Odkąd tylko zakupiłem "Mruczusia", borykam się z kilkoma trapiącymi go niedomaganiami. Wprawdzie nie są to jakieś poważne usterki zagrażające bezpieczeństwu jazdy, ale psują jego ogólnie pozytywny wizerunek.

Wśród nich najbardziej dręczącą mnie przypadłością było niefunkcjonowanie brzęczyka sygnalizującego włączone światła. W następstwie tejże awarii wielokrotnie zdarzało mi się opuścić pojazd bez zgaszenia oświetlenia, a co za tym idzie, narazić akumulator na niepotrzebne rozładowywanie.

Po którymś z kolei takim incydencie uznałem, że miarka się przebrała i czym prędzej należy coś z tym zrobić. Odpowiednio wyedukowany przystąpiłem do działania, by wkrótce pojąć, iż sytuacja wygląda gorzej niż źle. Po dokładnych oględzinach wyszło na jaw, że winowajcą jest moduł znajdujący się wewnątrz tablicy rozdzielczej (Polo po tzw. małym liftingu), co de facto uniemożliwia samodzielną naprawę.

Pogodzony z brakiem ostrzegawczego sygnału dźwiękowego najprawdopodobniej jeździłbym tak do końca, gdyby nie dzisiejszy dzień. Chcąc zbadać inną dysfunkcję, wymontowałem włącznik oświetlenia z konsoli, który podczas demontażu złącza wtykowego wydał z siebie dziwny dźwięk. Nie słysząc go nigdy dotąd, zacząłem obawiać się o jakąś "zwarę" w instalacji elektrycznej, ale na szczęście to nic z tych rzeczy. Po prostu wskutek pojawienia się właściwego styku, dotychczas niemy piszczyk raptownie ożył, wprawiając mnie w osłupienie.

W ten oto sposób przez przypadek naprawiłem coś, co dawno skazałem na niebyt!