Wstaję rano, jak codzień. I jak codzień wyglądam przez okno sprawdzić czy fura jeszcze stoi W końcu pańskie oko konia itd. itp.
Od dwóch dni nie pada, autko wczoraj umyte. I co? I nic, auto całe w błocie Ponieważ rano człowiek myśli cokolwiek leniwie, stałem sobie tak w oknie dłuższą chwilę i analizowałem różne możliwe przyczyny takiego stanu rzeczy. Czy jechałem wczoraj w deszczu? Nie, przecież było sucho i wieczorem myłem samochód. Nie przypominam sobie też żeby obryzgał mnie jakiś ciężarowiec z cieknącym ładunkiem mułu. Żadna też z pań sąsiadek nie ma w zwyczaju wylewnia nieczystości przez okno. Zatem... skąd ten syf na mojej masce??? Otóż mili państwo jest sobie dziura w jezdni. Ba, dziura... Dziursko jak sto pięćdziesiąt, wielkości i głębokości koła przeciętnej osobówki. To nic że wokół sucho - w dziurze stoi woda. A obok dziury stoi biedne Mazdziątko. Wystary teraz w dziurę wpaść żeby struga syfu polała się biedaczce na maskę. Poranne słońce zwieńczyło dzieło w postaci zaschniętnych, ciemnoszarych plam.

A jeszcze wczoraj miałem czyste autko...