Hej, hej

Dinguś dba o to,bym się nie nudziła. Do rzeczy...

PROGI:
Już jakiś czas temu zauważyłam nieduże odpryski poprzedniej warstwy środka ochronnego i lakieru na spodach progów, a jeszcze dokładniej na listwie pod nimi. Pojawiły się od uderzeń kamieni, w niektórych miejscach "pomógł" też strumień z myjki ciśnieniowej. Nadszedł czas, by zająć się tymi ubytkami, bo część pokrywała się już rdzawym nalotem. Postanowiłam uporać się z tym sama... Cała zabawa zajęłaby pewnie kilka godzin jednego dnia, ale ponieważ pracę trzeba szanować, rozłożyłam tę przyjemność na 3 popołudnia. A w skrócie...
Najpierw zdarłam poprzednią warstwę. Z lewej części auta schodziła płatami - wystarczyło dobrze pociągnąć ręką. Okazało się, że była to tylko jedna warstwa, w dodatku położona na słabo oczyszczone podłoże. Pod nią czyhały już na mnie ukryte dotąd plamy rudej. Druga strona auta była lepiej zabezpieczona, tzn 1/3 zeszła bez problemu, 2/3 stawiały opór (czyli dobrze położone). Tu rdzy były już śladowe ilości. Trochę skrobania, szlifowania drucianą końcówką wiertarki, poprawka papierem ściernym i dotarłam do gołej blachy. Prawie bułka z masłem. Prawie, bo z braku podnośnika w garażu, musiałam pełzać po podłodze. Ale cóż, czasem trzeba sięgnąć dna, by wzbić się wysoko. Czy jakoś tak
Potem pozostało osłonić auto na czas sprayowania, odtłuścić powierzchnię i pokryć zakupionym w tym celu specyfikiem. Był to środek UBS do ochrony karoserii, polskiego producenta Wesco. "Wykonany na bazie żywic syntetycznych, elastyczny i szybkoschnący (...) chroni elementy nadwozi np. progi, zderzaki, nadkola" Na pojemniku zwany barankiem - choć jak się okazało "w praniu" struktury baranka nie miał. Wedle zaleceń podgrzałam pojemnik i położyłam 3 warstwy. W ten sposób Dinguś zyskał czarny mat na spodach progów; miejmy nadzieję, że jakiś czas to potrzyma. Byłoby idealnie pociągnąć to teraz lakierem pod kolor karoserii, ale i tak trzeba by się schylić, żeby dostrzec różnicę, więc na razie zostanie jak jest

TARCZE:
Nic ciekawego, potrzeba wymiany tarcz i klocków wyszła przy ostatniej zmianie opon, dziś udało się to zrobić. Lekko podniszczone no-name'y (nie mogłam doszukać się nazwy producenta) zostały zastąpione tarczami TRW - zwykłe, bez nacięć. Mój mechanik wycofał się z polecania Mikody, bo jak stwierdził "co druga do wymiany". Nie poleca też Brembo (?!) bo podobno "często się wyginają". Heh, no niech mu będzie. Czytałam już nie jedną kłótnię "o wyższości tych tarcz nad tamtymi", nie ma sensu tego roztrząsać. TRW też niezła firma, powinno być ok. To w końcu nie jest sportowa maszyna, a ja nie hamuję co chwilę jak głupia. No i klocki też poszły tego samego producenta.

PASY:
Cóż... Pas od strony pasażera od długiego czasu zwijał się w nieco spowolnionym tempie. Myślałam, że to kwestia kurzu - ale nie. W każdym razie mnie ten fakt nie przeszkadzał - w końcu nie ja te szelki zapinam Jednak w długi weekend i mój zaszwankował. W dodatku tak bardzo, że "zaskakuje" tylko czasami, a przy zwijaniu rolka złowrogo trzeszczy. Rozebrałam osłony i miałam nadzieję, że coś wskóram - nie doszłam jednak do przyczyny usterki. Mechanik stwierdził, że najlepiej pasy wymienić (pewnie nie chciało mu się bawić w naprawę... ), więc tak się stanie.
Jedyny problem w tym, że Inter Cars ani żaden inny przeszukany przeze mnie sklep nie sprzedaje nowych pasów do mojego auta. Przyszło więc szukać używanych. Udało się znaleźć komplecik na przód na alledrogo. Czekam teraz na dostawę i najprawdopodobniej będą robione w piątek.

Kończąc, zapraszam do obejrzenia moich słabej jakości fotek z pracy nad progami i zmiany tarcz, hehe. Podpisy bez polskich liter - wybaczcie.