HINDUS Z WIZYTĄ U JARKA W SANDOMIERZU NA NAJDŁUŻSZEJ SWOJEJ WYPRAWIE - 956km
Umówione spotkanie na 12:00 w Sandomierzu, więc trzeba wcześnie wyjechać. Pobudka o 3:00 toaleta, kawa(musi być) i 3:40 zajeżdżają pod mój dom Michał z Gośką. Szybki załadunek do Hindusa i w trasę. Jednak naprawdę niezamierzenie po kilku kilometrach jechaliśmy w rajdzie. Ulica Nowotoruńska(wyjazdowa) skończyła się nam w połowie, a dalej objazd(kto to znakował?). Pojeździliśmy po jakichś betonach, krzakach, lasach, a przejazdu jak nie ma, to nie ma. Po dwóch kółkach podjechaliśmy pod radiowóz i okazało się, że trzeba się cofnąć parę kilometrów i jechać inną trasą. Tak też zrobiliśmy. Dalej szło jak po maśle. Pani z navi mówiła nam jak jechać, a pan ostrzegał przed suszarkami. Pierwsze tankowanie na S7(8,44l/100km- w tym połowa z klimatyzacją). Na miejsce dotarliśmy 30min. przed czasem. Jarek nawet wdrapał się do góry, żeby nas eskortować na parking nad Wisłą. Po chwili podjechał bielutki ON z babcią Elą na pokładzie. Były misiaczki na powitanie, a zaraz potem zjawił się Leszek. Myślałem, że teraz pojedziemy na kwaterę zawilżyć ciała i gardła, ale takie numery to nie u Jarka. Leszek został pilnować naszych samochodów(cwany), a my poszliśmy do wąwozu Królowej Jadwigi(oczywiście pod górę). Na 2/3 trasy nie mogłem już złapać powietrza, a to dopiero początek. znowu pod górę, pod górę, pod górę. Później jarek odpuścił już nam, bo widział chyba, że padamy. Najlepiej było z góry, bo najłatwiej, no i wreszcie koniec moich męczarni. Dalej zrzuta i zakupy w Kauflandzie(kto to zje?). Pozostało tylko jechać za Jarkiem na salony do Kazika. Jak to Jarek musiał nas obwieźć każdą drogą pomiędzy sadami. Na miejscu nikt nie wiedział gdzie jest. Krótki wypakunek, zaklepanie swoich wyrek i wreszcie laba. Słychać strzały zawleczek złocistego, badanie jego wilgotności(to my), ale Jarek już rozpala grylla i pieczenia była chwylla. Tu zaczęła się biesiada(oj, działo się) i czekanie na etatowego spóźnialskiego(niestety nie zdradzę kogo- haha). Spanko ok.2-giej, kawa poranna 6:45, śmietana(bo piwo z rana jak śmietana)7:00, 7:30 druga śmietana, 10:00 przyjazd wodza Jarka i ucieczka babci Eli. Następnie załadowani do Xedosa ruszamy na podbój Sandomierza, a za nami marcingp z rodzinką. Jak zwykle trzeba było walić pod górę, ale warto było, bo starówka ma swój urok(i laseczek tam dużo). Zaczęliśmy od kretowania w podziemiach. Na początku poczułem ulgę, że wreszcie z góry na dół, ale jak na koniec usłyszałem od naszej przewodniczki, że jesteśmy najgłębiej(12m od poziomu), to pomyslałem: toż to już plaga tych górek, ale żeby naszych nie zawieźć jakoś się z tej pułapki wydostałem. Teraz następny - marcingp z rodziną nas pożegnał. żeby odreagować te wspinaczki poszliśmy do portu(stale z góry-hurra!) i na Albatrosie zrobilismy rundkę wzdłuż królewskiego Sandomierza. Po pół godzinie kapitan nas chciał wyrzucić na ląd, więc Jarek go obdzwonił jego własnym dzwonem kapitanskim. Kierunek baza usłyszałem i potem się zaczęło dopiero balangowanie(stąd pomysł powrotu dopiero w środę). Dla wymęczonych przydały się wyrka i ledwo człowiek wstał rano to donośny głos(podobny do Jarka) oznajmiał wyjazd w Góry Pieprzowe. Tym razem się nie dałem podejść i wjechaliśmy do góry od tyłu. Odważniejsi poszaleli na stromych zboczach, krótkie pożegnanie i w drogę powrotną. Na S7 następne tankowanie(9,02l/100km całość z klimą). Podczas popasu w McDonaldzie w Żyrardowie telefon z domu informuje, że w Bydgoszczy tylko 8st., a my w krótkich gaciach i na boso. Już kawałek dalej na tablicy drogowej potwierdzona temperatura 8st. i tak już do Bydgoszczy(tankowanie- 7,77l/100km- bez klimy).
Miał to być wpis do motobloga, ale parę zdarzeń zadecydowało, że idzie jako dziennik pokładowy:
1. najdłuższa podróż hindusa - 956km
2. Na liczniku po drodze widzieliśmy cztery kosy - 7777km
3. Zawiózł na zlot 1/3 jego uczestników
4. Pokazał jak jeździć tanio na zloty:
Koszt paliwa na 956km - 228,88zł
Jeśli podzielić to na 3 osoby to będzie 956km - 76,29zł
1km - 0,08zł i to przy 3 osobach(a jak więcej?)
TAK TO MOŻNA WSZĘDZIE POJECHAĆ NA ZLOT, PRAWDA?
Coś o tym wiem , szacunek dla Was .
Ps.Coś się może wymyśli ?
Kiedy się wybieracie na połów ?
Idziesz z nami?
Hindus zasłużył na pucowanie i woskowanie