Ogólnie, żałoba w domu...
Biedrona we wtorek trafiła na warsztat (do znajomego mechanika - pana K.). Zostanie tam najprawdopodobniej do wtorku. Niestety, facet ma sporo samochodów do zrobienia, a mnie zależy - jak już autko zostawiłam, to wiem że je zrobi (wcześniej, czy później)... Może i długo się czeka, ale gość ok i ceny ma nie z ASO. ;P

Zaczęło dość mocno piszczeć (na rozgrzanym silniku i wolnych obrotach). Stawiam na alternator, pasek, pompę wody - bo z tych okolic, wychodzi dźwięk.
Poprosiłam o wyregulowanie sprzęgła, bo "bierze niżej" niż wcześniej. Sprzęgło ma cztery lata, tak wynika z wpisów od mechaników (papiery, które uzyskałam przy kupnie samochodu).
Chciałabym, żeby mechanik wymienił żarówki podświetlenia zegarów. Zaczynają się kończyć, a ja sama boję się tam grzebać (a jak mi jakieś części zostaną?).
No i napomknęłam, że autko zaczęło więcej palić... może coś zaradzi.

Na razie dupa, bo muszę przeprosić się z autobusami (jakoś do pracy dotrzeć trzeba), albo chodzić i się prosić o podwózkę... ;P