Wpis w blogu auta
Seat Arosa
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 1702 razy
Data wydarzenia: 20.01.2013
Blackout, kabelki, bransoletki...
Kategoria: awaria
Dzisiejszy przydługi wpis traktuje o elektryce. A było to tak...
Kilka tygodni temu, kiedy wracałam z pracy, Dingo zafundował mi przyprawiającą o wstrzymanie akcji serca niespodziankę, nazwaną przeze mnie blackout. Polegało to na tym, że podczas jazdy nagle zgasło podświetlenie zegarów i radio, przy czym kontrolki nadal świeciły. Jako że akumulatora byłam pewna (wymieniany rok temu), a było to jeszcze przed 21 grudnia, czyli zapowiadaną apokalipsą, pomyślałam, że najpewniej trafił w Ziemię impuls elektromagnetyczny, spowodowany wybuchami na Słońcu. Wskazywałoby to tylko na nadchodzący koniec świata

Po tej przygodzie wybrałam się do warsztatu. Zasugerowano "reset" masy akumulatora oraz przeczyszczenie i przepięcie kostki przewodów dochodzących do komputera. Tak też się stało. Pewna, że wspomniane czynności rozwiązały problem, odjechałam...
Po jakimś czasie zaciemnienie powtórzyło się. Napięty grafik w pracy sprawił jednak, że kolejną wizytę u chłopaków odkładałam na termin bliżej nieokreślony. Aż do ostatniego poniedziałku... Korzystając z wolnego dnia, wybrałam się na zakupy. Jeszcze na mojej ulicy doszło do kolejnego wygaszenia zegarów. Podejrzewając, że to może się źle skończyć, postanowiłam zatrzymać auto (lepiej w pobliżu domu, niż w środku miasta) i odpalić raz jeszcze... I to był błąd. Dinguś już nie uruchomił silnika.
Zostałam uziemiona niczym Dreamliner. Tyle tylko, że nie w Chicago, a na środku swojej ulicy. Cóż było robić - przepchnęłam auto na ile się dało w stronę blokowanego przez hałdy śniegu chodnika, żeby umożliwić przejazd innym. Awaryjne i telefon do Michała - mojego mechanika. Niestety, mógł zjawić się na miejscu dopiero po godzinie. Przypomniało mi się jednak, że kilka domów dalej mieszka jegomość naprawiający hobbistycznie samochody. Ruszyłam więc do furtki i na szczęście zastałam owego pana. Przybył z miernikiem. Co się okazało - aku naładowany na 10V! Myślę - ki diabeł? Aku nowy, a auto nie stało na mrozie, tylko w garażu. Po chwili rozmowy miły pan zaproponował pożyczenie mi swojego akumulatora. Po podpięciu jego Centry i odpaleniu okazało się jednak, że na wolnych obrotach nie ma ładowania! Niczym cień Mordoru na Śródziemie, cień podejrzenia padł na alternator oraz regulator napięcia. Ładowanie "zaskakiwało" przy dodaniu gazu i podkręceniu obrotów. Z zaleceniem takiego właśnie postępowania po odpaleniu oraz zwrotu pożyczonego aku po naładowaniu swojego, odjechałam.
Za cel numer jeden obrałam sklep z prostownikami, bo nie posiadałam owego urządzenia w garażu. Padło na JULĘ. Na półkach kilkanaście prostowników w cenach od 70 do 500 PLN - co tu wybrać? Dzwonię do Sajeksa. Podpowiedział mi, że mam brać ten, który się automatycznie wyłącza. Super. Tymczasem podszedł Pan Dobra Rada z pytaniem w czym może pomóc, po czym zabił mnie pytaniem "ile amperów jest na akumulatorze?". Oczywiście nie sprawdziłam tego przed wejściem do sklepu. Wróciłam więc do auta zerknąć na swój wieziony w bagażniku akumulator. A na nim przedziwne 390A [EN]. Przedziwne, bo prostowniki posiadały oznaczenia 100 razy niższe, czyli 4A, 9A... Rzucając pod nosem przekleństwa, zadzwoniłam do Saja po raz drugi. Był zajęty rozmową z innym użytkownikiem aWc. Myślę sobie "k***a, wszyscy krewni i znajomi muszą w jednym czasie dzwonić", ale że Saj mnie szczerze wielbi, skupił się na rozmowie ze mną. Niestety, nie bardzo potrafił mi wyjaśnić na czym polega rozbieżność oznaczeń, wskazał jednak, ile Amperów powinien mniej więcej mieć kupowany prostownik. I tak też zakupiłam urządzenie z zakresem 2A/9A. Urażona przez sprzedawcę ambicja kazała mi uzupełnić wiedzę w tym zakresie po powrocie do domu i tak dowiedziałam się o zasadzie 1/10. Prostownik ma mieć tyle Amperów, co 1/10 pojemności akumulatora. W moim przypadku pojemność to 42Ah, więc na prostowniku wystarczy 4,2A. Wyjaśniłam też zagadkę 390A [EN] - oznacza to nic innego, jak prąd rozruchowy, oferowany przez dany akumulator. EN to z kolei norma, według której jest oznaczony, w tym przypadku europejska.
Prostownik jest, Prostamolu nie potrzebuję, pozostał problem braku ładowania. Umówiłam się więc z Michałem na wizytę następnego dnia o świcie.
I tak, po wspólnej porannej kawie w warsztacie

![[smiech2] [smiech2]](/imgs/emoticons/laugh2.gif)
Wróciliśmy do warsztatu, alternator trafił na swoje miejsce, a ja i Michał zabraliśmy się za szukanie kabelka. Powtarzając "niebieski kwiat i kolce"
![[zlosnik] [zlosnik]](/imgs/emoticons/grin.gif)
Któregoś dnia pojawił się problem ze światłem stop na klapie bagażnika. W dniu naprawy kabelka nie miałam jednak wystarczająco dużo czasu, żeby zostać w warsztacie. Wróciłam więc w piątek. Przy demontażu okazało się, że uszczelka sparciała, a plastik od wewnątrz mini klosza jest nieco ułamany w jednym miejscu, ale tak to na razie musiało zostać. Przyczyną usterki znów były kabelki, kostka i pewna zaśniedziała końcówka. Michał - zwolennik wywalania kostek - pozbył się jej i znów zastąpił połączenie lutem. Była to usterka tak prosta w naprawie, że mogłam usunąć ją sama, co zresztą (pewnie ze względu na moje jojczenie w warsztacie, że chcę coś zrobić) zostało mi zaproponowane. Bałam się jednak, że sknocę lutowanie, więc wykonał je Michał. Ja za to miałam możliwość poćwiczyć "na brudno". Moje zaprawki lutownicze skończyły się na przegrzaniu kilku lutów, wlaniu cyny pod izolację i usztywnieniu kabla, kilku niezłych łączeniach i wreszcie... wykonaniu gustownej bransoletki

Special thx to:
Pan z mojej ulicy - za wstępną diagnozę i pożyczenie aku,
Michał - za przyjęcie mnie następnego dnia,
Sajeks - za to, że zawsze jesteś, kiedy Cię potrzebuję
Najnowsze blogi
Dodano: 20 godzin temu, przez darek-k
druga część napraw przedniego zawieszenia w Citroen C5 X7, tym razem wymiana części spora, i sporo roboty jak wcześniej przy kurzych łapkach i sworzniach , dlatego robota podzielona została na ...
3
komentarze
Dodano: 21 godzin temu, przez darek-k
Z cyku zrób to sam
kompleksowa wymiana zużytych części przedniego zawieszenia
całość prac podzielona została na dwa etapy, ze względu na ogrom pracy
na pierwszą robotę wymiana górnych ...
Dodano: 9 dni temu, przez MaArek77
No wreszcie po 16 latach pozbyłem się Golfa, była 2 dniowy żal i dwutygodniowy bal ze tak powiem.
Nawet najlepsze i bezawaryjne auto w takim wieku to nic dobrego.
W każdej chwili może ...
19
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych

Luty też niczego sobie