Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog auta FSO Polonez Poldziu » Jak to jest jadąc na rajd, zostawić rozum w domu, a zabrać tylko adrenalinę







Prześlij sugestię
Wpis w blogu auta FSO Polonez
  • przebieg 170 000 km
  • rocznik 1980
  • kupione używane w 1983
  • silnik 1.3
Dodano: 13 lat temu
Blog odwiedzono 1063 razy
Data wydarzenia: 26.11.2011
Jak to jest jadąc na rajd, zostawić rozum w domu, a zabrać tylko adrenalinę
Kategoria: inne
Jak w tytule, pod koniec lat 80-tych brałem udział w Mistrzostwach Okręgu Bydoskiego w KJS(Konkursowa Jazda Samochodowa). Szło mi bardzo dobrze, bo mogłem zostać mistrzem w klasie 1500ccm, a ponieważ startowałem jednocześnie w Mistrzostwach Polski w Nawigacji Samochodowej gdy zbiegły terminy obu imprez wybrałem wyższą rangę, czyli nawigację. Jak sobie wyliczyłem to mimo opuszczenia eliminacji KJS, jeśli wygram tą we Włocławku(u Ciebie Łysy) to nadal będę się liczył w walce o I-sze miejsce. Przystapiłem do przygotowania poldka(a właściwie jego silnika) do tej eliminacji. Mianowicie kupiłem nowe uszczelki do kolektorów ssącego i wydechowego i do nich doszlifowałem i wypolerowałem oba kolektory i głowicę. Do głowicy założyłem swój, ale napawany przez Świątka(polski guru od wałków rozrządu) wałek rozrządu zrobiony nna rajdy wyczynowe(kąt wyprzedzenia zapłonu przeszedł z 4st. do 19st.). Po tej poprawce silnik z 75KM doszedł do 108KM(sprawdzałem na hamowni, lecz już dokumentu niet).
Teraz nastąpił wyjazd do Włocławka. Jak dojeżdżalismy do Włocławka to spotkała nas wielka burza i ulewa, ale miasto przywitało nas już bez nich.
Teraz biuro rajdu i zgłoszenie załogi, opłacenie wpisowego, numery startowe na klatę(czyli drzwi) i oczekiwanie na start.
Był to parking wylany betonem i to nie gładkim, a że I-sza SZ była tam, to chciałem wypróbować jej przyczepnośc. O dziwo zacząłem kręcić bączki na swoich nowo nalanych oponach(Młodzi nie wiedzą na czym się za komuny jeździło). Mówię sobie - jest dobrze. Pochwili staję na starcie i daję z siebie(i z poldka) wszystko. Niestety potrąciłem 2 słupki. Myślę sobie, to już koniec marzeń o tytule, ale że nigdy nie odpuszczam ruszyłem dalej w trasę. Pojechaliśmy gdzieś za miasto na nowo oddany odcinek drogi. Po tej burzy i deszczu połowa jej była już sucha, a reszta mokra i z kałużami. Następna próba polegała na wystartowaniu z lini, przejechaniu jak najszybciej do następnej lini(ok.400m) i na tej lini włączano pomiar czasu, nastepnie(400m) pełen gaz i stop z linią między kołami. Ja na adrenalinie (bez mózgu chyba) powiedziałem sobie, że odrobię teraz straty, choć częściowo i stało się pedał w podłodze był za długo i żeby wyhamować na lini musiałem się starać, lecz przy pierwszej próbie hamowania na tej sucho-mokrej nawierzchni dostałem już uślizg boczny. Udało mi się z niego wyjść, ale z następnego klepnięcia w hamulec już nie. Znalazłem się na lewej stronie jezdni i tył zaczął uciekać w lewo, aż wyjechał na pobocze i koła zawisły w powietrzu. W tym momencie zahaczając progiem lewym o podłoże zrobiliśmy salto poprzecznie(wyskakując 2m nad szosę), a następnie salto wzdłużne odbijając się dachem
spadając na koła między drzewami(średnicy ok.30-40cm). Pierwsze co pamiętam jak wychodziłem z auta(chciałem zobaczyć pod maską co się stało), to krzyk organizatorów: "żyją". Ja ustawiłem akumulator na swoim miejscu, żeby nie było zwarcia i spojrzałem do góry(ok.5m wyżej była szosa). Zaraz pobiegłem sprawdzić, gdzie można samemu będzie wyjechać z tej pułapki, bo wcześniej odpaliłem silnik i chodził. Około 100m do tyłu trasy było tylko 1,5m. Jak wróciłem do samochodu to pilot zbierał poziomki(był w szoku). Znalazłem moją przednią szybę na dole skarpy(całą mimi,że to była hartowana).Załadowałem pilota do samochodu i poprosiłem zawodników, żeby mnie ubezpieczali jak będę skosem wyjeżdżał na drogę(rajd został chwilowo zatrzymany). Udało się za pierwszym razem. Po wyjeździe zmieniłem koło, bo felga była mocno krzywa i poprosiłem kolegę żeby jechał w zasięgu mojego wzroku(licznik już nie działał). Objechałem za nim kilka prób i przed próbą na czas na 1km(start z lini i meta lotna) zaczął mi odjeżdżać. Pedał w podłogę i go gonię. Wjechaliśmy na tamę we Włocławku. Przy końcu jej kolega dał mocno po hamulcach i widziałem rozbryzg wody z kałuży jaka była po burzy. Pamiętając moją przygodę bałem się tam mocniej hamować(żeby ni spaść z tamy na dół) ina luzie wpadłem dużą szybkością w tą wodę. Pilot zasłonił się papierami rajdowymi, a ja dostałem prysznic(szyba przednia była za siedzeniem), ale się udało przejechać wodę. Na tej próbie szybkości pilot trzymał jedną ręką swoją czapkę, a drugą ręką moją(obie na głowach). Szkoda,że tego nikt nie sfilmował,bo śmialiśmy się z tego parę lat. Dalej jakoś dojechałem do mety. Wszyscy oglądali mojego poldka z pogniecionym dachem i bez szyby, a my w tym czasie jedliśmy obiadek. Nadeszła chwila ogłoszenia wyników. Okazało się, że w pierwszej próbie miałem tak dobry czas, że te 2 potrącone słupki i tak dały mi 2 miejsce w tej próbie i niepotrzebnie rozwaliłem auto. W tej eliminacji zajęliśmy 3 miejsce, a nagrody wszyscy wybierali sobie sami, ale nas potaktowano inaczej. Dostałem apteczkę ze zdaniem: "takiemu zawsze może się przydać". Po tym przykleiłem szybę taśmą i wróciliśmy do Bydgoszcy. Pilot(mój sąsiad przez ścianę) po wyjściu z auta doznał drugiego szoku, dopiero wówczas zrozumiał jak mało brakowało do nieszczęscia, bo samochód po tygodniu jechał już w następnym rajdzie.

Chciałbym, żeby to dla Was było przestrogą. Nie zapominajcie o rozumie, gdy wsiadacie do swojego auta.
Teraz z uśmiechem to wspominam, ale niewiele brakowało, żebyście mnie nawet nie znali.
Ostatnia aktualizacja: 19.11.2012 12:33:10
Dodano: 13 lat temu
jakie dokładne nazywy tego co się dzialo z samochodem :D
brawo! :D
Dodano: 13 lat temu
Przygody to ma nie tylko Indiana Jones:) Jest co wspominać
Dodano: 13 lat temu
Do mantis30: Masz rację, trzeba mieć wyobraźnię. Teraz już ją mam, ale wtedy by się przydała.
Dodano: 13 lat temu
Do anpa50: Nie jak "emeryt" ale z wyobraźnią ;) Ujeżdżałem WSK125 (z 1963 roku!), SKL-kę 175 (lata osiemdziesiąte) i Panonnią ('62 bodajże) a na dokladkę motorowerem marki Chart :D Tym ostatnim wychodziłem bez szwanku z poślizgu, a Panonnię szanowałem więc delektowałem się jazdą tylko.
Za to SHLką, jadąc razem z kumplem ścięliśmy znak na zakręcie :P Nam się nic nie stało na szczęście ale motór ;) trochę ucierpiał, jednak nie na tyle byśmy nie mogli nim dojechać z powrotem... Tylko kanapy szukaliśmy trochę bo ciemno było a poleciała nieco inną trajektorią niż my :)
Swoją drogą uwielbialiśmy szaleć po lasach więc nie tyle prędkości były jakieś niebezpieczne co sam teren (koleiny, korzenie, itp.) ale to właśnie dawało niesamowitą radochę z jazdy.
Mimo wszystko cieszę się, że gipsu na żadnej kończynie w swoim żywocie nosić nie musiałem, i niech tak zostanie.
Dodano: 13 lat temu
Do mantis30: To żeś jeździł jak "emeryt" na motorze. Ja WSK175 jadąc kilkadziesiąt kilometrów po ciemku(bez świateł, bo nie było żarówek w sprzedaży) znając drogę Poznań-Bydgoszcz na pamięć jechałem w cwany sposób. Otóż jak dogoniłem jakieś auto, to wyprzedzałem je kierując się na tylne światła jadącego przed nim(tym wyprzedzanym). Dobrze szło do momentu, gdy to zrobłem jadąc na światła Syreny. Syrena, jak się okazało stała ok.10m od szosy z prawej strony. Ja jadąc ile Bozia dała(w moim przypadku 115km/h) w pewnym momencie wyjechałem na pobocze i wpadłem w poprzeczny dołek, którym woda spływała z szosy. Zadziałało to jak katapulta. Wylatując z motoru rękę połamałem o rączkę hamulca w 19 miejscach i załapałem otwarte złamanie rzepki o nią. Pytanie- ile metrów przeleciał jeszcze motor?, bo ja leżałem dalej o 24 metry niż motor.Wymierzyła to milicja drogowa(1974r.) Tą głupią jazdę odczuwam do dziś mając dłoń na jednej kości i w dodatku zniekształconą. Potem już nie kupiłem motocykla, lecz samochód. Ala nie bierz ze mnie przykładu, bo nie ma się czym chwalić.
Dodano: 13 lat temu
Rewelka! :) Niezły szatan z Ciebie Andrzeju! Ja autkiem takich przygód żadnym nie miałem, za to jednośladami i owszem - nie raz się lądowało kilka metrów od motoru...
Dodano: 13 lat temu
Gorzej byłoby odwrotnie!
Dodano: 13 lat temu
dobrze że nie przyebałeś w kartony jak Hanka Mostowiak...
Dodano: 13 lat temu
Brawa za wytrwałość! Najważniejsze - dojechać do mety!
Dodano: 13 lat temu
Do maciej_mw: Na szczęście do dziś jest jedynym takim występem. Od najmłodszych lat uprawiałem różne sporty, więc duch walki we mnie już zamieszkał na stałę(oby).
Dodano: 13 lat temu
Wow, super historia, choć lekko przerażająca. Duch walki jak widać był silny, skoro jechałeś dalej :)
Dodano: 13 lat temu
Świetny wpis, szkoda że fotki się nie zachowały... ale kto by w takiej sytuacji myślał o zdjęciach...
Dodano: 13 lat temu
Nawet najlepszym zdarzają się takie przypadki! ;)
Dodano: 13 lat temu
Ostro było nie wiem czy po takiej wywrotce kontynuowałbym jazdę w rajdzie,gratuluję zimnej krwi.
Dodano: 13 lat temu
Do autre2003: Przemyslę sprawę... jednak jeszcze trochę dukam... Jak znajdę kilka wolnych godzin, to może spróbuję
Dodano: 13 lat temu
Do lysy1233: Oj fajnie ;), może jednak przeczytaj ;).
Dodano: 13 lat temu
Jest co wspominać!
Dodano: 13 lat temu
Nie chciało mi się czytać, a pewnie fajne było
Dodano: 13 lat temu
Do boston: Wtedy jeszcze takich cudów nie było, żeby sfilmować.
Dodano: 13 lat temu
Trza było filmować! ;)
Najnowsze blogi
Dodano: 9 dni temu, przez
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie. https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8 komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5 komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl