No i stało się, kupiliśmy i10, jako drugie auto w rodzinie, ale po kolei.
W lutym Suzuki zaliczyło poważną awarię, skończyło się na wymianie silnika, turbo, rozrusznika i kosztem ponad 4 tyś. zł. Po ponad 2 miesiącach mogliśmy się znów cieszyć jazdą Suzuki, myśląc, że po zainwestowaniu i naprawieniu Suzi posłuży nam jeszcze długo. Niestety po niedługim czasie zaczęła dawać o sobie znać skrzynia/sprzęgło. Co jakiś czas po wrzuceniu 2. biegu auto nie chciało jechać i wchodziło na wysokie obroty.
Wtedy zaczęliśmy rozważać kupienie nowego, małego i taniego auta, które posłuży nam przez 7-10 lat. W tym czasie w naszej okolicy zaczęła parkować nowa Dacia Sandero, zainteresowała nas dość ciekawym designem i po sprawdzeniu na stronie producenta okazało się, że auto rozmiaru kompaktu można mieć za nieco ponad 40 tyś zł. Umówiliśmy się na jazdę, ale o dziwo salony w okolicy nie posiadały do jazd testowych "normalnych" Sandero tylko wersję Stepway. Zostało to wytłumaczone tym, że producent promuje Stepway jako bardziej stylowe auto, ale my nie chcieliśmy dopłacać ponad 10 tyś zł. za to że auto ma relingi i jest wyżej zawieszone. Niestety jazda nie przekonała nas do tego auta. Nawet moja żona stwierdziła, że jest strasznie plastikowo i topornie działa.
Po powrocie z wakacji zaczęliśmy się mocniej zastanawiać nad sprzedażą Swifta, zanim się zepsuje na dobre, i zakupem nowego. Ze względu na to że posiadamy już Hyundai i30, postanowiliśmy sprawdzić co oferuje Hyundai Okazało się że i10 jest dość "ładne", a jak wiadomo to jeden z ważniejszych argumentów dla kobiety zaraz po kolorze.
Kontaktując się z salonami okazało się, że jest ciśnienie, aby sprzedać jak najwięcej aut które stoją już gotowe. Wszystko przez najnowsze limity emisji CO2 i nową homologację aut rejestrowanych po 1 września 2018. Zaprzyjaźniony salon zaproponował mi auto w wersji GO!, które stało u nich w salonie. Umówiliśmy się na jazdę próbną i obejrzeć oferowany model. Kolor był jeszcze ładniejszy niż na zdjęciach.
Zaproponowano nam, oprócz standardowych promocji dodatkowy rabat za to że to już drugie auto, które u nich kupujemy. Zaproponowano również odkup Suzuki. Po szczegółowych oględzinach w serwisie okazało się, że stan jest jeszcze gorszy niż się wydawało. Okazało się, że prawa podłużnica była spawana, a ze sprężarka klimatyzacji przecieka, nie wspominając o skrzyni i sprzęgle. Pomimo tych wszystkich felerów salon odkupił Suzuki a my pozbyliśmy się problemu.
I tak 30 sierpnia odebraliśmy auto. Do dziś auto przejechało jakieś 150 km. Auto będzie robiło ok. 10, może 12 tyś km roczne, co po 10 latach (mam nadzieję, że da radę) będzie miało jakieś 120 tyś km. Poniżej kilka zdjęć.