Dzisiaj mój tata zmienił samochód. Od ponad dwóch lat jeździł Mercedesem E-klasą 3.0TDI Kombi. Jako, że czas odpisu (samochód firmowy) zbliżył się niebezpiecznie do końca, postanowił rozejrzeć się za czymś "nowym". Jako starszy pan z siwymi włosami lubuje się we wszelakich limuzynach. Wybór padł na.... Saaba 9-5 z 1998 roku z 2.3 litrowym silnikiem benzynowym (+LPG sekwencja). Saab ładny, szwedzki, czarny, idealny.

Zaczęliśmy przekładać rzeczy. Po dwóch godzinach szperania znajdywaliśmy coraz to nowsze miejsca chomikowania przedmiotów. Na pierwszy ogień poszły schowki przy drzwiach, zawierające stare atlasy, paragony, jakieś papierzyska, katalogi, parasolki, cukierki, papierki, kalendarzyki, karty bankomatowe(!) i inne pierdółki. Podłokietnik zaskoczył kolejną cenną szmatką do przecierania wszystkiego, schowek od strony pasażera straszył niezliczoną ilością kaset z najnowszymi hitami lat 80, a kieszenie za fotelami wszelakimi reklamówkami. Jednym słowem DWA WIELKIE wory przedmiotów, które "powinny być w każdym samochodzie".

Na moje zdziwienie tata odpowiedział: patrz, tyle jeździsz, pewnie masz podobną kolekcję rzeczy, które "powinny być w każdym samochodzie". Niestety, ze smutkiem odparłem, że w schowku mam jedną gąbkę, szmatkę, ładowarkę telefoniczną, notes i latarkę.
Zapadła cisza.


A...ile wy macie przedmiotów, które "powinny być w każdym samochodzie"?