Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Toyota Celica 1.8 VVT-i 143KM
»
Jak to się z Celką zaczęło…
Wpis w blogu auta
Toyota Celica
Dodano: 9 lat temu
Blog odwiedzono 5582 razy
Data wydarzenia: 18.01.2015
Jak to się z Celką zaczęło…
Kategoria: inne
Już od jakiegoś czasu nosiłem się zamiarem napisania kilku słów odnośnie mojej japońskiej Niuni. Niuni, ponieważ Toyota Celica to stuprocentowa kobieta, która ma swoje fochy i tupnięcia nogą za które można ją nienawidzić, ale po gruntownej analizie zawsze wychodzi na to, że jednak ma swoje plusy, które nie są do podrobienia w jakimkolwiek innym przypadku. Jak to przysłowie o relacjach damsko-męskich mówi: "Z babą źle a bez niej jeszcze gorzej!"
Do rzeczy...
Zaczęło się od tego, że w czerwcu po dzwonie z Passatem musiałem powiedzieć goodbye! mojej Volvinie. No cóż wiernie mi służyła, ale 17-sto letniego samochodu nie opłaca się drutować nawet jak jest to Volvo pomyślałem. Zacząłem szukać BMW E39 bo od zawsze mi się marzyło. Niestety (albo i stety)z negatywnym skutkiem ponieważ, żaden egzemplarz nie był do jazdy a nawet jak był to na pewno nie do jazdy prosto. Wszystko po dzwonach, z krzywymi podłożnicami, robioną "na Już!" blacharką, rudą w newralgicznych miejscach i ogólnie stanem technicznym pozostawiającym wiele do życzenia. Odpuściłem.
W pewnym momencie trafiłem na Celkę w zaskakująco dobrej cenie... Prosta, z działającymi wszystkimi podzespołami w kabinie, bez stukająco-pukającej zawiechy, bez rdzy i wgnieceń, bez wytartej kiery, pedałów, lewarka. Fakt, malowana na lewym tylnym błotniku, ale robota całkiem dobra i ładnie poskładana. Tylko ta cena... 60% rynkowej. Coś musi być... Dobra, myślę, biorę. Nawet jak ma coś nie tak, to będzie się dało to jakoś naprawić większym czy mniejszym kosztem a samochód wymiata. Po kilku pierwszych dniach euforii okazało się jednak, że moje przypuszczenia odnośnie ceny nie były bezpodstawne. Toyka zaczęła kopcić, przy przyśpieszaniu przebieg mocy zaczął być strasznie skokowy i w ogóle jakoś zaczęło jej tej mocy brakować. Spalanie oleju prawie 2 ltr. / 300 km.
Diagnoza: padnięty silnik leczony wcześniej objawowo motodoktórem.
Wiedziałem. Dobra! trza ratować mą Małą. Po konsultacji z mechaniorem doszedłem do wniosku, że będziemy reanimować serducho. Kupno drugiego to loteria, bo jak to w coupe, żaden tak na prawdę oszczędzany nie był i upalał kapory w co drugą niedzielę na wszelkiej maści parkingach, lotniskach, torach, spotach czy KJS-ach. Do tego silniki VVT-i sprzed liftu miały wadę smarowania same w sobie.
Umówiłem się z lokalnym wskrzeszaczem silników, który miał już w rękach podobne cudo i w przeciągu półtora tygodnia miałem silnik zrobiony. Wymienione zostały tłoki, pierścienie, panewki, uszczelki i uszczelniacze, termostat, wszelkie filtry, oczywiście olej a przy okazji sprzęgło. Do tego szlif, honowanie i planowanie głowicy. Ze wszystkim zmieściłem się w 4k PLN. Po wszystkim oczywiście dotarcie i jazda 80km/h przy którym byłem wyprzedzany przez kapeluszników we fiatach Seicento. Wymieniłem jak Bozia przykazała olej i filtr po pierwszym tysiącu od naprawy i od tego czasu do dziś wypił mi jakąś setkę oleju (Przy czym dla przypomnienia dodam, że silniki wysokoobrotowe a taki omawiam w tym przypadku są z reguły olejożerne i tego się nie ominie. W swej książce serwisowej Toyota zastrzega sobie, że silnik 1.8 VVT-i może wziąć max 1 litr oleju na 1000 km i w dalszym ciągu będzie to wg. kryteriów Toyoty silnik zdrowy . Oczywiście litr = upalanie pełną parą)
Z perspektywy czasu (zrobiłem kilka tys. km), muszę stwierdzić, że kupno tego egzemplarza nie było złym wyborem, ponieważ jest to auto nietuzinkowe i w pewnym sensie ponadczasowe. Po remoncie nie zrobiłem jeszcze przebiegu rzędu 50 tys. km. ( a taki najlepiej ukazałby czy operacja była opłacalna) jednak muszę stwierdzić, że dla fanów motoryzacji a ja przykładowo się za takiego uważam, wybór Celici będzie jednym z lepszych opcji. Auto nie ginie w tłumie, widać to po spojrzeniach przechodniów przepuszczanych na pasach. Dla kogoś, komu samochód to nie jedynie taczka do przetoczenia się z punktu A do B i kogoś kto nie chce jeździć kolejnym Paskiem w TeDeku. Polecam!
Jednak…
... podczas kupna samochodu, nie nastawiajmy się na żadne okazje, cuda wianki za połowę wartości rynkowej, bo zawsze, ale to ZAWSZE jest tak że jak ktoś chce coś oddać za pół darmo to nie jest to pełnowartościowa rzecz. Nawet jak kupujemy coś taniej to miejmy na względzie, że wydatki się na tym nie skończą. Zawsze miejmy rezerwę finansową na wyprowadzenie auta do stanu używalności. Wielu kupujących z tego co ostatnio obserwuję o tym zapomina, by później mieć negatywne zdanie o konkretnych modelach a nawet markach.
A Toyke z dnia na dzień uwielbiam coraz bardziej
Da następnego! PIS JOŁ!
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Po remoncie cała suma jaką włożyłem w Toyotę (wraz z kupnem) to nie całe 15 tys. Nie liczę tego co zainwestowałem w nią poprzez moje późniejsze, własne decyzje, nie podyktowane takimi "koniecznościami" jak remont, ale o tym będzie w następnych wpisach... kiedyś
Osobiście uważam, że nie ma samochodów z drugiej ręki do których od razu po zakupie można wsiadać i turlać się przez kolejne 2 lata bez dokładania nawet złotówki. Ta zaleta jest przyporządkowana wyłącznie samochodom salonowym.
Nawet gdybym kupił samochód za 15k (w sensie cała suma ląduje w ręku byłego właściciela i nie muszę robić remontu silnika tak jak było w moim przypadku) to w takim aucie, tak czy inaczej byłaby jakaś pie..oła, większa lub mniejsza do zrobienia. Zawsze do wymiany jest olej, pasek, klocki czy klima do nabicia itp. a to kosztuje. Nie ma tak, że dajemy 15k za auto i pufff... koniec wydatków.
Czasami nie mogę uwierzyć, jak niektórzy ludzie i ja tu już nie mówię nawet o typowych Mirkach-handlarzach, zachwalają VW czy Audi sprowadzone z zachodu i myślą, że są to auta NOWE, szanowane przez cały okres swojego życia, czy jeżdżone wyłącznie po autostradach. Umówmy się że Belg, Holender, Niemiec czy Szwajcar to zwykli przeciętni ludzie nie zawsze dbający o auta. A tym bardziej, że są to narody majętniejsze od nas, mogące sobie pozwolić na łatwiejsze i szybsze kupno nowego samochodu z salonu a nie wyczerpującą naprawę starego. Mają też świadomość, że w pewnym momencie po ich Passata przyjedzie Polak i puszczają chałę na wschód, którą trzeba będzie drutować ale już nie u nich. Przeciętny Niemiec to nie nadczłowiek tak jak co niektórzy uważają.
Jest to oczywiście głębokie uogólnienie, bo jak wszędzie zdarzają się też kierowcy pasjonaci dbający o swój samochód bardziej niż o własną żonę, ale tacy zdarzają się przecież wszędzie, nie tylko na zachodzie.. no i wtedy się cenią
Dlatego okazji bez haczyków jako takich, nie ma. Amen.
Ps. Dzięki za przychylne opinie co do wpisu. Będę się starał w miarę możliwości kontynuować historię o dalszych losach mojej Celici.
Szerokości i niech służy jak najdłużej, dając przy tym maximum frajdy