Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog kierowcy RedBaron » Feralny wtorek







Prześlij sugestię
Wpis w blogu użytkownika RedBaron
Dodano: 14 lat temu
Blog odwiedzono 1378 razy
Data wydarzenia: 17.01.2011
Feralny wtorek
Kategoria: inne
Zdarzyło się to we wtorek. Pamiętny wtorek 9 lutego 2010. W trzecim tygodniu posiadania Red Barona. W dniu wypłaty. Miałem zatankować bak do pełna i pojeździć sobie troszkę. Żona tego dnia dowiedziała się od lekarza, że jest chora na ospę. Była u mnie w pracy i zostawiła mi receptę, żeby ją wykupił jak będę wracał do domu.
X będzie tutaj głównym bohaterem. X to koleś z którym ostatnio nawet nie najgorzej się dogadywałem w pracy. X pali trawę i ma dosyć ciekawe podejście do życia. Zbliżała się wypłata gdy powiedział mi, że jedzie na “zakupy” i może mi coś zamówić. Ja powiedziałem, że interesuje mnie dobra trójka. Była szansa na to, że X przyniesie mi zamówienie na następny dzień. Nie przyniósł. Stwierdził, że miał się widzieć z odpowiednim człowiekiem, ale ten człowiek najogólniej rzecz biorąc nie znalazł na to czasu. Założył, że spotka się tego dnia wieczorem, więc na kolejny dzień powinienem mieć to co zamówiłem. Jednak w ciągu dnia sytuacja się zmieniła. Dostał wiadomość, że do spotkania dojdzie jednak wcześniej. Będzie między 14 a 15 w okolicach wytwórni. Ucieszyła mnie ta wiadomość. X powiedział mi, że ma nadzieje, że spotkanie nastąpi bliżej 14 ponieważ o 15:30 musi być na Jasnej na odczulaniu. Z głupia powiedziałem, że ja najwyżej Cię gdzieś podrzucę jak będzie trzeba. Przekazał to swojej żonie, więc nie mogłem się już wykręcić. Czekaliśmy w pracy do 15. Musieliśmy już wyjść. Gdy prawie odjeżdżaliśmy X dostał sms’a informującego o tym, że nasz człowiek czeka na X w domu. X zadzwonił do poradni w której miał być na 15:30, zapytał czy może się spóźnić i w finale na późniejszą godzinę się umówił.Do delikwenta pojechaliśmy w okolicę Hiltona na Grzybowskiej i ku zaskoczeniu X miał już wszystko dla nas przy sobie. Pojechaliśmy na odczulanie. X wpadł na pomysł, że w związku z tym, że wszystko jest w jednym kawałku, a musimy się jakoś sprawiedliwie podzielić podjedziemy później do mnie, skorzystamy z mojej wagi i sensownie to załatwimy. Gdy X był na odczulaniu za pomocą sms’a sprawdziłem, że wypłata jest na koncie. Kończyły się papierosy, w domu nie miałem czystych płyt, także niewiele wcześniej powiadomiony przez X, że będzie za jakieś 20 min udałem się na niewielkie zakupy. Wypłaciłem pieniądze z bankomatu. Wszedłem do najbliższego sklepu i skierowałem swoje kroki na dół po schodach. Według tabliczek informacyjnych miały tam znajdować się komis i serwis GSM i zegarmistrz dorabiający klucze. Spodziewałem się, że w tym punkcie GSM mogę znaleźć czyste płyty. Niestety nie, ale zaczepiłem o zegarmistrza. Pytałem o obudowę do immobilajzera. Oczywiście nic takiego tam nie znalazłem, ale moją uwagę przykuły bryloczki do kluczy. Zwłaszcza jeden. Cały medalowy z widniejącym dumnie napisem Ford. Cieszyłem się bardzo z zakupu i nie mogłem się doczekać kiedy przeczepię brylok do kluczyków od mojej furki. Gdy zbliżałem się do samochodu zauważyłem, że X już stoi przy samochodzie i czeka. Schowałem więc breloczek do kieszeni. Ruszyliśmy w kierunku Bródna i tym samym Ząbek. Na Bródnie chciałem załatwić między innymi aptekę i kupić w niej leki dla żony. Całą drogę przegadaliśmy z X na temat bezpieczeństwa podczas podróżowania samochodem. “Ja wolę zaczekać, niech trąbią na mnie, wole zaczekać niż ryzykować.” – mówił mi X. Ja od dłuższego czasu (mniej więcej od czasu miłości do Probe) mam troszkę inne zdanie, ale sam też należę bardziej do tych czekających niż do tych ryzykujących. Podjechałem na znany mi parking przed docelowym kompleksem budynków, naprzeciwko szpitala bródnowskiego. Parking był zapchany po brzegi. Gdy jechałem wolno szukając miejsca, X wpadł na pomysł: “Dobra zostaw go po prostu, jak będzie trzeba to odjadę” – “OK” – odpowiedziałem, mając nadzieje, że konieczności odjazdu samochodem nie będzie. Mimo wszystko zostawiłem samochód odpalony z kluczykami w stacyjce. W budynku zeszło mi może 3-4 min. Gdy wyszedłem i stałem na czubku schodków widziałem, że X przygotowuje się do zawracania. Wszystko wskazywało na to, że zaraz wróci na parking i wszystko wróci do normy. Gdy byłem jednak na dole schodków zauważyłem, że X i co gorsza mój “proboszcz” nie stoi na pasie do zawracania. X zatrzymał mojego “proboszcza” na samym środku pasu zieleni między kierunkami ruchu, oczywiście aktualnie zasypanego śniegiem. Stał na tym pasie prostopadle do jakiegokolwiek kierunku jazdy.
No i zaniepokoił mnie pojazd B stojący w pobliżu mojego Probe z włączonymi światłami awaryjnymi. Gdy tak szedłem i powoli zbliżałem się do tego miejsca, coraz mniej wyglądało mi to na stłuczkę. Byłem w stanie przyjąć do wiadomości, że X zgasł samochód i że nie umie go odpalić – nie wie jak działa tam imobilajzer. Jednak z tych złudnych nadziei wyprowadził mnie widok potrzaskanych czerwonych części na asfalcie, które już teraz były dla mnie bardzo wyraźne. Stało się jasne, że wydarzył się wypadek. Nie mogłem zrozumieć tylko jak tak szybko. Na takim krótkim odcinku drogi. Trzeba mieć pecha. Wsiąść za kierownice samochodu kumpla, wiedząc o tym, że ten jego samochód to oczko w jego głowie. Widząc, pracując razem, że na dwóch jego monitorach widnieją tapety przedstawiające Forda Probe i słuchając ile można mieć w ciągu 8 godzin pracy do powiedzenia na temat samochodu. Gdy podszedłem bliżej okazało się, że w głowie człowiekowi generują się w takich chwilach obrazy dużo straszniejsze niż są w rzeczywistości.Oczywiście jeżeli mówię tutaj o moim kochanym samochodzie, który jeszcze 5 min temu nie miał nawet jednej ryski – to wszystko wygląda jak horror. Urwane lusterko i wiszące pozostałe po nim kikuty. Cały błotnik pogięty. Drzwi też oberwały. Co tu robić. Koleś miał gorzej. On na pewno dalej nie pojedzie. Złamane koło. W bagażniku rozbite 20 jajek, wylany olej słonecznikowy i Bóg wie co jeszcze. No i oczywiście Policja. Nie wystarczy oświadczenie. Ja jeszcze trochę skołowany, przejąłem się zagubionym imobilajzerem. W momencie uderzenia wszystkie drobno swobodnie leżące przedmioty przemieściły się gwałtownie. Znalazłem po siedzeniami m.in okulary, rysik do palmtopa. Za cholerę nie mogłem znaleźć imobilajzera. Jak odjadę ? Robiło się ciemno i coraz trudniej było szukać. X poszedł z myślą zakupienia latarki. Ja w międzyczasie znalazłem zgubę. Leżała spokojnie w popielniczce – super miejsce – pewnie sam go tam włożyłem, chyba że to wynik latania tego typu elementów po całym samochodzie w momencie zderzenia.
Ubolewając nad problemem i żaląc się X, że nie mam kasy na naprawę, wydobyłem z niego zobowiązujące słowa: “Ja naprawę biorę na siebie”. Po godzinie przyjechała policja. Jeden z mundurowych podszedł do nas. X przywitał się i powiedział, że chciał pisać oświadczenie, ale człowiek się uprał. W pierwszej chwili zostałem pomylony przez policjanta z poszkodowanym, ponieważ tamten siedział w samochodzie i nie było go widać. Policjant zobaczył dwa samochody, dwóch ludzi w ich pobliżu, uznał zatem, że jesteśmy bezpośrednimi zainteresowanymi. Szybko jednak wyprowadziłem z błędu policjanta. Wiedziałem, że gość już jest w złej sytuacji. X jako sprawca jest względem policji w dużo lepszej sytuacji. “Dlaczego on siedzi w samochodzie ?”, “co on tam robi ?”, “nie ma zamiaru tu przyjść ?”. Wysiadł z samochodu, z komórką przy uchu. Rozmawiał chyba z laweciarzem. Podszedł do nas, powiedział do policjanta “dobry wieczór”, skinął w przeprosinach, że musi dokończyć tą rozmowę. Potrwała jeszcze kila sekund. Poszkodowany jeszcze raz się przywitał i usłyszał:
“- Czy Pan jak kupuje samochód, to też Pan wzywa do tego Policje ?”
“- Nie rozumiem. Jest zdarzenie i zawsze mi mówiono, że najbezpieczniej wezwać wtedy Policję.”
“- Ten młody człowiek tutaj twierdzi, że przyznał się do winy i chciał z Panem spisać oświadczenie, a Pan z tego nie skorzystał”
“- Wie Pan nie zdarza mi się taka sytuacja dość często dlatego nie wiem jak postępować w takiej sytuacji, nie wiem jak ma wyglądać takie oświadczenie więc zdecydowałem się po Was zadzwonić”
“- No i dzwoni Pan na 112 my przyjeżdżamy, a tu się okazuje, że nie było do czego. Przyjechaliśmy tylko dlatego, że Pan nie chciał przyjąć oświadczenia. Teraz muszę ukarać tego młodego człowieka solidnym mandatem, tylko przez to, że podjął Pan zbyt porywcze kroki”
“- No to jeżeli możemy to załatwić w taki łagodny sposób, to przepraszam Panów bardzo i już piszemy oświadczenie”
“- Dobrze, jeśli jest Pan pewno to my odjeżdżamy, ale Pan musi zadzwonić na 112 i odwołać to zgłoszenie”
“Dobrze, tak zrobię”

Policjanci poprosili o usunięcie pojazdów w miarę możliwości. Odpaliłem samochód. Zatrzymali ruch. Musieli mi wszyscy pomagać, abym się wydostał z pokrytego solidną warstwą śniegu pasu zieleni. Wycofałem i zaparkowałem na parkingu poza drogą. Oczywiście jazda tym samochodem wydawała się nieco problematyczna ponieważ działanie układu kierowniczego i jezdnego po takim zdarzeniu i szkodach w jego wyniku zdecydowanie pozostawia wiele do życzenia.

Zeszyt został zakupiony i przystąpiliśmy tzn. X do spisywania oświadczenia – przynajmniej nie dostał mandatu.

Generalnie zdarzenie wyglądało tak:

X wyjechał z parkingu na dużą, kilku-pasmową, ruchliwą drogę. Na początku dojrzał miejsce gdzie można zawrócić. Rozpoczął przygotowania do zawracania, w jego przypadku było to zbliżenie się do lewej krawędzi i wykonanie prostego manewru. X twierdzi, że gdy zaczął się przemieszczać w kierunku lewego pasa, zobaczył, że po prawej stronie jezdni znajduje się wjazd w osiedle, gdzie mógłby spokojnie zaczekać na mnie. Wydawało mu się, że nie zdążył jeszcze opuścić pasa, że jest w połowie tego manewru więc po prostu usiłował wrócić na pas prawy. Okazało się w praktyce, że już był na środkowym pasie i powrót na pas prawy było pełnym manewrem zmiany pasa. X uważając, że wcale nie wykonuje zmiany pasa, bo przecież jeszcze żadnego nie opuścił, nie sygnalizując w ogóle manewru wpakował się bezpośrednio facetowi przed samochód. No i bum.

W praktyce wyszło, że chyba ja tylko mam pojęcie o tym co w takim oświadczeniu powinno się znaleźć. Po spisaniu wszystkich danych poszkodowany stwierdził, że wykona ksero z mojej polisy OC, a ja wpadłem na pomysł, że może dobrze jest mieć kopie tego oświadczenia, które spisał X. Tam napisał, że to on prowadził ten samochód, więc się nie wykręci. Później zaczęliśmy się zastanawiać co robimy z samochodem. Padł pomysł – garaż X w Wołominie. Dojechać tym do Wołomina – trochę ryzykowne – a po za tym uważam, ze jakby ten samochód trafił do garażu X, to nie zobaczyłbym go sprawnego przez najbliższe pół roku. Ja zdecydowanie chciałem jechać bezpośrednio do zakładu, który może się zając jego naprawą. I nie miałem tutaj na myśli usług ludzi w stylu mojego sąsiada Igora. Miałem na myśli najlepszy warsztat w okolicy. Jednak żona, która już wiedziała o całym zajściu, źle się czuła i potrzebowała leki, które miałem jej kupić w tej nieszczęsnej aptece i X, który nalegał, aby już odstawić ten samochód albo do mnie albo do niego pomogli mi w podjęciu decyzji, że samochodem próbuje jechać – przynajmniej do mnie do domu. Jednak po przejechaniu niewielkiego odcinka drogi uznaliśmy to za bardzo niebezpieczne. Pod ratuszem zauważyłem znak informujący o znajdującej się w odległości 200m myjni i warsztatu samochodowego. Dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że nie ma tam już warsztatu. Wracając zatrzymaliśmy się, bo jazda robiła się naprawdę niebezpieczna. Wtedy też X zaczął działać. Zadzwonił do żony, aby ta znalazła mu jakieś warsztaty i laweciarzy w okolicy. Ja wpadłem na inny pomysł. Zaraz obok nas był postój taksówek, a na nim dwie taksówki. Podszedłem do jednej z nich i przestraszonego taksówkarza zacząłem pytać o radę. O pobliski dobry warsztat, o leweciarzy. Taksówkarz powiedział, że ma tutaj w pobliżu zaufany warsztat w którym zawsze robił samochód jak coś złego się wydarzyło. Na pytanie o lawetę odpowiedział zdecydowanie, że dojedziemy tam o własnych siłach. Zadzwonił do szefa tego warsztatu i umówił nas – tzn. ochroniarz ma nam otworzyć bramę i wskazać miejsce do zaparkowania, mamy zostawić mu kluczyki i dowód rejestracyjny, a następnego dnia o 8:00 można pogadać na miejscu z szefem. Warsztat wydał nam się bardzo profesionalny i solidny. Zadzwoniliśmy po taksówkę, a że X miał bezpośredni numer do taksówkarza, który wskazał nam warsztat, zadzwonił do niego. Facet był wolny więc po nas przyjechał. Wróciliśmy do Ząbek. Żona poznała X. Dużo o nim ode mnie słyszała, ale widziała go wtedy pierwszy raz. Ja osobiście chyba po czymś takim bałbym się pokazać żonie kolegi, któremu rozbiłem samochód. Przynajmniej przez kilka pierwszych dni. Żona przyjęła to bardzo spokojnie. I w sumie tego nie przeżyła. Podsumowując to ja też jakoś specjalnie się tym nie przejąłem i nie wkurzyłem się na X. Uznałem, że jeżeli wszystko zapłaci tak jak trzeba i samochód będzie naprawiony to jest OK.
Następnego dnia X wziął urlop na żądanie i zaraz z rana pojechał do warsztatu porozmawiać z szefem. Dowiedział się, że robocizna wyjdzie około 3000 no i trzeba będzie postarać się o części. Zresztą jest to tylko wstępna opinia i jutro już będzie wiedział wszystko, ponieważ rozbiorą istotne w takich sytuacjach części. Tego samego dnia zadzwonił X i powiedział, że facet już wie wszystko i że najlepiej będzie do niego podjechać i to wszystko oglądnąć. Umówiliśmy się, że X przyjedzie po mnie do Ząbek i pojedziemy do warsztatu. Gdy przyjechaliśmy na miejsce serwis wydał nam się naprawdę porządny i profesionalny. Kazano nam zaczekać na szefa, bo to on zajmuje się tym Probe – to już dobrze zaczęło rokować. Sam szef czuwa nad moim samochodem. Przedstawił nam mozolnie przedstawiony kosztorys naprawy. Ze wszystkimi czynnościami mechaników przeliczonymi na roboczo-godziny, kosztem części zamiennych – oczywiście kosztem części fabrycznych – uprzedził nas żebyśmy się nie przejmowali całkowitą ceną usługi, która widnieje na kosztorysie – a widniało 16000 zł – ponieważ do sporządzenia tego kosztorysu użyte zostały ceny części fabrycznych. Robocizna po kosztorysie wyszła 3500 zł. Części obiecałem załatwić sam.
Numer telefonu do człowieka posiadającego dużo części do “proboszcza” dostałem od klubowicza Ford Probe Polska. Zadzwoniłem tam i okazało się, że wszystko dostanę i to po naprawdę dobrych cenach. Aktualnie czekam na ostateczną wycenę części wraz z kosztami pakowania i dostarczenia paczki. Z tego co mówi X to jak tylko koleś poda numer konta, natychmiast wysyłamy pieniądze i pchamy sprawę dalej. W tym wszystkim pewności co do tego, że będzie OK dodaje mi kilkakrotnie wypowiedziane przez X oświadczenie: “Dogodną sytuacją jest to, że ja te pieniądze na naprawę mam. Nie muszę ich kołować, pożyczać – po prostu mam tą kasę” Zresztą mówił też kilka razy, że bardzo zależy mu żeby w jak najkrótszym czasie auto było sprawne, w stanie identycznym jak w dniu tego feralnego zdarzenia.

W finale operacja zakończyła się szczęśliwie, ale do dziś zastanawiam się dlaczego go nie zabiłem :)
Ostatnia aktualizacja: 18.01.2011 08:13:55
Dodano: 14 lat temu
Dobrze że tak to sie skończyło, a co do takich wydarzeń znam tą chęć zabicia głównego sprawcy, ale wszystko sie dobrze skończyło. Pozdrawiam i szerokości
Dodano: 14 lat temu
Do Hipek_01: W sumie to nie chciałbym być w skórze X, gdyby powiedział, że nie pokryje szkody.
Dodano: 14 lat temu
Cóż, miłego człowieka spotkaliście, ja bym na pewno Policji nie odwołał, zbyt dużo słyszałem o ludziach odwołujących zeznania pod hasłem, że podczas zdarzenia byli "pod wpływem szoku" i nie skojarzyli co podpisują.

Zastanawia mnie też, dlaczego w ogóle zastanawiałeś się, że naprawę będziesz sam pokrywał...
Dodano: 14 lat temu
Do jaworznianin: Wyglądało. Ta sytuacja zdarzyła się prawie rok temu. Już nie ma po niej śladu. Ale wtedy... płakać się chciało :)
Dodano: 14 lat temu
uuuu nie dobrze to wygląda
Najnowsze blogi
Dodano: 9 dni temu, przez
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie. https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8 komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5 komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl