zaczęło się nieźle...z pracy wróciłem o 9 rano i około 10 miałem zamiar w końcu wyjechać na prawie 3 dni do domu w wlkp, gdzie dawno nie byłem. niestety z różnych przyczyn wyjechałem dopiero około południa. Pierwsze 150km- masakra, droga cały czas biała. Dopiero za chojnicami w kierunku torunia zrobiło się lepiej...wręcz rewelacyjnie, bo śniegu to tam prawie wcale nie widziałem. Wjechałem na jakąś autostradę omijającą Toruń(nie wiem jaką, bo nie bardzo mnie to interesowało), ale już na początku pozwoliłem Alfie rozwinąć skrzydła
i tak sobie jadąc okolo 150km/h wyprzedziłem x6
ta nagle się zebrała i za mną
zwolniła obok mnie i pognała...myślę sobie niech jedzie....ale po chwili dałem się ponieść emocjom i już siedziałem jej na ogonie
tym sposobem przez około 30km gnałem cały czas równo za nią
pewnie mnie podpuszczała, bo już więcej niż 205 Alfa nie chciała "iść". Koniec autostrady, bramki...ja zjeżdżam do jednej, x6 do drugiej i tutaj milutkie zaskoczenie gdy chciałem zapłacić- "autostrada będzie płatna dopiero od jutra"
no to rura...Bmw coś zamuliło na bramce i do samego Włocławka nie dało mi rady. Dopiero na jednych światłach we włocku zajechalo obok mnie...spojrzenie, uśmiech zwycięzcy i nasze drogi się rozdzieliły
Później obiadek u jednego z portalowych chamów
(chamy muszą trzymać się razem), odbiór przesyłki do pewnej białej Audi z Ustki i jadę już w kierunku domu. Ujechałem z 20km, zatrzymałem się na stacji by umyć światełka i kupić paczę fajek na resztę drogi, ruszam, telefon do żony, co by zameldować gdzie jestem i już gdy kończyłem poczułem że coś jest nie tak- nie dało się skręcać trzymając kierę jedną ręką, ale myslałem że może akurat jakaś koleina...rozlączyłem się i jednak myliłem się, to nie była koleina- wspomaganie wysiadło. Zjechałem na pierwszą stację żeby zobaczyć co jest nie tak. Wysiadam i już słyszę jak coś pluje...macha do góry, a wszystko na dole zapryskane olejem, zbiorniczek wyrównawczy płynu do wspomagania oczywiście wysuszony. Żadnego pęknięcia niestety nie widać...telefon do wspomnianego już wyżej chama
niestety mimo szczerych chęci mógł by załatwić mechanika dopiero na następny dzień rano( tym sposobem ominęła mnie flacha z nim, no ale trudno
)Chłopaki na stacji podali mi numer do jakiegoś mechanika z okolicy....z wielkimi obawami czy nie zatrze się pompa wspomagania dojechałem do niego...powiedział mi tyle co i ja wiedziałem, czyli to że pękł wąż, ale już jaki i gdzie nie był w stanie powiedzieć, bo nie miał wolnego kanału. Dolał trochę płynu żeby zdiagnozować gdzie leci, ale i to nie pomogło. Dałem mu dychę za fatygę, bo szczerze mówiąc to gdybym ja był na jego miejscu, to bym nie wyszedł do jakiegoś kolesia któremu zepsuło się auto, po pierwsze bo było około 15stopni mrozu, a po drugie, bo było już około 20. Podjechałem na pobliski parking i zacząłem myśleć....telefon do Liberty Direct gdzie mam wykupione OC, czy zawarty w nim assistance również obowiązuje takie holowanie. Niestety tylko do 60km i tylko w razie wypadku.Telefon do PZU gdzie mam wykupione minicasco, nie pamiętałem żebym widział tam gdzieś coś o assistance, ale spytać można...niestety tak jak myśałem- w moim pakiecie nie ma holowania. Ale miły pan zaproponował mi że może "załatwić" mi lawetę za uwaga! 5.90 za kilometr! no chyba go pogrzało. Telefon do ojca i myslenie co robić...jesli pojadę, mogę zatrzeć pompę, jeśli zatrze się pompa, pewnie pęknie pasek, a co za tym idzie padnie również ładowanie itd....w razie czego sąsiad zaproponował że w razie czego może pojechać. No ale mówię H J, zaryzykuję i pojadę, może uda się przejechać te pozostałe 200km. Zajechałem do pierwszej lepszej stacji i kupiłem płyn w celu dolewania go co jakiś czas. Nie wiem czy to coś dało, bo zaraz po dolaniu go do zbiorniczka słychać było że jest gdzieś wypluwany, ale dojechałem! z bajcepsami jak popeye, ale dojechałem
Pominę już to, że najbardziej bałem się na jakiejś innej autostradzie żeby się nie zyebał ten pasek, bo wtedy to już upa... Pominę również to że cofałem na autostradzie około 1km, bo zayebałem się ze zjazdami
a każdy kilometr mniej był na wagę złota...ruch był mały, info poszło na CB i poszło nawet sprawnie.
Następnego dnia z samego rana wyjazd do znajomego mechanika. Po odkręceniu osłony silnika już wszystko było widać- pękł wąż łączący dwie aluminiowe rurki. Został wymieniony na nowy przystosowany do wysokiego ciśnienia(od klimatyzacji). Nowy wąż, płyn/olej do wspomagania, robocizna 60zł więc nie tak źle. Aha, po wymianie węża i zalaniu nowego płynu, pompa nie wykazała żadnych oznak zużycia...nic nie wyje, nie piszczy, jestem w stanie nawet powiedzieć że jest lepiej niż wcześniej, ale pewnie to zasługa nowego płynu.
Droga powrotna w niedzielę przebiegła bez problemu. W między czasie zregenerowałem sobie stary akumulator, ale o tym napiszę może jutro. pozdro
Ps. Ci wszyscy którzy mają zamiar mnie tu zaraz umoralniać mogą sobie darować...
hahahahah
ad. v-power racja... alfa zawsze będzie ładniejsza niż vw żebym nie wiem co vw próbował nigdy nie dorówna alfie...
Miałem "VooWoo", Fiacika, teraz mam Reńkę. Każdy się psuł, Reńka już też wpadkę z półosią zaliczyła. Czas chyba kupić Alfę...
Czarny Sportwagon...
o tej bezawaryjności vw to możesz opowiadać co najwyżej w jakimś gimnazjum mechanicznym... vw jest od tego żeby się psuł. koniec, kropka
Jaki klocek na grubo, Poważnie tak sądzisz ?