Wpis w blogu auta
Fiat Siena
Dodano: 9 lat temu
Blog odwiedzono 1257 razy
Data wydarzenia: 25.02.2015
Dylematy sprzedażowe
Kategoria: obserwacja
Po ostatnich wydarzeniach mam spory dylemat co do użytkowania samochodów w mojej stajni (do wglądu na profilu), czyli Sieny i Volvo.
Volvo przyjechało ze Szwajcarii, gdzie było ujeżdżane przez 2 ubiegłe lata przez mojego ojca. Ten z kolei 2 tygodnie temu opuścił ten świat i zostałem sam z dwoma samochodami. Nie ma mowy, by moja matka którymkolwiek śmigała (panicznie boi się jazdy, mimo, że ma prawko od prawie 20 lat), a moja siostra ma swojego Fiata Bravo i żadnym z nich też jeździć nie będzie.
Muszę coś zrobić by uszczuplić miejsce parkingowe i chciałbym, byście mi ułatwili wybór, które auto lepiej zostawić. Poniżej tłumaczę jak się mają sprawy z każdym z nich.
Volvo:
Rocznik 2001, obecnie 121000 km przebiegu, od nowości w rodzinie (wcześniej śmigał nim mój dziadek), odziedziczone w 2009 roku. Przez ostatnie 2 lata jeździło za granicą na lepszym paliwie. Auto jest dość mocno doinwestowane (ostatnio za granicą była robiona klimatyzacja, prawie całe przednie zawieszenie, hamulce i olej + wszystkie filtry), jednak z autem jest kilka problemów. Mianowicie jakiś czas temu ktoś wygiął antenę od radia, przez co nie chowa się ona w całości i prawdopodobnie przez to już 2 razy się rozładował akumulator (to jest możliwe?). Nie działa parę żarówek na konsoli środkowej i od kilku lat pilnej wymiany wymaga przycisk świateł awaryjnych (po wciśnięciu miga tylko prawa strona), należy zrobić też zbieżność bo trochę ściąga na prawo i na wiosnę trzebaby kupić komplet opon letnich, gdyż stare opony poszły na śmietnik ze względu na wiek i ich stan. OC i przegląd są nadal aktualne. Auto ma wspomaganie i nieźle się jeździ nim w mieście, na trasie ostatnio 190 km/h na GPSie wyciągnąłem ;D Spalanie w trasie gdzie się spokojnie jedzie około 7-7,5l, w mieście około 9l? (nigdy nie liczyłem w sumie), więc dużo więcej niż Siena... Jak to wynika z codziennego użytkowania, fura jest trochę obdarta z lakieru i poobijana w różnych miejscach, niemniej ruda nigdzie nie wyskakuje. Ogólnie auto wygodne w trasie, silnik dość elastyczny, ma klimę więc jazda w upalne lato to nie mordęga, jednak dużo większe spalanie i prawie 2x droższe OC trochę mnie zniechęcają... Ponadto ciężko przewidzieć, co w najbliższym czasie może się tam zepsuć (wszak to już nie to Volvo co dawniej), a ceny części są dużo dużo większe niż do Fiata...
Myślę, że gdybym chciał je sprzedać, to wystawiłbym za 8 tysięcy do negocjacji. Cena taka a nie inna ze względu na udokumentowany śmiesznie niski przebieg, ostatnie wielkie inwestycje i ogólnie dobry stan.
Siena:
Również w rodzinie od nowości, czyli od 2001 roku, obecnie nieco ponad 129000 km przebiegu. Auto z zewnątrz widać że powypadkowe (biała klapa i reszta tyłu auta), niedawno na grandę zaczął odchodzić z dachu lakier bezbarwny... Ogólnie auto wygląda jak po wojnie Niemniej mechanicznie nie ma tu wiele do zarzucenia. Jedyny mankament to obecnie zgrzytający wieniec koła zamachowego, ale obiecałem sobie, że naprawię to dopiero wtedy, gdy będę zmuszony wymienić sprzęgło (a póki co hula jak nówka). Siena jest tania w utrzymaniu i w naprawach (np. rozrząd to kwestia mniej niż 500zł z robocizną, a OC kosztuje 181 zł za pół roku), poza tym pali sporo mniej niż Volvo (maksymalnie 7,5-8l w trasie przy przelotowych prędkościach 140 km/h z kompletem pasażerów), a silnik sam w sobie jest w dobrej kondycji... no i przebieg też jest bardzo mały. Największym kłopotem jest to, że.. nie da się tego auta sprzedać, przynajmniej obecnie. Czemu? Bowiem, przyznając się bez bicia, przez te prawie 15 lat stania pod chmurką, zardzewiała metalowa płytka z numerem nadwozia! Powód? Jakiś genialny inżynier umiejscowił ją w podłodze pod nogami prawego tylnego pasażera, gdzie w zimie gromadzi się mnóstwo wody, soli i nie ma możliwości, by to nie skorodowało. W związku z tym auto teoretycznie nie powinno przejść już kiedykolwiek przeglądu technicznego. W zeszłym roku mi się udało, bo jeżdżę do jednej stacji odkąd kupiliśmy to auto, to wie że Siena jest w naszym posiadaniu od zawsze i na pewno nie była kradziona ani nic z tych rzeczy... Istnieje co prawda sposób by to wyprostować, mianowicie złożyć wniosek o wydanie nowego numeru nadwozia, wizyta rzeczoznawcy, wyrobienie nowego numeru, wspawanie go w to samo miejsce i zrobienie nowego dowodu rejestracyjnego. Szkoda, że taka procedura kosztuje ~1000 zł i trwa pewnie z miesiąc... Co przy obecnej wartości auta poniżej 3000 zł się TROSZECZKĘ nie opłaca
Gdyby nie ten drobny feler to nie miałbym żadnych problemów z podjęciem decyzji. Siena jest w naszych rękach od 14 lat, znam auto jak własną kieszeń, część rzeczy mogę sam w niej zrobić, koszty utrzymania są bardzo niskie...
Teraz pozostaje pytanie: czy Waszym zdaniem lepiej jest opchnąć żółtą łódź podwodną i jeździć do śmierci naturalnej Sieną czy raczej pozbyć się zielonego rosomaka i jeździć trochę nowocześniejszym, lepiej wyposażonym i przechodzącym bez problemu przeglądy autem? Przez ten lakier odchodzący z dachu w Sienie trochę się obawiam, że ruda się rozpanoszy i może być z tym tylko gorzej... w końcu to auto kosztowało mniej niż 30 tysięcy jak było nowe, więc nie będzie wieczne
Poradźcie coś jak Wy byście postąpili, bo sam już nie wiem co mam zrobić. Z góry dzięki za wszelkie porady i sugestie!
Thieru
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Po drugie: byłem dzisiaj z Volvem w serwisie elektryki i stwierdzono, że usterka anteny i przekaźnika świateł awaryjnych to kwestia mechaniczna, a nie elektryczna. Za zdiagnozowanie tego skasowano mnie na 50 zł...
Biorąc pod uwagę, że żeby wszystko w tym aucie było wyprostowane to musiałbym poświęcić na to dużo czasu, energii i pieniędzy postanowiłem jednak żółty wehikuł sprzedać! Dziś przejechałem się jakieś 20 km Sieną i doszedłem do wniosku że lepiej mi się nią jeździ, lepiej ją znam i wiem co trzeba będzie w niej wymienić i kiedy. W Volvie to zawsze była i będzie niewiadoma dla mnie, bo wcześniej takich aut nie mieliśmy. Poza tym w Sienie jest większy bagażnik no i koszta utrzymania są jednak niższe, a biorąc pod uwagę moje mocno niestabilne życie ważne jest by na nie zbyt dużo nie wydawać, bo nigdy nie wiadomo kiedy przestanie się przydawać (wizja pracy za granicą chociażby).
Poza tym na Sienie uczyłem się jeździć, przeżyłem pierwsze spotkanie z rowem i pierwszą poważną kolizję i wiele innych momentów
Więcej info odnośnie Volvo na priv
Dzięki jeszcze raz wszystkim za podpowiedzi!
Zastanów się jak długo będziesz chciał jeździć jednym albo drugim, zrób tabelkę w Excelu ile to będzie kosztować na przestrzeni lat (opony do Volvo chyba też droższe, bo koła większe?) i może to pozwoli podjąć decyzję.
Ja się czasami śmieję że więcej mnie kosztuje eksploatacja roweru niż auta
Wybrałbym Volvo i składał kasę aby za jakiś czas kupić coś nowszego i może ekonomiczniejszego??.
Czy to nie tym Volvo byłeś na słynnym gliwickim spocie?
Wybór i tak należy do Ciebie, ale skoro pytasz o zdanie, to ja wybrałbym Volvo.
jak ma byc na dluzej to bym zostawił Volvo, ale jak ma byc ekonomicznie i na krócej to siene, kase z volvo bym odłozył i dozbierał na cos nowszego w przyszłosci
Co do samochodów: tylko fiata bym sprzedał.
Z drugiej strony jednak z Volvo wiesz co masz. A po zakupie kolejnego... znowu Jumanji.
Tak czy inaczej - jak widzisz, życie jest za krótkie by się wiązać na całe życie z jednym wozem. Ja bym sprzedał oba. Tak. Tak bym zrobił.
Volvo, nawet te kilka lat wstecz, było samochodem dość przyjemnym w utrzymaniu. Części nie były w cenach specjalnie odbiegających od standardu w tej klasie. W opisie piszesz o haczącej skrzyni, tuleje wybieraka kosztowały mnie 40 zł za komplet, problem zniknął jak ręką odjął. Właściwe nie trapiły tego samochodu żadne większe awarie. Problemem jest jednakże jakość wykonania tego modelu, bo volvo jest to tylko z nazwy. Jest to pierwszy model po wykupieniu volvo przez Forda i niestety nosi cechy "trwałości" Forda. Samochód na płycie podłogowej Carismy, z silnikami z Renaulta i jakością Forda. Średnie połączenie.
Natomiast Palio to była porażka i kompletne dno. Przeżarte przewody hamulcowe, co omal nie doprowadziło do wypadku, fabryczne "kwiatki", masa drobnych usterek, stylistyka daaaaleko za Volvo.
Zresztą o tych dwóch pojazdach może świadczyć też fakt jak szybko z naszych dróg zniknęły Sieny/Palio, a ile jeszcze jeździ s/v40 z pierwszych roczników. Samochody premiery miały prawie w tym samym czasie (volvo nawet rok wcześniej)
A co do aut, Volvo jest technicznie spokrewnione z Carismą i wizerunkowo dostaje złe oceny. Niemniej sprawnego egzemplarza byłoby szkoda sprzedawać, bo ma wyjątkowy urok zadbanego. Niemniej warto mierzyć siły na zamiary - parę groszy zaoszczędzone z OC i paliwa to też jakieś bonusy. A pieniążki za Volvo przydadzą się na coś w życiu.
W swoim czasie możesz dorobić się grosza i mieć w życiu jeszcze parę lepszych aut. A póki co, pokieruj się ekonomiką - aż do czasu, kiedy nie będziesz musiał się nią aż tak przejmować
A z autem zrób ja Ci radzi marcingp. Pogadaj z wer1207. Siadziałem w jego Volvo! Toż to komfort o niebo lepszy niż w mojej Cytrynie! NIe zastanawiaj się, wiadomo, za komfort trzeba płacić ale nie będziesz żałował! choć widzę teraz, że silnik trochę słaby! Ale auto technologicznie bije Siene na głowę!!!
Wszystko zależy od Twoich możliwości i perspektyw finansowych - musisz sobie wszystko dokładnie przeliczyć. Jednak będąc na Twoim miejscu zostawiłbym raczej Volvo. Wszedłeś już w kolejny etap życia po skończeniu nauki i studenckiemu wozidłu, czyli Sienie, czas chyba powiedzieć 'arrivederci' .
Sprzedaj Volvo, bo aktualne ma zdecydowanie wyższą wartość rynkową niż Siena. W perspektywie 3 lat użytkowania, mniej straci na wartości Siena niż S40. Fiat w eksploatacji też będzie tańszy, jedyna istotna wada tej konfrontacji to brak klimy w Zielonej Strzale.
Sprzedając Volvo pozbędziesz się też bagażu emocjonalnego, który jest związany z tym autem...
Niech pytaja a nie zabladza
Ty mnie pod wlos nie bierz bo ja akurat zarty rozumiem a panienki no coz , zawsze sie przydadza hehehe
To miało być dowcipne, a nie chamskie. Wolę to zaznaczyć, bo tu ostatnio na portalu sporo "panienek" urzęduje, które łatwo obrazić
http://www.autocentrum.pl/awc/wer1207/
On Ci o eksploatacji Volvo sporo powie.
bedzie sprawdzone, ekonomiczne, wygodne auto na kilka dobrych lat
Z opisu wynika że obydwa auta maja znane przebiegi i nie sa one duże, chociaz ich stan wizualny pozostawia wiele do życzenia.
Ja nie zostawiłbym żadnego:
Volvo:
- kolega wybaczy ale sentyment do auta ojca a kolor jak dla mnie bardziej niż straszny. Nie wiem czy przez to ktoś kupi to auto
- auto juz nie młode i bez przyszłości, benzyna spala sporo a jak sie domyślam koledze raczej chodzi o cos oszczędnego w spalaniu
-owszem volvo to dobre auto, komfortowe ale częsci nie kosztują tanio
Fiat
- nie ma klimatyzacji i ABS-u (poduszki też chyba)niektórym wyda sie to mało istotne ale mamy XXI wiek i za dziesięć tysięcy złotych kupimy cos komfortowego i bezpiecznego (z klimą, poduszką i ABS-em)
- teraz Siena warta jest 3 tysiące, za rok, dwa nikt jej nie kupi
Obydwa auta są warte około 10 tys zł.
za taka kwotę poszukałbym czegoś co koledze sie podoba, z silnikiem spalającym niedużo paliwa z klimatyzacją i ABS-em i wielkości takiej jaką kolega potrzebuje (sedan, kombi, kompakt)
Obydwa auta to wynalazki które nie maja przyszłości.
To moje zdanie, życzę miłemu koledze powodzenia i spełnienia w miere możliwości motoryzacyjnych marzeń