Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Toyota Corolla
»
Jak to na parkingu ładnie, kiedy zderzak z auta spadnie... Posłowie.
Wpis w blogu auta
Toyota Corolla
Dodano: 7 lat temu
Blog odwiedzono 1013 razy
Data wydarzenia: 29.09.2017
Jak to na parkingu ładnie, kiedy zderzak z auta spadnie... Posłowie.
Kategoria: obserwacja
Zacznijmy od początku:
Zdarzenie miało miejsce w miesiącu kwietniu br., 26/04 po godzinie 19 (Toyota została zaparkowana pod klockiem) i/lub dalej 27/04 do 15.00 (wtedy odkryłem szkodę i wtedy została zgłoszona). Otrzymane zawiadomienie o umorzeniu datowane jest na 16/08/2017. Czyli czynności trwały prawie 4 miesiące (sic!). Nadmienię, że jako dowód prowadzący Detektyw otrzymał od Żony karteczkę, którą znalazłem za wycieraczką Toyoty. Było tam napisane: "Widziałam jak wjechał KT" i tutaj cztery cyferki. Domniemywam więc - choć oczywiście pewny nie jestem - że brakowało jednej cyfry. No, maksymalnie jednej cyfry i jednej litery. Kombinacji zatem za dużo nie było i w cztery miesiące, robiąc nawet jedną dziennie, spokojnie można było wszystkie wykreować i sprawdzić. Ale co ja się tam znam .
Oczywiście zakładam też fakt, że ten Ktoś co widział i napisał mógł się pomylić albo nie widział i podał lipne numery. Ale tego już się nie dowiem.
Najlepsze w tym wszystkim jest owo datowanie papierka versus data nadania. Tego, że polecony szedł trzy dni z jednej poczty na drugą w niedużym mieście nie będę się już czepiał, bo to taki standard narodowego operatora. Wróćmy do dat - 16/08/17 (na zawiadomieniu) versus 26/09/17 (datownik pocztowy na kopercie), doręczono dziś czyli 29/09/17. Równiutkie 40 dni od wystawienia do nadania . Przypadek? Zbieg okoliczności? Czy może pismo musiało nabrać mocy urzędowej leżakując na półce ? Nie będę kreował teorii spiskowych, ale naprawdę - żeby trzymać mało ważny papierek ponad miesiąc mieni się dość żałośnie w obecnych czasach błyskawicznego obiegu informacji...
Policja frontem do obywatela, nie ma co... To, że nie wykryli - żadna nowość. Nie ja pierwszy, a daj Boże ostatni. Jednak w tą beztroską opieszałość i rutynę po prostu nie wierzę... Mam nadzieję, że do bardziej poważnych spraw podchodzą mniej sztampowo. I nie chodzi mi tu o sprawy typu: "kradzież z piwnicy słoików typu wek" . I tym, jakże pozytywnym, akcentem zakończę podsumowanie i całą tą sprawę.
Jednym słowem szczęście w nieszczęściu, że to jest służbowy samochód i Flota ogarnęła bezproblemowo cały temat łącznie z autem zastępczym i w miarę szybką naprawą. Gdyby było prywatne - to nie ujmując nikomu - przy tym tempie pewnie do dziś jeździłoby z uszkodzonym zderzakiem, bo z AC (którego równie dobrze mógłbym nie mieć jeżdżąc starszym autem) np. nie chciałbym tego robić. A i tak po dzisiejszych wieściach musiałbym to zrobić z własnego ubezpieczenia bądź kieszeni... Heh, życie...
Puenta? "(...)Ja wykonuję polecenia służbowe. Za nisko Pan wszedł...(...)"*
*Kpt. Stopczyk ("Psy").
P.S. Gdyby ktoś był jeszcze zainteresowany, to wcześniejsze części znajdzie tu:
I. http://www.autowcentrum.pl/blog/post/jak-to-na-parkingu-ladnie-kiedy-zderzak-z-auta,35261/
II. http://www.autowcentrum.pl/blog/post/jak-to-na-parkingu-ladnie-kiedy-zderzak-z-auta,35263/
III. http://www.autowcentrum.pl/blog/post/jak-to-na-parkingu-ladnie-kiedy-zderzak-z-auta,35302/
IV. http://www.autowcentrum.pl/blog/post/jak-to-na-parkingu-ladnie-kiedy-zderzak-z-auta,35393/
Ostatnia aktualizacja: 29.09.2017 15:02:58
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 17 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 25 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Oczywiście - dziękuję za poprawkę .
Chyba - być?
Nie może inaczej .
Bo akta najważniejsze.
> Tak tylko jeszcze na marginesie wspomnę, że zdarzenie miało miejsce w kwietniu. I nijak się ma do tego Twoja wersja o sezonie urlopowym. Ale to ja, oczywiście, czytam bez zrozumienia.
Pismo jest z 18 sierpnia 2017 roku, a sezon urlopowy i wakacyjny to przeważnie czerwiec-sierpień. Więc całość postępowania, z tego wynika, trwała 4 miesiące - a fakt, że część z niego przypadła na ww. miesiące może być powodem, że tyle to trwało.
> Myślałem, że wyjaśniłem Ci, że nie życzę sobie dopisywania mi kolejnych wyimaginowanych przez Ciebie działań. Ale, oczywiście znów, to ja czytam bez zrozumienia.
To nie jest koncert życzeń, żebyś coś sobie życzył albo nie. Będę dopisywał, gdzie będę miał ochotę. Natomiast po raz kolejny udowadniasz swoją dojrzałość. Zasłoń uszy, tupnij nóżką.
Chcesz żebym nic nie pisał, a jednocześnie zadajesz mi pytania... Kończąc dodam, że nie jesteś kimś przed kim się będę tłumaczył czym się zajmuję.
Zbyt oficjalnie i poważnie do tego podchodzi . Niech sobie coś jeszcze dopisze, ma gest .
Nic . Ktoś jest wyraźnie najmądrzejszy na świecie .
Porządek w aktach musi być .
W porządku, Panie Wszystkowiedzący z wysokim ilorazem inteligencji, któremu do pięt ze swoim nikłym nie dorastam.
Zakończmy już tą akademicką polemikę, w której oczywiście Ty masz rację, za nic w świecie nie uznając innego zdania. Zdradź tylko (jeśli oczywiście możesz) tajemnicę skąd tak doskonale wiesz jak wyglądają działania policji w takiej sytuacji. Będę wdzięczny i mądrzejszy na przyszłość.
Tak tylko jeszcze na marginesie wspomnę, że zdarzenie miało miejsce w kwietniu. I nijak się ma do tego Twoja wersja o sezonie urlopowym. Ale to ja, oczywiście, czytam bez zrozumienia.
Myślałem, że wyjaśniłem Ci, że nie życzę sobie dopisywania mi kolejnych wyimaginowanych przez Ciebie działań. Ale, oczywiście znów, to ja czytam bez zrozumienia.
No tak, muszą być pewni, że dostali już te uje.
> Przecież wiesz jak wyglądały działania, bo to Ty Ciągle twierdzisz, że może dotarli, że może sprawdzili, że może ustalili
Jeśli twierdzę że MOŻE, to nie znaczy że wiem, a że przypuszczam iż tak mogło być. Dla twojej wiadomości: dotarcie do sprawcy nie jest równoznaczne z jego wykryciem. Nie będę po raz pięćdziesiąty ci powtarzał, ze sprawcy trzeba coś udowodnić i jak to można zrobić, bo jak widać, tych fragmentów w ogóle nie czytasz, albo nic do ciebie nie dociera.
> I to jest twardy dowód, którego tak Ci tu brakuje.
Myślałem, że rozmawiamy o dowodach których możesz użyć przeciwko sprawcy, a nie policji. Tak, to jest dowód, że nie wykryli. Tylko co to ma do rzeczy?
Te "głodne kawałki" miały ci uzmysłowić w jakiej byłeś sytuacji i dlaczego oskarżenie o sprawstwo danej osoby, mogło okazać się niemożliwe. Podejrzewam, że albo twój poziom inteligencji jest zbyt niski aby to ogarnąć, albo już dobrze wiesz, że się wygłupiłeś i udajesz, że nic nie rozumiesz.
Ci funkcjonariusze mogli rozmawiać ze sprawcą, mogli przeprowadzić oględziny. I z tych oględzin mogło wyniknąć, że na jego pojeździe nie ma najmniejszego śladu po żadnej kolizji. W związku z tym mimo, że dotarli do sprawcy, nie mogli potwierdzić, że to był on, bo nie było ku temu żadnych podstaw.
To ty pisałeś, ze nie znasz procedur, a nie ja. Ja doskonale wiem jak wyglądają działania policji w takiej sytuacji. Mimo tego, że nie znasz, szkalujesz ludzi, nawet nie próbując wyjaśnić co się działo po drodze.
> Gdybyś uważnie czytał, to co napisałem Ci w poprzednim poście, nie zadawałbyś tego pytania.
Którego pytania? Sorry, ale to co piszesz to jest bełkot wymieszany z aluzjami, żartami i próbą dyskredytacji rozmówcy poprzez wciskanie mu jakichś dziwnych interpretacji tego co napisał. Przy okazji dowiedziałem się, że raz jestem dzieciakiem, a raz policjantem. Czy nie można po ludzku ustosunkować się do meritum sprawy, tylko dokładać jakieś elaboraty pokrzywdzonego przez cały świat janusza?
> Teraz jeszcze sezon wakacyjny sobie wymyśliłeś... Kolejne usprawiedliwienie.
Ja sobie wymyśliłem sezon wakacyjny :D Może jeszcze lipiec z sierpniem ja wymyśliłem, albo w ogóle wakacje. Czekaj chłopie... zaprzeczasz, ze ludzie w lipcu czy sierpniu wyjeżdżają z rodzinami na urlop??? :D
Ja nigdzie nie kwestionuję tego co się stało. To ty nie możesz zrozumieć, że w niektórych sytuacjach NIE DA się ustalić sprawcy, nawet jeśli ten wysadzi w powietrze całą elektrownię jądrową. Tak, wyjaśnienie sprawy czasem trwa, bo najpierw trzeba sprawdzić co się da, a dopiero na końcu wyciąga się wnioski. Pisałem ci, że na podstawie niepełnej rejestracji podejrzanych mogło być kilku. W przypadku każdego z tych kilku należało ustalić aktualny adres zamieszkania, przesłuchać i przeprowadzić oględziny. Czego ty oczekujesz? Informacji o niewykryciu sprawcy przed podjęciem próby jego wykrycia? Tu nie ma znaczenia co się stało, a jakie są dowody OBCIĄŻAJĄCE sprawcę. W twoim przypadku nie było żadnych dowodów.
Już nawet pomijam fakt, ze sezon urlopowy dotyczy również policji, która pracuje w mniejszym składzie (co mogłoby usprawiedliwiać fakt, że trwało to ile trwało). A ilość przestępstw nie spada, wręcz wzrasta. Znam przestępstwa o wyższej szkodliwości społecznej niż ucieczka z miejsca kolizji parkingowej. Korzystając z pomocy policji, w trybie normalnym - podając pełne zeznania, czasem nagrania, numer rejestracyjny - zwykle ponad miesiąc zajmuje zanim zobaczę pismo, że sprawa skierowana została do sądu, choć całość dałoby się załatwić w dwa dni. Poczytaj może o tych procedurach, to coś ci się rozjaśni.
> Ależ zawiła intryga mająca na celu zmylić niezmordowane organa ścigania.
Czyli potwierdzasz, że wystarczającym powodem do oskarżenia o dany czyn danej osoby, jest niepełny numer rejestracyjny napisany przez anonimową osobę i włożony za wycieraczkę? :D
Chłopie, napisałbyś pięć kolejnych wpisów na temat "bereizmu milicji", gdyby choć raz jakikolwiek funkcjonariusz choć zasugerował ci możliwe sprawstwo na podstawie jakiejś karteczki od anonimowej osoby. Ale jak to dotyczy twojego problemu, to nagle powinien to być wystarczający dowód pozwalający na wskazanie sprawy i jeszcze co więcej: na przyklepanie mu winy w sądzie!
Ja nawet treści wpisów czytać nie muszę. Głupoty które tutaj wypisujesz są wystarczające do wyrobienia sobie opinii.
Trochę im to zajęło, ale powiadomili . Bez sygnałów, ale za to poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru .
Twoje założenie było z góry błędne, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Ale co ja będę Cię uczył. W mojej wersji przedstawiłem wszystkie fakty, reszta to moje domysły pozostawione w fazie szerokiego znaku zapytania. Przecież wiesz jak wyglądały działania, bo to Ty ciągle twierdzisz, że może dotarli, że może sprawdzili, że może ustalili. Na podstawie czego? Ja twierdzę, że nie, bo dostałem zawiadomienie o niewykryciu. I to jest twardy dowód, którego tak Ci tu brakuje. Atakujesz to akurat Ty mnie. Ja Ci tu głodnych kawałków o kosmosie nie wciskam czy aluzji do bycia debilem lub wręcz zarzutu, że sam coś napisałem, nie używam. Ty nie jesteś od udowadniania mi, że mój "koronny dowód" jest nic nie warty, bo nie masz ku temu żadnych podstaw. Bycia policjantem bądź powiązań z nimi nie potwierdziłeś. Zauważ, że wszyscy poniżej komentujący potwierdzają indolencję w takich sprawach bazując na własnych, podobnych doświadczeniach. Nawet podany rzeczywisty przykład nie zmienia Twojego poglądu. Za to z uporem maniaka dopisujesz ideologię, że dowody, że procedury, że może dotarli. Skoro też nie znasz procedur, to dlaczego z góry zakładasz, że moja wersja jest zła? Dryfujesz jeszcze bardziej niż ja w swoich dywagacjach. Skończ już też opowiadać, bo powtarzasz się, że "5 minut", że "rok ciężkich robót". Słowo "donos", którym ciągle się upajasz, też Ci nie może wyjść z głowy. Takie dziwne, że może jednak ktoś napisał prawdę? Nigdzie nie napisałem, że oczekiwałem akcji z efektem w tym samym, bądź następnym dniu. Chcesz być traktowany poważnie, to drugiego też tak traktuj.
Gdybyś uważnie czytał, to co napisałem Ci w poprzednim poście, nie zadawałbyś tego pytania. Dlatego dyskusja z Tobą robi się bezcelowa.
Nie musisz przyznawać mi racji, pisałem to już co najmniej dwa razy do Ciebie. Tak samo jak o oskarżaniu czy pomawianiu. Czytaj ze zrozumieniem. Teraz jeszcze sezon wakacyjny sobie wymyśliłeś... Kolejne usprawiedliwienie. I znów się powtarzasz, jeszcze komenda główna itd. Ty naprawdę myślisz, że jesteś taki mądry jak ja głupi? Wyraźnie też widzę, że musiałby ktoś rozwalić mi auto na pół, żebyś wreszcie może łaskawie uznał, że coś się w ogóle stało.
I znów o donosie. I tylko twarde dowody. Nie chce mi się już tego komentować, bo nie wnosi to nic nowego, a Ty wciąż powtarzasz się. "Sprawca kolizji celem zmylenia tropu...", " (równie dobrze sam to mogłeś zrobić)" Ależ zawiła intryga mająca na celu zmylić niezmordowane w swych działaniach organa ścigania.
Skończ już też dopisywać mi jakieś dziwne interakcje. Na nikogo z ryjem nie leciałem, wypraszam sobie. Nie mierz wszystkich swoją miarą. I już nie kreuj kolejnych absurdalnych sytuacji, jak to znajdując się w takowych narzekałbym. Albo jęczał.
Śmieję się i będę śmiał z tego, że cztery miesiące zajęło ustalenie niczego. I jeszcze ponad miesiąc papier informujący o tym leżał sobie gdzieś na półce. To jest bareizm.
> A Tobie nie przyszło do głowy, że może istniały?
Założyłem, że gdyby istniały, to byś o nich wspomniał w tej historii.
Twój „barizm” powala... znów psychoanaliza, znów jakieś stwierdzenia, że jakby dotyczyło mojego... A gdyby tu w przyszłości było przedszkole? Już ci napisałem co bym zrobił gdyby to dotyczyło mojego, ale jak widać to dla ciebie za mało. Bo oczywiście ty wiesz lepiej.
Oceniam ciebie i twój atak. Skąd mam wiedzieć jak wyglądały działania, skoro znam je tylko z twojej opowieści? Na razie staram ci się udowodnić, że twój koronny dowód jest nic nie warty, a oczekiwanie, że funkcjonariusze w pięć minut ustalą sprawcę zdarzenia na podstawie anonimowego donosu zawierającego część rejestracji, a sąd skaże go za to na rok ciężkich robót – grubo naiwne. Co mam ci napisać? Że to faktycznie przykre? To chyba oczywiste.
> Nigdzie nie napisałem, że dali dupy.
Cały czas to piszesz. I to nie ja mam coś udowadniać, bo skoro ty stawiasz zarzuty, to ciężar dowodu leży po twojej stronie. Widać jak jesteś dorosły po twoich komentarzach. Domagałeś się chociaż wyjaśnienia dlaczego tak długo to trwało?
> Ja nie mam argumentów?
Pytałem cię jak sobie wyobrażasz procedurę ustalenia sprawcy kolizji. Napisałeś coś w stylu, że nie interesuje cię to, oni są od tego. To mają być te argumenty powodujące, że przyznam ci rację? Czemu mam stawiać po twojej stronie, skoro to ty oskarżasz i pomawiasz? Jeśli policja zacznie wyżywać się na kolesiu, który myśli, że jest pępkiem świata i cała komenda główna porzuci wszystkie inne sprawy na rzecz poszukiwania sprawki występku polegającego na wgnieceniu zderzaka – to być może przedstawię tam twoje racje.
> Idąc Twoim tokiem rozumowania, to np. każda ucieczka sprawcy z miejsca wypadku/kolizji/potrącenia itp. powinna skończyć się jak w moim przypadku, bo
Tak. I każda się tak kończy w sytuacji gdy jedynym dowodem winy jest napisany anonimowo donos z częściowo zapisaną tablicą rejestracyjną. Tak jak mówiłem: dowód to zeznania naocznego świadka lub zapis monitoringu ze zdarzenia. O procedurach też pisałem. Ustalenie danych właściciela pojazdu z daną rejestracją (w twoim przypadku co najmniej 10). Umówienie się z nim na oględziny (nie zawsze mają aktualny numer telefonu lub numer zamieszkania i muszą odpytywać inne podmioty). Właściciel jak to w sezonie wakacyjnym może być na wakacjach. Oględziny pojazdu które muszą wskazywać, że brał on udział w kolizji. Nawet jeśli ktoś o takim numerze rejestracyjnym był w tym momencie na parkingu, to jeszcze nie dowodzi, że był sprawcą kolizji. Sprawca kolizji celem zmylenia tropu mógł zapisać numer pierwszego lepszego pojazdu który właśnie wyjeżdżał z parkingu. Więc jak zderzak jest nowy (bo był sprawcą, ale polakierował niedawno) lub gdy ma wiele rys i zadrapań, nie ma podstaw by oskarżać go o spowodowanie kolizji.
Ciągle zapominasz, że zarzut należy postawić konkretnej osobie, a nie pojazdowi. Oczywiście za ukrywanie sprawcy są odpowiednie paragrafy, ale prawo nie każe jeszcze za kiepską pamięć.
Ja rozumiem twoją sytuację, bo nie raz ktoś uszkodził mój samochód. Nie było świadków, nie było nagrań, ale nie leciałem z ryjem na funkcjonariuszy, bo jestem w stanie ocenić możliwości ustalenia sprawcy w sytuacji, gdy nie ma żadnego sensownego dowodu. Ale nie o przykrej sytuacji tutaj mówimy, tylko o „złym systemie” i opieszałości funkcjonariuszy. Jak tak lubisz Bareję, to teraz ty postaw się w następującej sytuacji: przychodzi policja, zerka na samochód, mówi „o rysa na zderzaku”. Na tej podstawie stwierdza, że wjechałeś w samochód na parkingu X, a dowodem jest o ten fragment tablicy rejestracyjnej dostarczony przez poszkodowanego. Fakt, przejeżdżałeś tam wtedy, ale nie pamiętasz żadnego zdarzenia. A tu jesteś sprawcą i albo się z tym zgadzasz, albo do sądu. Sąd skazuje cię wyrokiem nakazowym, a ty masz pokryć 7 000 zł kosztów napraw pojazdu. To byś dopiero na system narzekał...
Bywa... Na ćwoków wciąż sposobu nie wynaleziono .
Już pędzę, aby zapoznać się z aktami, które nic nie wniosły . Fajerwerków nie oczekiwałem, więc nie ma czym się interesować .
Podsumowując Twój wpis to wyraźnie masz napisane pod słowem POUCZENIE, że masz prawo zapoznać się z aktami prowadzonego postępowania. Można podejść na komendę, poczytać, zapoznać się z materiałami i ocenić co i ewentualnie dlaczego tak długo w Twojej sprawie było robione . Ponadto polecam zapoznać się z treścią art 27 par 1 i 2 KPW
A Tobie nie przyszło do głowy, że może istniały? Dlaczego z góry zakładasz, że był gówno warty? Oględziny po dwóch miesiącach (jak niektórzy tu piszą w podobnych przypadkach), na pewno "wiele" wnoszą do sprawy. Ciągle oceniasz tylko jedną stronę, nie próbując nawet postawić się na miejscu tej drugiej. O obiektywnym zdaniu nie wspomnę. Młodzieńcza fantazja?
Gdyby sprawa dotyczyła mojego prywatnego pojazdu może i nie omieszkałbym poprosić o dostęp do owego zapisu (jeśli w ogóle takowy istniał). Jednak w tej sytuacji uznałem, że nie ma to żadnego uzasadnienia.
Nigdzie nie napisałem, że dali dupy. Ty znasz procedury, że oceniasz, iż nie dali? Zarzuciłem tylko opieszałość i rutynę. I nie mam o to pretensji, gdybyś zechciał zauważyć, zdaję sobie sprawę jak jest. Daruj sobie metafory o kosmosie. Jestem już na tyle dorosły, że nie potrzebuję, aby policjant nawijał mi makaron na uszy. Osobiście biorę odpowiedzialność za swoje słowa i tego też oczekuję od innych. A w szczególności od funkcjonariuszy publicznych - nie muszą przede mną czy moją Żoną zgrywać strażników texasu, którzy co to nie mogą. Z tego się śmieję. Nie mam w zwyczaju jęczeć w żadnej sytuacji, a tym bardziej w takiej, w której ktoś jest ze mną szczery. I naprawdę mam ciekawsze zajęcia w życiu niż pisanie kartek z lewym numerem rejestracyjnym, bo ktoś mi w zderzak wjechał...
Ja nie mam argumentów? To raczej Ty nie zwracasz uwagi na to co piszę, zakładając z góry, że nic nie można zrobić w takiej sytuacji i oczywiście tylko jeden ma rację, bo taki wydźwięk z nich odbieram. Zapytałem z czystej ciekawości, bo myślałem, że wiesz coś więcej niż ja. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale to nie znaczy, że jesteś milicjant czy detektyw Rutkowski. Daleki jestem od takich ocen. Wgniecenie wgnieceniu nierówne. Analizować i zastanawiać się mogę nad opinią, która coś wnosi albo rzuca inne światło. Twoje dywagacje są odległe od tego, ponieważ tłumaczą tylko jedną stronę. Idąc Twoim tokiem rozumowania, to np. każda ucieczka sprawcy z miejsca wypadku/kolizji/potrącenia itp. powinna skończyć się jak w moim przypadku, bo " (...)anonimowy donos (...) nie ma ŻADNEJ wartości dowodowej(...)" (a jeśli ktoś zadzwoni anonimowo i poda prawdziwe - oczywiście - dane, którą pomogą wykryć sprawcę?) albo " (...)właściciel nie pamięta kto kierował jego pojazdem tego dnia (...)" (na to, z tego co mi wiadomo, jest też odpowiedni paragraf). Proszę Cię - chciałbym, żeby to było takie proste... Debilem też nie jestem. Całuj sobie kogo chcesz i gdzie chcesz.
Mam wrażenie, że chybiłeś w interpretacji moich wpisów, o rzuceniu okiem na odpowiedzi na komentarze innych Użytkowników nie wspomnę. Opisałem w blogach, ironizując, zderzenie z systemem. Może komuś pomoże to zweryfikować swoje oczekiwania wobec niego. Może nie. Podzieliłem się po prostu swoimi odczuciami. Inna sprawa, że nie licuje to też z moim poczuciem sprawiedliwości. Ale to już moja broszka. Z kolei w żadnej z Twoich wypowiedzi nie odnotowałem, że jest to mało komfortowa sytuacja. Wg Ciebie ot, to normalne, że ktoś mi uszkodził samochód na siedem klocków, uciekł i pomimo pewnych sprzyjających (wg mnie) bądź nie (wg Ciebie) okoliczności, nic nie dało się zrobić. A wszystko trwało cztery miesiące. I jeszcze papier o umorzeniu wisiał ponad kolejny miesiąc... W każdym razie nie uważam, że stanęli na wysokości zadania. Ale - podkreślam - nie jestem tym faktem rozczarowany, traktuję to jako element humorystyczny całej tej opery.
Podam Ci jeszcze jeden przykład, aby uzmysłowić moją pozycję - mieliśmy przygodę parkingową jeszcze na Stilo, gdzie drugi pojazd podczas cofania wjechał nam w prawy bok. Co powiedzieli Panowie Policjanci po długim okresie ociągania się, aby w ogóle przyjechać? Współwina, bo nie chce nam się wycierać po sądach (to padło w rozmowie bez świadków, ale wierz mi lub nie - nie mam skłonności do konfabulacji), a Pani też wykonywała manewr cofania. Żona zdążyła wsteczny wrzucić i delikatnie ruszyć. Co ciekawe, po przeanalizowaniu całego zdarzenia, ubezpieczyciel potraktował to jako kompletną winę tamtej strony. I on rozsądził, bez pomocy policji. Można? Można, tylko trzeba chcieć. Wracamy do mojego punktu wyjścia?
Nie życzę nikomu takiej sytuacji. Tobie też. Gdyby kiedyś, coś (nie daj, Boże) - zapraszam do dyskusji. Na razie pozostaję na swoim stanowisku. Pogadamy, jak zderzysz się ze Swoją teorią z prozaiczną praktyką.
Dalej: czy widziałeś zapis monitoringu? Czy był na nim widoczny moment kolizji? Czy jakość nagrania pozwalała na odczytanie znaków na tablicy sprawcy?
Jeśli nie znasz procedur, to na jakiej podstawie oceniasz, że dali dupy? Jeśli coś się komuś zarzuca, to dobrze byłoby wskazać gdzie popełnili błąd. Równie dobrze możesz oczekiwać, że w kosmos polecą i jednocześnie być zawiedzionym, że policyjna Kia nie jest pionowego startu, a z drugiej samemu nie wiedzieć jak mieliby to zrobić, bo nie znasz się na lotach kosmicznych.
Policjanci powiedzieli, że znajdą, a nie znaleźli? A co ci mają powiedzieć? Że to gówno nie dowód, bo dowodem są zeznania naocznego świadka albo nagrania monitoringu, a nie jakaś kartka którą nie wiadomo kto napisał (równie dobrze sam to mogłeś zrobić)? To byś dopiero jęczał, jaka to zła policja, bo z miejsca wyrok wydali, zamiast dupę ruszyć.
Ostatni akapit pominę, bo to już dopiero dziecinada. Nie masz argumentów, to jak ktoś się z tobą nie zgadza, od razu na pewno milicjant i to w dodatku ten sam Rutkowski który miał się zająć tajemniczą sprawą wgniecenia zderzaka. Nawet przez sekundę nie zastanowiłeś się nad tym co do ciebie piszę, ani nie spróbowałeś tego przeanalizować.
Nie jestem debilem i gdyby tak ktoś moją 159 uszkodził, to bym wiedział, że anonimowy donos za szybą nie ma ŻADNEJ wartości dowodowej, a jak monitoring nie obejmował miejsca zdarzenia, to mogę sprawcę pocałować w dupę.
To, że ma 80, 100 czy więcej spraw na biurku chyba nie jest usprawiedliwieniem umarzania wszystkich po kolei ? A jeśli każdą tak przeciągają jak moją, to nie dziwię się, że im nie ubywa...
I już nie powielajmy stereotypów, jak to źle jest w Policji. Może i tak było kilka czy kilkanaście lat temu. Czasy się jednak zmieniły i im też się poprawiło. A z drugiej strony, jak jest tak "ciężko", zawsze można zmienić pracę. Przymusu nie ma. Najłatwiej jest narzekać i usprawiedliwiać swoją niemoc natłokiem obowiązków.
Ostrowiec trochę mniejszy od Tarnowa, pewnie mniej spraw mają .
Prawie robi wielką różnicę .
Nie ma to nic wspólnego z moją niedojrzałością czy wyznawaniem prawa Kalego. Za stary już jestem na takie rzeczy. Nie jestem policjantem, więc nie znam ich procedur i czy/jak mają ustalać. To oni mają wiedzieć jak trzeba to zrobić, ja nie jestem od udzielania rad czy dywagowania nad stroną techniczną. Dowód główny mieli jeden - kartka z numerem (prawidłowym czy nie) spisanym przez prawdopodobnego świadka. Może gdyby zaczęli od tego (podkreślam MOŻE) + np. sprawdzenie monitoringu na szkole oraz klocku obok, sprawa potoczyłaby się inaczej. Ale co ja się tam znam. Patrol wezwany na miejsce oraz Detektyw prowadzący zapewniali, że przy takiej informacji bardzo szybko to ustalą. I co? I nic.
Chodzi mi bardziej o sam fakt niż o samą sprawę - ja się nie przechwalam, że mogę zrobić to czy tamto mając do dyspozycji takie, a nie inne możliwości.
Jakby to była mała szkoda typu zarysowanie czy obcierka, to nawet kopii o to nie kruszyłbym. Zgłosilibyśmy, bo to na Żonie wymusza użytkowanie służbowego auta. Ale nie oczekiwałbym żadnych skutków. Może dla Ciebie wymiana zderzaka oraz grilla za siedem klocków to mała szkoda, ja mam trochę inne kryterium oceny/wyceny, ale oczywiście nie musisz się z nim zgadzać.
Przy okazji - masz coś wspólnego z mundurowymi, bo z dużą dozą optymizmu oceniasz ich pracę? Ciekawy też jestem, czy dalej tak usprawiedliwiałbyś ich, gdyby Twoją 159 ktoś tak załatwił...