Wpis w blogu użytkownika
MaArek77
Dodano: 9 lat temu
Blog odwiedzono 998 razy
Data wydarzenia: 17.06.2015
Ile tak naprawdę kosztuje nowe auto
Kategoria: obserwacja
No ja jeśli już za taką kwotę to nowego auta nie kupie.
A moja druga połówka twierdzi że nigdy nie kupi auta droższego niż za 50 tysiaków.
Chyba że wygra w Lotto ale żeby wygrać trzeba grać…
Ale nie o tym rzecz. Zacząłem tłumaczyć że ta stówa czyli 25 tys. Euro to niedrogo. No biorąc pod uwagę realia bogatych krajów Europy Zachodniej bo dla Polaka to spora kwota.
No ale sedno sprawy także nie tkwi w tym.
Załóżmy że auto w salonie kosztuje 100 tys zł czyli 25 tys. Euro.
Ot taki doposażony Opel Astra z mocnym dieslem czy średniej klasy limuzyna w benzynie w miarę bazowo wyposażona.
A co składa się na tą cene:
- przede wszystkim opłaty dla Państwa, ci złodzieje nie znają umiaru i VAT w Polsce to 25% czyli stawka najwyższa, podczas gdy w Niemczech 19%. Zatem 25 tys. zł czyli ¼ ceny oddajemy za nic złodziejom. Rozumiem podatki i obciążenia muszą być ale nie wystarczyłoby 15 % ?
- marża dealera, no musi z czegoś żyć, jaka jest, z tego co wiem to między 10-20% chociaż tego nie wiadomo, zależne jest od marki. Niektórzy dealerzy dają rabat kwotowy wysokości góra 5-6% a zdarzają się tacy co opuszczą 10% ale są posądzani że idą na minimalnej marży. Czyli załóżmy że 15 tys. zł.
- marża importera, no tam zarabiają nieźle, biorąc pod uwagę że wyprzedaż rocznika to upust o 5 czy 15 tys. zł. Myślę że marża wynosi tyle samo ile ta dealera. No hurtownik powinien zarobić mniej a sprzeda więcej. Kolejne 15 tys. zł.
- opłata celna i akcyza możemy ją pominąć przy naliczaniu VAT, obecnie auta z UE nie są objęte opłatami celnymi. No a akcyza to zaczyna podwyższać kwotę jeśli auto ma pojemność powyżej 2 litrów.
- marża producenta. Obawiam się że ten zarobi mniej niż dealer i importer. No ale sprzedaję setki tysięcy aut więc ilość robi swoje. Załóżmy że 10% - naprawdę nie orientuję się ile to jest ale bywają zwyżki cen, ostatnio skoda ogłosiła że producent podnosi ceny średnio o 4%. Koszty wytworzenia rosną. Zatem doliczmy 10 tys. zł.
Podsumowujemy:
- haracz dla Państwa (VAT, itp.) – 25 tys. zł
- marża dealera –15 tys. zł
- marża importera – 15 tys. zł
- marża producenta – 10 tys. zł
Razem 65 tys. zł. A wyliczenia dotyczyły auta wartego 100 tys. zł. Czyli realnie jest ono warte 35 tys. zł, tyle kosztuje jego wytworzenie.
Zatem czy nowe auto kosztujące 100 tys. zł jest drogie, obawiam się że jest śmiesznie tanie, że to kwota niska ale aż boje się co można wyprodukować przy cenie katalogowej na poziomie 40 tys. zł ?
To chyba totalny bubel. Dlatego też dobre auto musi kosztować i uważam że 200-250 tys. zł to realna kwota która odzwierciedla solidność konstrukcji. Skoro ma być dobre to musi kosztować.
Pomijam fakt iż dzisiaj wszechobecna elektronika chociaż jest tania to nie tak trwała i ona obniża jakość nowych aut. Ale technologie, nowinki techniczne, jakość materiałów to wszystko musi mieć wymiar w cenie końcowej.
Najnowsze blogi
Dodano: 17 godzin temu, przez FranzMaurer
Jakby nie mówić, dałem się zaskoczyć zimie w tym sezonie...:P Co prawda obserwowałem prognozy zarówno w słuchawce, jak i w telewizorze (o eksperckich poradach radiowych nie wspomnę), ale ...
4
komentarze
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 19 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Otrzymałeś odpowiedzi od osób które mają jakieś pojęcie w temacie, a Ty dalej uparcie swoje - bo Ty w to nie wierzysz...
Na większości aut popularnych marek dealerzy mają marżę 4-6%. Jeżeli dealer dał Ci upust 3-6% to policz sobie ile dealerowi zostało? A dlaczego dealerzy czasem sprzedają auto na zero? Bo jak robią plany (ilościowe, jakościowe) to dostają bonusy od importera.
Podsumowując - najczęściej auta są sprzedawane z marżą 0-2%.
Też mi są znane przypadki większych upustów niż te 6%, ale albo to dotyczy flot, albo auto jest sprzedawane pod wodą.
Co do wyprzedaży rocznika. Sam napisałeś, że to importer opuszcza cenę auta. IMPORTER, a nie DEALER! Więc upust z wyprzedaży nijak się ma do marży dealera.
A serwis to nie tylko przeglądy. To również sprzedaż akcesoriów, części, naprawy gwarancyjne, powypadkowe - a to wszystko jest dodatkowym zyskiem dealera.
http://www.goldenline.pl/grupy/Motoryzacja/motoryzacja/czemu-nowe-samochody-sa-takie-drogie-i-kto-na-tym-zarabia,965642/s/1
I co wywnioskowałeś, że na czym się zarabia ? Prostym przykładem jest Volvo i legendarne kanciaki. Volvo weszło do Stanów na otwierało salonów, serwisów itp i upadło a dlaczeo? A dlatego, że kanciaki się nie psuły proste i logiczne dla myślących.
- wyprodukowanie auta 35 tys. zł
- marża producenta 10% czyli 3500 zł
- następnie od około 39 tys. zł marża importera 15%
- daje to razem 45 tys. zł
- marża dealera 10% czyli ok. 50 tys zł
- haracz od państwa (VAT i inne 25%) - ok 64.000 zł
Tu rzeczywiście jak od dołu to się nie zgadza. Czyli koszt wytworzenia auta jest wyższy. Przyjmujemy że 50 % wartości
Argument z serwisowanie w ogóle nie trafiony.
Serwis jest zazwyczaj w nowych autach co 30 tys. km lub co roku.
Wiec statystyczny Kowalski będzie w okresie 2 letniej gwarancji w serwisie najwyżej 2 razy.
Zapłaci od 500-1000 zł za wszystko wraz z materiałami i usługą zależnie od tego czy to fiat bądź dacia czy vw lub mazda.
Chyba że jest to jakieś drogie auto.
To zysk wyniesie kilka stówek. Po 2-3 latach juz do ASO nie jeździmy, chyba że to auto firmowe.
A dzisiaj floty tez tna koszty i nie trzeba nawet na gwarancji jeździć do Autoryzowanego serwisu.
No chyba ze to Kia która ma 7 lat gwarancji i jest 7 letni przymus do ASO
Powiedziałem że znane sa przypadki w skodzie że daja 10% jeden dealer.
Odpowiedziano mi ze on jedzie prawie na zerowej marży.
W takie pierdoły nie wierze że ktoś sprzedaje auto tylko aby dopisać sztukę do podsumowania i aby życ z serwisu.
Koledzy przesadzili że marża do 3% jak dealer daje spokojnie 3-4% każdemu jako upust.
Tutaj absolutnie sie nie zgodze.
A skoro importer opuszcza na wyprzedaży rocznika kilka tysiaków to jego marża tez nie może być śmieszna.
Przecież to nie instytucje charytatywne - oni z tego żyją i zarabiać muszą i nie po 100 zł na aucie !
W większości wypadków jak dealer ma na aucie 2% marży to uważa, że jest dobrze sprzedane auto.
Często samochody sprzedaje się na zero, a zdarza się, że nawet pod wodą. Duże marże dealerów to mit. Ludzie myślą podobnie jak Marek77 - nie mają zielonego pojęcia, że sprzedając samochód za 100 tys można na nim nie zarobić ani złotówki.
Tak więc autorze wpisu - marża dealera na aucie za 100 tys jest najczęściej w przedziale 0-2000 zł, a nie 15 000 jak napisałeś!
Na własnym przypadku wiem, że diler na aucie za 60tys. zarabia np. 200-300zł i to nie pomyłka! No ewentualnie jak wyrobią plany mogą mieć jakąś premię. Większy zysk generują na sprzedaży leasingu czy ubezpieczeń. Marża na autach to przeszłość salony żyją z serwisów, bo większość wyrabia plany i idzie na ilość!
Znajomy kupując ostatnio auto usłyszał i widział zresztą fakturę, na której było, że dołożyli do auta 170zł - miał ofertę z innego salonu ale oni chcieli nie stracić klienta!
Wnioski twoje obliczenia są śmieszne. a rabat importera to też nie 15% ceny gdyż przy zakupie auta przez pracowników dla siebie (rabat pracowniczy) właśnie z tego mają niższą cenę i nie kupują aut taniej aż o 15%!
Podsumowując sam byłem w szoku z czego oni żyją!?
POzdrawiam
Wartosci sa oszacowane przeze mnie. Jesli kolega ma inne propozycje wedlug swojej wiedzy to proszę podac.
Nie twierdze ze te procenty sa pewne
Ja jestem z tych co nabierają sie na te ładne plastiki, mimo że kolega ma swoje racje tak pisząc. Jestem perfekcjonistą, każda gałka musi być idealna, aby pasowało wszystko musi być takie jak chcę.
Po prostu taki zwykłym autem już jeżdżę, owszem ma kilka bajerów. Ale apetyt rośnie w miarę... i następne auto musi mieć juz więcej a nie mniej.
Człowiek przyzwyczaja sie do komfortu i gadżetów.
A sama moc mnie nie bawi, chce szybko, oszczędnie i komfortowo.
Bo rzeczywiście skoro bez bajerów to czy to ważne czy jest to klasyczny mercedes tez ładny czy nowy golf ale goły. Tylko że ten nowy mniej wytrzymały i drogi i wrażenia nie robi bo golas taki jakich setki na ulicach.
Może na stare lata będę wolał od szyku nowości klasyczna elegancje i wtedy mercedes oldtimer będzie robił najlepsze wrażenie również na mnie.
Na razie sie odmładzam
Ja osobiście wolałbym Mercedesa 190. Byle tylko z klimatyzacją
A zgadzam się ze biedny człowiek nie może kupować byle czego.
Tylko ze czasem warto. Bo przecież tablet za 500 zł skoro pochodzi 2 lata w okresie gwarancyjnym to i tak po przykładowo 3 latach jest już przestarzały. Wiec po co kupować dużo lepszy za 1500 zł i przepłacać 3 krotność jak i tak ten lepszy za 3 lata także nie będzie wiele wart technicznie.
Kwestia wyważenie stosunku wartości produktu do ceny.
Też zrozumiałem że auto renomowanej marki z lat 90-tych, z dobrym dieslem lub benzyną bez downsizingu i z rozsądną ilością elektroniki przy tym super wykonane to optimum (mercedes, audi).
Tylko te auta to maja już swoje przebiegi.
No ale mnie interesuje coś innego, wole mniejsze i nowocześniejsze i bajerami. I pogodziłem się z faktem że te nowsze psuja sie już po 10 tys. km lub wcześniej, że ich życie skalkulowane jest na 200 tys. km
No ale trzeba iść do przodu a nie zatrzymywać się czy wręcz cofać.
Inaczej cały cza jeździłbym słabym i głośnym golfem (reszta w nim pasuje mi idealnie). Teraz chce więcj niż tylko przemieszczać sie, chce stylu, bejerów, wyglądu, mocy i tego co nowoczesne.
Mam swoja taka zasadę, biedny człowiek nie możne kupować tanich rzeczy. Jakość kosztuje ale i służy na lata.
W latach 70' specjaliści z Porsche, wtedy jeszcze znakomita kadra inżynierska, obliczyli że wzrost nakładów materiałowych o 30% jest w stanie wydłużyć żywotność pojazdu nawet o 50%.
Mowa o projekcie Porsche FLA (Forschungsprojekt LangZeit-Auto)
Zadano sobie wówczas pytanie: czy warto?
Opdowiedź była nagatywna, gdyż przekładając to na dzisiejsze realia bazowy VW Golf musiałby kosztować 100-110 tysięcy złotych, a tego nie przełkniętoby nawet na Wörthersee.
Ponadto, nie psułby się niemal wogóle.
Wpadli za to na inny pomysł: by mydlić ludziom oczy gadżetami i milusim w dotyku plastikiem.
I to działa.
Kasa płynie szerokim strumieniem, a jak się auto psuje to strumień zmienia się w rwący potok.