dzisiaj rano grzecznie wychodze do swojego auta a tu pierwszy szok. Chodnik to lodowisko:/ no nic jakoś dotarłem do auta trzymając sie wszystkiego co było pod ręką. Drugie szokowe uderzenie dostałem jak zobaczyłem moje auto. Bryła lodu to mało powiedziane. Wyglądało jak by ktoś przez noc lał wode na niego a to odrazu zamarzało drzwi nie otworze bo poleca uszczelki, przerwy między nadkolem a maska nie ma jes pod lodem. płyn do szyb i delikatne skrobanie pozwoliło dostac się do środka. Jako że to diesel grzał się baaardzo długo . wyłałem na przednią szybe prawie dwa litry płynu do spryskiwacza z butelki i pomalutku skrobanko. Ciekawi mnie czy też było podobnie u was. W krakowie było tak wszędzie.

Właśnie sobie pzypomniałem. kiedy ja delikatnie lud ściagałem z szyb i próbowałem roztopić auto kobitka podeszła do swojego bach za drzwi ( nie wiem w jakim stanie zostały uszczelki). Zamiast skrobać szyby to ona co? hehe nie wiecie zabrała sie za skrobanie lodu z dachu i reszty karoserii. mi szczęka opadła i zastanawiałem się ile tego lakieru zeszło razem z lodem