28.06 przywital mnie jak kazdy inny dzien. 6.30 beeepeepbeep budzik, szybkie poranne ogarniecie sie, sniadanko i pytanie od mojej cioci z ktora mam przyjemnosc mieszkac w UK "jedziesz ze mna do roboty, mam jedno miejsce wolne". Tak wiec zostawilem moja granatowa luxtorpede pod doem i cale ku**a szczescie.
W Hinckley (miasto gdzie pracuje) o 2 zaczal padac grad wielkosci pilek do golfa. Wszystkie samochody poobijane, kilka zbitych szyb (w tym przednia nasza) a civic bezpieczny na podjezdzie 16 mil daej jak stal tak stoi :D
Jakby straty w samochodach byly niewystarczajace to w fabryce pozarywane kartonowe sufity, zalana serwerownia, maszyny do tworzenia matryc, biura, hala do pakowania, jeden wielki burdel. 15 minut ulewy i gradu wystarczylo, by sparalizowac cale leicestershire.
Polecam fotki na thisisleicestershire.co.uk
Pozdro