczególnie na torowiskach.
No to jak wystarczy, to ma teraz nowe.
Napisal, ze po wymianie nie kopcilo. Czyli rozumiem ze przed wymiana kopcilo. Poza tym, jeszcze wspomnial o sprzegle i skrzyni biegow, chociaz fakt, nie widze zwiazku przyczynowo-skutkowego ("nie chcial jechac i wchodzic na wysokie obroty" :D
Jestem zdania, ze starsze silniki psuly sie tak samo, jak nie bardziej, jak nowe.
Mialem kiedys folcwagena, 86 rocznik, silnik poczatkowo 1.6TD, pozniej 1.6 TD z intercoolerem a w koncu 1.9TD. Kupiony jako 5-latek, najpierw sluzyl rodzicom, pozniej mnie, a pozniej mojemu bratu. Popsulo sie w nim wszystko, co tylko moglo sie popsuc. Duza zasluga w tym mojego taty, ktory zwykl wymieniac czesci dopiero wtedy, kiedy sie rozpadly i unieruchomily samochod. Kiedys malo co nie stracilem przez to zycia, bo zwyczajnie odpadlo od samochodu kolo, w czasie jazdy. I to podczas przejazdu przez Wisle, na moscie w Plocku. Cud ze nie wpadlo do rzeki. Niezly cyrk. Ale generalnie, to jest tak ze jak dbasz tak masz...
Ale tylko 170 tys.