Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy MaArek77
»
Bywa różnie czyli prawdy i mity o niemieckim rynku aut używanych
Wpis w blogu użytkownika
MaArek77
Dodano: 11 lat temu
Blog odwiedzono 1971 razy
Data wydarzenia: 30.08.2013
Bywa różnie czyli prawdy i mity o niemieckim rynku aut używanych
Kategoria: inne
No niby tak duży rynek jakim jest niemiecki a tu ofert mało, sa bardzo daleko od domu (500-700 km).
No ale jak auto ma być kilkuletnie, tańsze niż 10 tys. Euro, doposażone, z przebiegiem niskim to brak ofert.
I tu kolejna nieprawda że Niemcy dużo jeżdżą. Owszem są i tacy co dieslem robią 40 tys. km na rok (np firmy).
Ale są i tacy co rocznie robią 15 tys. km. Dieslem !!!
Tak jak w przypadku auta które kupiłem. Jeździła jakaś pani z dziećmi. Stara śpiewka, od dziadka z Niemiec co do Kościoła jeździł.
No ale taka to u handlarza w Polsce, a ja naprawdę kupiłem od takiej osoby. Mąż jeździ 3 letnim benzynowym Golfem a żonie kupił 1,5 rocznego Sharana w dieslu. Dlatego Touran na sprzedaż.
Kupiłem auto od osoby prywatnej a w ogłoszeniach 90% to oferty komisów. No Niemcy wolą oddać auto w rozliczeniu. Niby nawet lepiej kupić od handlarza bo często jest gwarancja pół roku lub rok nawet na 5-8 letnie auto.
No i to tez nie jest tak do końca. Przecież gwarancja nie obejmie sprzęgła, czy elementów zawieszenia, takich które się zużywają. A kosztuje trochę. Zapytałem ile kosztuje auto bez gwarancji to zaraz cena spadła o 370 Euro.
Ale gdy pojechałem je obejrzeć to złapałem się za głowę. Chamstwo niczym w Polsce (chociaż u nas auta są tak wybłyszczone „plakiem K2”, że aż tłuszcz spływa). Niby super komis (roczne auta mercedesa), piękny salon, wszystkie auta wybłyszczone.
A na zewnątrz niedrogi Touran (w stosunku do aut którymi handlują), no nie malowany bo sprawdziłem czujnikiem, książka serwisowa.
Po odzierane zderzaki ale tylko zderzaki. Samochód nie umyty, jeździł chyba jakiś rolnik, słoma w środku, nie posprzątanie a w silniku liście i syf totalny.
Pytam co jest? Wstyd pokazać takie auto, odchodzę.
Pan oznajmił że skoro bez gwarancji to nie przygotował auta do sprzedaży.
Nie mówię o pastowaniu lakieru ale umyć i wysprzątać wnętrze można było?
Z ciekawości zaglądam do komisu Turka. Nie u Turasa brudasa co się nie splamił pracą nie kupię ale popatrzę. Auta tanie ale zniszczone (odrapane uchwyty wewnątrz, starta farba z przycisków radia) ale auto umyte, wyczyszczone. Mówi że wszystko super, widać że te 180 tys. km to cofnięte a niby książka serwisowa jest. Takie kupują Polacy, bogato wyposażone, przywożą do kraju podmalowują, wymieniają co zniszczone, piorą i nówka (niedużym kosztem). Często nie malowane uchodzą za zadbane.
Nie jest lekko. Skoro w dobrym komisie (Mercedes Jahreswagen) pokazali mi coś tak strasznego (a na zdjęciach każdy wygląda świetnie), to nie wiem...
No a może z ogłoszenia, może jakaś kartka i auto wystawione na ulicy. No takie oferty to rzadkość. Poza tym przy moich wymaganiach szukałbym chyba rok (marka, wyposażenie, kolor, przebieg itp.)
Postawiłem na kolor który dla mnie jest niepraktyczny, zbyt ciemny. Widać zarysowania i kurz.
Ale chyba warto bo okazało się że z przysłanych zdjęć auto nie ma żadnego uszkodzenia lakieru, nie było malowane (co sprawdziłem na miejscu). Tylko rysa na listwie pod zderzakiem, jedna felga lekko obtarta i to nie na randzie.
Są i minusy, Niemiec to idiota który pomimo ze dba o auto to jak jest napisane że rozrząd wymienia się przy 120 tys. km to czeka do tego przebiegu nawet 10 lat.
I mam auto które ma ponad 7 lat i nie wymieniany rozrząd,. A guma się starzeje, pasek może pęknąć.
No ale utargowałem na ta wymianę.
I jeszcze sprawa serwisu. Jak Niemiec napisze że bezwypadkowy to tak jest. Czytaj nie malowany bo w Polsce to tak Pisza nawet jak pół auta wymienione. Ale co do książki serwisowej to już też można się zdziwić. Ne każdy roni przeglądy w ASO. No bo drogo i podobno z 10 pozycji które należy zrobić wykonują połowę a płacisz „jak za zboże”.
Dlatego niektórzy serwisują w warsztatach niezależnych, nie grozi to utrata gwarancji ale jest taniej.
Tu nie ma mowy o podrobieniu książki serwisowej, ani komis ani osoba prywatna na to sobie nie pozwolą. Chyba że to Turek czy Polak.
No i auta sa naprawdę drogie. Tu liczy się stan techniczny i przebieg. Auto 8-letnie które ma 110 tys. km przebiegu jest dużo droższe od 2 lata młodszego mającego 160 tys. km.
Także trudno coś kupić, lepiej nie przeliczać na złotówki bo takie w Polsce „chodzą” znacznie taniej a w podobnej cenie mamy 2 lata młodsze.
Ale ja za nie podziękuję na 100%. Może i na 100 obejrzanych jest 5 wartych kupienia ale nie ma siły i czasu oglądać.
Chociaż w Niemczech nie jest łatwo i nie każde auto jest super to zakup pewniejszy i lepszy.
Opisałem kilka przykładów, nie wszystkie auta które obejrzałem.
Tak ku przestrodze.
Ostatnia aktualizacja: 30.08.2013 13:31:10
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 17 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 25 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
No bo przecież to bogate społeczeństwo i każdy ma swoje auto (mąz, żona) i przebieg rocxzny rozkłada sie na 2 auta stąd może być niższy.
Ale w Polsce utarło się że tam są dobre drogi i jak ktoś już diesla kupi to 30-40 tys rocznie musi jeździć.
No jak ma dojazd do racy lub auto pracuje w firmie to tak.
Osoby prywatne to inaczej.
Przykład to mój Touran w dieslu który przejeżdżał rocznie ok 15 tys. km
Moim zdaniem bardzo ważna jest też ilość roboczogodzin auta, niestety tę trudno jest zweryfikować w większości aut.
Wiadomo iż do tego ogólny stan auta, jego przeszłość wypadkowa, ale wiele rzeczy handlarze są wstanie w tym temacie zatuszować.
Podobnie jest w przypadku wyglądu zewnętrznego i wewnętrznego auta.
Dużo może nam powiedzieć historia serwisowa auta, niestety jest to kolejny parametr, który w PL można bezkarnie fałszować.
Trudno nie odnieść więc wrażenia, że nasze państwo wspiera oszustów i cwaniaków, zamiast ich zwalczać, co w dodatku nie byłoby ani trudne, ani kosztowne.
U nas chyba bardziej liczy się rocznik auta niż stan licznika, gdyż jest to parametr, którego zmiana jest przestępstwem, więc jest znacznie trudniej to zmienić i to właściwie jedyna w miarę pewna rzecz dla kupującego.
Stan licznika ma znacznie większy wpływ na cenę auta w krajach cywilizowanych.
Co do obejścia, pewnie, zawsze można, pozostaje kwestia czy to się opłaca, czyli na ile to będzie skomplikowany proces i jakie będą groziły konsekwencje w razie wpadki.
Wystarczy wprowadzić odpowiedzialność taką samą jak w przypadku dokumentów, czyli kręcenie licznika jest fałszerstwem ściganym z urzędu, zarówno zlecenie czynności jak i jej wykonanie.
Wprowadzić ewidencje przy przeglądach rejestracyjnych i ogólny dostęp do niej jak w Szwecji czy Dani.
Wprowadzić obowiązek umieszczania przebiegu na umowach kupna-sprzedaży/FV i na umowach komisowych.
Czy wiedząc iż możesz iść siedzieć, a w najlepszym wypadku dostać wyrok w zawieszeniu i potężną karę finansową zgodziłbyś się na wpisanie nieprawdziwego stanu licznika sprzedając auto handlarzowi?
Raczej nie, więc on nie mógłby skręcić licznika, tym bardziej iż klient mając dane z wcześniejszych przeglądów, byłby wstanie sam określić przybliżony przebieg auta.
W tym przypadku można cofnąć licznik góra o niespełna roczny przebieg, narażając się jednocześnie na to iż usiądzie na tym prokurator, to raczej gra niewarta świeczki.
A co do stanu - wybacz ale nie każdy jest fachowcem, poza tym dokładne jego określenie jeśli przebieg auta jest nieznany, nie jest proste nawet dla mechanika.
Co do chlewu to pracuje w branży, i sorry widziałem auta w takim stanie iż pewnie sobie nawet nie wyobrażasz, ludziom wydawało się iż nawet nie warto tego ruszać, bo już nic się nie da z tym zrobić, właściwie to cały środek do wymiany i jeszcze zniszczony lakier, ale handlarz za 500-700 zł, zrobi z tego "salonową nóweczke" o ile tylko nie jest podarta tapicerka. Ale i to nie problem tylko troszkę zwiększa to koszty.
Ludzi musza się nauczyć trzeźwo myśleć i nauczyć że nie przebieg jest najwłaściwszym i jedynym wyznacznikiem stanu auta, liczy się głównie stan w jakim jest utrzymane auto, a nie ile ma na liczniku. Jak ktoś jest gnojarzem to z auta z 30 tys potrafi zrobić nie dość że chlew to tak nim jeździć że nie nadaje się do użytku.
U nas faktycznie większość aut z przebiegiem na liczniku powyżej 200 tys. to auta zajechane, bo miały kręcony licznik i w rzeczywistości mają znacznie większy przebieg.
Gdyby ograniczono możliwość kręcenia liczników, zapewne to podejście uległo by zmianie.
Nie widzę w tym nic nienormalnego, nie muszę się wstydzić.
Ale nie dociera do nich że i w Niemczech sa auta mające po 10 lat bez ryski, z oryginalnym lakierem i sa ludzie przejeżdżający rocznie ok 15 tys. km. Wiele aut jest super zadbanych wizualnie i technicznie.
Ale za takie auto trzeba zapłacić-handlarz i Polak tego nie kupi bo drożej niż w Polsce
Jak już pisałem 10 razy, tam tez sa wypadki ale handlarze Ci niemieccy oferują wyłącznie auta jedynie z malowanym zderzakiem, drzwiami itp.
Auta z wybitymi poduszkami, uszkodzonymi progami i malowane w połowie nie maja nigdy prawa być ponownie zarejestrowane i nie sa oferowane.
Znaczy sa ale dla Polaków, Turków, wysyłane na eksport, sa już naprawione (w Polsce) lub jeszcze nie.
Choć pewnie wielu z tych co pytali to też handlarze, przez telefon może się uda zbić na 10 tys, a jak przyjedzie to coś jeszcze znajdzie nawet na siłę i będzie próbował zbić jeszcze dalej.
Znaczy chcą tanio i dobrze, auto z niskim przebiegiem.
A dobre auto kosztuje.
Wiec maja tanie szroty.
No a że w Niemczech tez oszukują to wiem ale tutaj prawo jest po stronie konsumenta-kupującego.
Cofanie liczników to nie sport a przestępstwo.
Auta maja zazwyczaj przez kilka lat prowadzone książki serwisowe a nie jak w Polsce.
Nie rejestruje sie samochodów z wybitymi poduszkami.
To dla mnie jest jednak znacznie lepiej i zupełnie inaczej niż w Polsce.
A to zachowanie handlarzy ma zapewne na celu zbicie ceny.
Liczą iż w końcu zwątpisz w możliwość sprzedaży auta i oddasz za pół darmo.
Dealerowi z drugiej strony nieco łatwiej sprzedać takie auto, zawsze może też dorzucić gwarancje.
A z naszego podwórka - nosiłem się z zamiarem zmiany swojego obecnego auta. Rejestrowo 2008, jestem II właścicielem, auto serwisowane po części w ASO więc historia do sprawdzenia w serwisie. I co? Każdy kupujący dzwonił i zaczynał od tego, że przebieg dziwnie mały, że drogie auto, że można znaleźć tańsze... Nerwy mi puściły i mówie do gościa-ile Pan chce, żeby miał przebiegu, tyle zaraz Panu zrobie, a innemu, że jak znalazł tańsze, to niech je kupi.
Kupujący w Polsce sami nie wiedzą, czego chcą a każdego sprzedającego traktują jak oszusta, potem korzystają z mega okazji i wypisują potem głupoty, że taki to a taki pojazd to porażka, bo się ciągle psuje-jak ma sie nie psuc, jak ma 500000 realnego przebiegu a wyswietlacz mu pokazuje 90000 (słuchaj Staszek, zobacz jaki wóz kupiłem, cena była super i jaki przebieg niski...)
Jak kupować w D, to nie z partyzanta, z Niemieckim znajomym bo i łatwiej wtedy z ceną coś ugrać a sprzedający boja sie konsekwencji zatajenia informacji. Ujawnienie faktycznego kupującego nastepuje dopiero na samym końcu - znajomi to już sprawdzili - działa, nie wpadli na żadna minę kupując kolejne 4 auta.
No a szczęście do kupna trzeba mieć zawsze.
PS Mamy weekend, a tu takie poważne dywagacje... Tsza to zmienić...
http://www.youtube.com/watch?v=ZJLDjYRfx3g
I żadne auto nie straci po 3 latach 50% na wartości, chyba że w katalogu Eurotaxu i z przebiegiem 140 tys. km poleasingowe.
Takie 3 letnie doposażone, z niedużym przebiegiem od osoby prywatnej nie spadnie ze 100 tys. zł do 50 tys. zł bo nikt prezentów robił nie będzie.
Polski rynek jest chory i ceny aut są zaniżone.