Wpis w blogu auta
Renault Megane
Dodano: 10 lat temu
Blog odwiedzono 1498 razy
Data wydarzenia: 29.01.2014
Dzwon i typy kierowców.
Kategoria: obserwacja
Jak już wcześniej wspominałem Wam zaobserwowałem poruszających się po polskich drogach kilka typów kierowców i podzieliłem ich na grupy ze względu na styl zachowania na drodze. Przypomnę Wam go pokrótce ponieważ jest to ściśle związane z treścią mojej historii, którą przedstawię poniżej. Są tacy co w zimie lub w deszczową pogodę (i nie tylko) jednostajnie jadą z prędkościami:
1. 20km/h - totalne lebiegi, które nie powinny posiadać prawa jazdy ale niestety garną się do prowadzenia auta straszliwie nieświadomi swych ułomności. Oni uważają, że każdy kto ich wyprzedza to wariat i ze względu na bezpieczeństwo jeżdżą autostradami lewym pasem z prędkością 80 km/h bo za 30 kilometrów będą skręcali w lewo.
2. 30km/h - lamusy tak jak i pierwsza grupa i wszystko z punktu 1. do nich pasuje. Jak spotykają przed sobą jeźdźca z grupy 1. to nie wyprzedzą i jadą w procesji za nim.
3. 40km/h - kolejne lebiegi tak jak pierwsza grupa i druga Opis z punktu 1. do nich pasuje. Jak spotykają przed sobą jeźdźca z grupy 2. to nie wyprzedzą i jadą w procesji za nim. Jeżeli spotkają woźnice z grupy 1. i jadącego za nim lamusa z grupy 2. to albo klną, albo patrzą na poprzedzające auta z politowaniem uważając ich za zawalidrogów i nie mając świadomości, że podobnie do nich wszystkich są liebiegami. To zdecydowanie najgorsza grupa kierowców pod słońcem ponieważ poza brakiem umiejętności i pomyślunku posiadająca jeszcze nieodpartą chęć szybszej jazdy, okazują permanentny brak szacunku dla innych użytkowników dróg połączony z frustracją. Unikajcie jak ognia. Zazwyczaj można ich spotkać na środkowym pasie i czasami na lewy. Cecha charakterystyczna to taka, że po włączeniu się do ruchu automatycznie uciekają z prawego pasa na środkowy, a nawet wjeżdżają na niego od razu.
4. Ci co jeżdżą z różnymi prędkościami zależnie od sytuacji na drodze, jak można to szybciej, a jak nie można to wolniej. Dostosowują prędkość i styl jazdy do tego co widzą przed sobą. Oni wyprzedzają pierwsze trzy grupy o ile jest możliwość i unikają jak ognia kontaktu z grupą 3. Gdy jest miejsce na prawym pasie to nim jadą i opuszczają go tylko w celu wyprzedzenia, po czym wracają. Zdecydowanie w Polsce najmniej liczna gruba ze względu na swą ekskluzywność i brak zrozumienia takich zachowań prze pozostałe grupy. Arystokracja i elita.
5. Ci co gnają sporo więcej ale przeważnie są zdziwieni jak nacisną hamulec. Oni wyprzedzają wszystkich i znikają w oddali ale można im dokładnie się przyjrzeć jak leżą w rowach lub wbitych w bagażniki innych aut oraz w słupy i w drzewa.
Ale wracając do tematu niniejszego motobloga:
Tak to oto w dniu dzisiejszym przede mną podążał sznur aut jak codziennie rano. Oczywiście na czele procesji znajduje się przewodnik z grupy 1. czyli "Pani/Pan ostrożny". Jak nietrudno się domyśleć nie był sam, bo w towarzystwie kilku przedstawicieli swojej grupy, wymieszanymi z kolejnymi kierowcami z grup 2 i 3. Jak to zwykle bywa brak odstępu między autami uniemożliwia manewr wyprzedzania "na raty". Dojeżdżając do jakże uroczej pielgrzymki, jadącej gęsiego z zawrotną prędkością 10km/h zauważyłem, że zabiera się energicznie za wyprzedzanie, ewidentnie przedstawiciel grupy piątej. Tak więc widząc, że można pokusić się o wyprzedzenie tych "ruchomych progów zwalniających" doganiałem grupę z zamiarem choćby podjęcia próby "ataku". Gdy tak zbliżałem się obserwując rozwój wydarzeń i czekając na poprawienie widoczności czyli aż Pan "mistrzunio" z grupy piątej zakończy manewr, który rozpoczął. Niestety ku mojemu zdziwieniu, a może nie zdziwieniu, bo ten typ zachowania znam więc może nazwę to zaskoczeniem. Zaobserwowałem, że pewien uczestnik kolorowego korowodu ewidentnie z grupy 3. nie wytrzymał napięcia i jazda "w zwarciu" przestała go satysfakcjonować. Energicznie wyrwał się ze środka peletonu by zacząć go wyprzedzać. Niestety nie spojrzał w lusterko i nie był świadom całkowicie, że "mistrzunio" znajdujący się na lewym pasie swoim zderzakiem jest już w połowie jego auta i tak to razem, zgodnie oraz równolegle wycieli w tzw. tatarak, czyli w tym przypadku śnieg w ilości wystarczającej do uwięzienia aut ale i zamortyzowania siły pędu pchającego ich w stronę wschodzącego słońca. Takich sytuacji codziennie po drodze do pracy mam okazję naoglądać się sporo. Czasami kończą się kontaktem jak tu, a czasami jedyną konsekwencją jest tylko pisk opon, dźwięk klaksonów, zapewne przerywany obelgami i przekleństwami we wnętrzach aut, co wnioskuję po dynamice i ekspresji machających zazwyczaj rąk.
Widząc całą sytuację ogarnął mnie pusty śmiech i doszedłem do wniosku, że widok debila z rana bardzo poprawia humor i pozytywnie nastraja na resztę dnia. Niestety czasami i mnie spotykają podobne sytuacje sprawdzające mój refleks ale, że jeżdżąc autem jestem skoncentrowany na jego prowadzeniu, to jak na razie udaje mi się skutecznie reagować i unikać takich sytuacji. Ciekawe jak długo to potrwa i w końcu jakiś lamus mnie "upoluje". Poniżej kilka poglądowych fotek, na które była cała masa czasu bo małpy w autach jadących przede mną musiały zwolnić do 1km/h aby nowy cyrk "oblukać" oraz sytuacji się przyjrzeć wystarczająco długo by móc spojrzeć wyzywająco na poszkodowanych swoją miną zwycięzcy.
Wniosek nasuwa mi się jeden: Wolno, nie zawsze znaczy bezpiecznie i jak się nie ma predyspozycji do prowadzenia auta to i jazda w tempie ślimaczym nie uchroni przed katastrofą.
Ostatnia aktualizacja: 21.07.2015 15:55:37
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Ja to już wszystkiego się obawiam
Ja bym powiedział dosadniej, ale nie chcę bana
- jesteś w moim typie
Ble! Tfu! Fuj!
Biednemu zawsze wiatr w oczy i ch.. w d..ę
W praktyce mieszkamy w Polsce w kraju, w którym statystycznie co 4-ty Polak żyje w biedzie, a co 10-ty poniżej granicy ubóstwa(choć to oczywiście unijne statystyki a My inaczej postrzegamy biedę i ubóstwo niż oni). Oczywiście można powiedzieć iż nie każdy musi jeździć i nie każdy musi mieć samochód, ale moim zdaniem to nie do końca prawda. Faktem jest iż wielu ludzi po prostu kupuje auta na które ich nie stać, ale z drugiej strony nie wszyscy muszą się na wszystkim znać. Państwo polskie w branży motoryzacyjne "robi co może" by wspierać przysłowiowych "handlarzy Mirków" co zarabiają na cwaniactwie i oszustwach w imieniu prawa, a media wciąż wmawiają ludziom iż czym młodszy samochód tym lepszy.
Potem mamy na drogach pełno aut, które w innych krajach zostały uznane za nienadające się do ruchu, albo co gorsza złożone z dwóch czy trzech i pospawane w garażu przez "pana Mietka na kacu".
Dużo ludzi kupuje też duże auta, bo czuje się w nich bezpieczniej, uważają pewnie iż takie auto nawet jak po przejściach to i tak będzie bezpieczniejsze. Niestety potem okazuje się iż komplet nowych sensownych opon do nich przewyższa wartość auta, a naprawa zawieszenia kosztuje krocie.
Moim zdaniem niska jednak jest też wciąż świadomość motoryzacyjna wśród Polaków, bo nie zawsze zły stan techniczny lub źle dobrane opony wynikają z biedy, czasem z nieświadomości lub po prostu zwykłego skąpstwa.
Sam znam parę, którą należy zaliczyć raczej do tej zamożnej części społeczeństwa, oboje jeżdżą stosunkowo nowymi autami marek premium, ale strasznie skąpią na utrzymaniu ich przyzwoitego stanu.
Wiem to doskonale, bo sam serwisuje im auta - mam spore zniżki, więc tak ich taniej wychodzi. Przed zimą robiłem im przegląd. W jego aucie zawieszenie wymagało właściwie generalnego remontu, uznał że to za drogo i kazał wymienić tylko te elementy, których urwanie groziło utratą koła.
A oboje zarabiają wielokrotność średniej krajowej.
Pozostają też użytkownicy aut służbowych gdzie dopóki prawnie za stan auta będzie karany pracownik zamiast właściciela to ich stan wielu takich aut, będzie pozostawiał sporo do życzenia.
Niby można się zwolnic z pracy i poszukać innej, ale wszyscy wiemy jak jest na rynku.
Do tego kiepskie kursy na PJ i to zarówno pod względem teorii jak i praktyki, a także brak miejsc gdzie można sobie poćwiczyć zimową jazdę i mamy taki właśnie efekt.
Ja tam
1. Opony - Czasem nawet dobrze wyglądające i dobrej marki nie gwarantują sensownej przyczepności, bądź zapewniają przyczepność w specyficznych warunkach.
Doświadczyłem tego dosadnie w "Witku" gdzie na oblodzonym asfalcie mogłem jechać jak inni, natomiast na śniegu niestety musiałem bardzo uważać i prędkość była zbliżona do tej na lodzie.
W dodatku jak już gdzieś stanął pod górkę, to często niestety nie chciał ruszyć.
Obecnie mam w Golfie bieżnikowane opony i jakoś też nie mogę ich wyczuć. Zachowują się dla mnie nieco nieobliczalnie, czasem zachowują się przyzwoicie, by za chwilę w całkiem nieoczekiwanym momencie stracić przyczepność.
Ciężko też na nich podjechać pod krawężnik po ubitym śniegu.
Dla mnie znacznie gorsze od opon całorocznych nawet w wydaniu Dębicy.
W Stilo są Dunlopy i o ile podczas pierwszej zimy sprawowały się wzorowo, teraz też potrafią zaskoczyć.
Słabo sobie radzą w kopnym śniegu i przymrożonym błocie pośniegowym, dobrze za to na mokrym asfalcie. Na ubitym śniegu podjazd pod krawężnik również nie jest możliwy.
3. Stan techniczny pojazdu. Swego czasu dostałem służbowego 3 letniego Caddy. Długo nie miałem okazji nim jeździć, ale każde naciśnięcie hamulca na śliskiej lub mokrej nawierzchni przy prędkości powyżej 40 km/h gwarantowały natychmiastowy przyrost adrenaliny i natychmiastowy sprawdzian umiejętności i opanowania - to była jedna wielka walka.
Miałem też służbowe Vito I, w którym przez ponad pół roku czekałem na naprawę układu kierowniczego i jego zachowanie na śliskiej nawierzchni pozostawiało sporo do życzenia.
Bardziej nadawałby się po prostu do tańca z gwiazdami zamiast na drogę . Pamiętam jak podczas opadów śniegu musiałem jechać nim 30 km/h po autostradzie ciągle korygując tor jazdy.
Myślę iż w Polsce sporo osób jeździ na oponach zimowych niewiadomego pochodzenia, źle przechowywanych lub eksploatowanych, sporo aut ma też problemy techniczne. W wielu po prostu wystarczyłoby ustawić geometrie, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy.
Wiele jest tez nie najlepiej dobranych do warunków drogowych, gdyż wiele opony oznaczonych jako zimowe są przeznaczone bardziej na mokra niż ośnieżona nawierzchnie.
Natomiast w TVN i Gazecie Wybiórczej rozgorzałaby dyskusja o tym czy należy w całym kraju wyciąć drzewa w promieniu 100 metrów od każdej drogi tak jak o likwidacji punktów sprzedaży alkoholu bo jakiś jeden idiota (bądź kilku) kogoś zabił jeżdżąc po pijaku. W związku z tym trzeba uprzykrzyć życie pozostałym milionom osób, które tego nie robią i w stanie wskazującym za kierownicę nie wsiadają.