Dawno mnie tu nie było - aż 5 lat. Wtedy zamieściłem ostatni wpis o Freemoncie przy 90 tysiącach przebiegu. Krótko - samochód wciąż jest u mnie. Obecnie ma 144 tys. przebiegu i minął mu 11 rok. Wciąż zamierzam nim jeździć. Co się zepsuło - jedna poważna rzecz - zdechł efektownie alternator. Tak efektownie, że poszedł z niego dym, a ja przy tym sądziłem, że skończy się to pożarem. Akumulator japońskiej marki DENSO. Alternator padł mniej więcej w 10 roku życia samochodu i samochód wrócił do domu na lawecie. Nowy, już nie DENSO, bo ich nie produkują - ok. 850 zł. Co poza tym - gdzieś złapałem rozszczelnienie w układzie klimatyzacji, taki trochę dziwne, bo w stanie próżni w układzie wszystko jest OK. Raz na rok muszę uzupełnić 400 gramów czynnika na 1000 pojemności w układzie. Silnik odpukać pracuje bez zarzutu. Elektronika bez zarzutu. Układ przeniesienia napędu bez zarzutu. Zawieszenie - tutaj zasadniczo też bez zarzutu, ale przy 120 tysiącach przeprowadziłem gruntowną inspekcję zawieszenia i wymieniłem części podejrzane o zużycie. Przód nie wymagał interwencji. Z tyłu pojawiła się konieczność wymiany kilku drążków poprzecznych. Koszty raczej niskie, bo części są cenach 80-120 zł za komponent. Więc kompleksowa renowacja zawieszenia kosztowała dosłownie kilkaset złotych na solidnych częściach plus robota. Przy okazji wymienione zostały końcówki drążków kierowniczych (obydwa), bo jeden zaczął być nie bardzo. Wymieniłem też akumulator. Oryginał działał 10 lat (bezkwasowy) i wciąż działał dobrze. Pomyślałem jednak, że nie dam mu szansy na zaskoczenie mnie awarią. OK, co z karoserią - nic się nie dzieje, nic nie rdzewieje. Podłoga - nic się nie dzieje, ale perforacja wymaga już zaopiekowania. Natomiast amerykańska koncepcja instalowanych komponentów zawieszenia zakłada, że wszystko co żeliwne lub stalowe grubości ręki jest niezabezpieczone więc ruda żyje. Pomimo wszystko tzw. sita nie ma, a samochód bez problemu przechodzi przeglądy rok po roku. Wnętrze - dbam o wnętrze, więc jest czysto. Ślady zużycia na fotelach, konsoli, tapicerce - nie ma, tzn. pewnie w stosunku do nowego coś można znaleźć lecz nie w tym rodzaju, że coś wyblakło, odpadło, odprysło, pękło, rozpruło się etc. Świerszcze - nie mam świerszczy w samochodzie. Co mi sprawiało problemy - hamulce. Doskwierały kłopoty z wichrującymi się tylnymi tarczami, które po zmianie na BREMBO plus miększe klocki BREMBO ustąpiły. Doskwierały problemy z klinującymi się klockami hamulcowymi średnio raz na 3 lata. Przednie tarcze są wciąż oryginalne. Są z tak twardego odlewu, że się nie zużywają. Samochód przeszedł też gruntowny przegląd układu hamulcowego. Wymienione zostały wszystkie tłoczki i uszczelki oraz zweryfikowane wnętrze cylinderków. I tu ciekawostka - przednie tłoczki są z tworzywa ABS a nie metalu jak zazwyczaj to bywa. W 2023 r. samochód dostanie nowe tarcze z przodu ponieważ na wewnętrznych rantach tarcz wyszła typowa dla tarcz rdza. Więc jak widzicie, samochód jest doglądany, a naprawy wynikały z troski o utrzymanie niezawodności a nie z powodu awarii (poza alternatorem - jak to u FIAT-a bywa). Ogólnie co sądzę o zakupie tego samochodu z perspektywy ponad 10 lat? To była dobra decyzja. Samochód okazał się być niezawodny (z wyjątkiem awarii alternatora, czego się spodziewałem). Z chęcią kupiłbym kolejny podobny zza oceanu. Póki co przy obecnych wariackich cenach samochodów, Freemont wciąż jeszcze będzie mi służyć.
Nie może być....
Miło Cię widzieć tutaj ponownie. Cieszy fakt, że o AWC nie zapomniałeś
Z górki, czy pod? 🤣
A Twój Fiat to jeszcze drugie tyle zrobi... ceny nowych powariowały, dlatego kolejne kupiłem też najtańsze z możliwych dla układu 2+1.
Widać, że auto masz zaopiekowane, dlatego jazda cieszy, bo nie ma niespodzianek. I oby tak dalej, bo jak piszesz, jeszcze u Ciebie pojeździ!