Drogi mamy jakie mamy, ale mimo wszystko ich stan jest lepszy niż kilka lat temu. Niestety kierowcy poruszający się po nich wciąż są głównym źródłem zagrożenia.

Dzisiaj podczas powrotu z pracy żona jechała za ciężarówką, która wiozła na pace kupę syfu, między innymi meblowe sklejki i wszelakiego rodzaju elementy drewniane.
Jak widać na zdjęciu stan plandeki nadaje się tylko do pustych przelotów, ale w tym przypadku "paka" była załadowana na full.

Oczywiście pech chciał, że siły nadprzyrodzone (tak twierdził kierowca) chciały zrzucić część ładunku wprost na kombiaka, który przyjął na maskę duży element dykty + kilka innych "drobiazgów".

Żona podjęła ryzyko i jadąc dalej za delikwentem zadzwoniła
do panów od suszarki stojących (a jakże!) w terenie zabudowanym i zażądała interwencji

Ehhh... długo by pisać, ale najważniejsze, że skończyło się tylko na drobnych uszkodzeniach auta.
Kierowca ciężarówki należał do tych zdziwionych i oczywiście chciał się dogadać bo przecież nic się takiego nie stało... "dogadajmy się!"
- Panie, ale nie o to chodzi !

Ps.
Po całej tej akcji przypomniałem sobie o najważniejszym elemencie wyposażenia auta - jutro jadę kupić rejestrator do kombiaka...