Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog auta Suzuki Alto MK I SS80 "Rupert" » Jak to się zaczęło...







Prześlij sugestię
Wpis w blogu auta Suzuki Alto
Dodano: 9 lat temu
Blog odwiedzono 1219 razy
Data wydarzenia: 16.03.2015
Jak to się zaczęło...
Kategoria: inne
Suzuki Alto SS80. To ciekawy samochód, który jak myślę zasługuje na to, aby po 31 latach eksploatacji w Polsce odzyskał przynajmniej część formy w jakiej opuścił bramy fabryki w Hamamatsu. Nie będzie to restauracja profesjonalna. Nie pozwalają mi na to środki. Po prostu chcę wynagrodzić mu to, że dzielnie zniósł służbę od nowości w Polsce, zachowując przy tym jego użytkowy charakter i historię jaką posiada. To pierwsza generacja Alto, małego auta które podbiło serca klientów walorami użytkowymi i chyba najniższą ówcześnie ceną.
Nasza wspólna historia zaczyna się pod koniec 2010 roku...


Auto, o którym jest ten wpis zobaczyłem po raz pierwszy w listopadzie 2010 roku w ogłoszeniu umieszczonym na Allegro.


Spodobało mi się od razu, jednak cena za jaką było wystawione niestety już nie. Kieszenie w listopadzie świeciły pustkami, co też mimo najszczerszych chęci nie ułatwiało zakupu. Cena oscylowała wokół 1200 złotych. Odpuściłem sobie w związku z tym temat. Nie wiedziałem, że prawdopodobnie w tym samym czasie auto było ogłoszone także na otomoto z ceną blisko o połowę niższą.
Treść ogłoszenia była następująca:


Suzuki Alto PEREŁKA

Rok produkcji: 1984, Skrzynia biegów: manualna, Pojemność skokowa: 800 cm?,benzyna, biały, Liczba drzwi: 2/3, Kraj aktualnej rejestracji: Polska.


Sprzedam suzuki alto. Mega perelka w ktora wlozylam duzo pieniedzy i czasu.Silnik pochodzi z modelu z 94 roku maruti) Od momentu zakupu wydalam 2000 zl (remont blacharski,elektryka,zawieszenie,hamulce tyl,akumulator itd...) autko jest prawdziwa perelka na drodze. Wszystkie czesci poza blacha sa identyczne jak w tico. Ostatnio wymienilam gaznik (200zl). Auto jezdzi,hamuje Polecam, cena jest smieszna Pzdr


Aukcja, jak i też ogłoszenie w końcu zniknęły. O autku zapomniałem. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Po miesiącu Alto przypomniało mi się i zacząłem namiętnie zaglądać na Allegro, wchodzić w kategorię Suzuki, zaznaczając opcję do 1985 roku. Po blisko trzydziestu dniach autko pojawiło się znów... Tym razem w Łomży!

Suzuki Alto O K A Z J A !!!T A N I O ! ! !
Cena: 888PLN / 231EUR


SILNIK JAK W MARUTI IDENTYCZNY-TEN SAM,BLACHARKA REWELACJA,ważne opłaty,niskie spalanie,KRÓTKO TO JAPOŃSKI MALUCH........


Tym razem kieszenie nie były już tak puste. Zadzwoniłem do sprzedawcy i zbiłem cenę do satysfakcjonującego mnie poziomu. Umówiłem się na sobotę aby dokonać oględzin autka. Wsiadłem w zasilane olejem napędowym niezawodne Volvo i po dwóch godzinach czekałem już na sprzedawcę na stacji Orlen w Łomży.
Po drodze okazało się, że niezawodność straciła niestety na aktualności. Podczas wyprzedzania (...jeszcze tylko to jedno auto...) coś zrobiło "pufff" pod maską i auto straciło turbodoładowanie. Szybki postój na poboczu, pod maską żadnych śladów obrażen, olej nie cieknie, silnik się nie grzeje. Do miejsca docelowego miałem jeszcze jakieś czterdzieści kilometrów. Rad-nierad (sobotnie popołudnie) doczołgałem się na miejsce zostawiając za sobą smugę czarnego dymu niczym stary Autosan.

Sprzedawca zajechał na umówione miejsce z fasonem. Fason był Mercedesem W140. Wóz majestatycznie wtoczył się na parking. Z wozu majestatycznie wytoczyli się dwaj duzi Panowie. Krótka wymiana zdań, auto jest do obejrzenia parę ulic dalej.

Zajeżdżamy na plac, który okazuje się komisem. Alto stoi w rogu, wciśnięte w kąt.

Nie był to zachęcający widok, jednak też nie do końca przerażający. Dostałem do ręki kluczyk i zachętę abym sobie obejrzał autko dokładnie, czego też nie omieszkałem uczynić.
Już pierwsze spostrzeżenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że auto nie miało lekkiego życia.


-Potargane wnętrze
-Zwykłe śruby budowlane zamiast szpilek w kołach
-Lekko stuknięty tył
-Wyrwana na siłę podsufitka
-Bajzel w instalacji pod maską
-Zniknęły alufelgi


Mina trochę mi zrzedła. Miałem już doczynienia ze starymi autami "do poprawek" i wiem jak bolesne potrafią być te poprawki. Miałem już sobie darować resztę ale dwaj Panowie obstawili auto z lewej i prawej strony uniemożliwiając mi wyjście.


-Zapal silnik! Poradził mi większy kolega. Włożyłem kluczyk do stacyjki, wyciągnąłem gałkę ssania, przekręciłem kluczyk i...
Alto zaskoczyło od razu po trzech obrotach wału. Był luty, więc temperatura otoczenia była ujemna i to parę kresek.


-Hehehe! Zaśmiał się duży kolega. -To jedyny samochód na placu, który odpalał nawet w największe mrozy. Stoi tu od początku stycznia i nigdy nie było z nim kłopotu. Mieliśmy zrobić z niego pług do zgarniania śniegu, ale... i tu machnął ręką - Szkoda go było na takie zabawy.


Hmmm.... Po pierwszym bylejakim wrażeniu miła niespodzianka...


Silnik popyrkiwał wesoło na ssaniu. Nacisnąłem sprzęgło, wrzuciłem jedynkę i spróbowałem ruszyć z miejsca. Sprzęgło załapało pod sam koniec. Niedobrze. Autko wytoczyło się powoli z niecki w jakiej stało. Wyjechałem na środek placu i trzeba się zatrzymać. Naciskam hamulec, wpada on w podłogę i... Nic się nie dzieje. No prawie nic. Hamuje chyba tylko jedno koło. Nędza! Niedobrze. Wolałbym uniknąć brania lawety na okoliczność transportu auta po zakupie. Zresztą miało być na tyle sprawne, żeby dało się nim poruszać. A tak nie jest. Lubię hardkor ale w tym przypadku osiągnął on już naprawdę wysoki poziom.

Wysiadłem z Alto i obszedłem je jeszcze raz dookoła...

Zajrzałem znowu do środka, gdzie panował stan nędzy i rozpaczy...

Cholera jasna... Wszystko przemawia za tym, żebym nie kupował tego auta. Panowie zerkają na mnie znacząco, jakby sygnalizując że czas audiencji dobiega końca....

-No i jak??? Bierzesz?
-Chyba się powstrzymam...
Sam nie wierzyłem w to co mówię. Przemówił przeze mnie rozsądek.
-No co ty, nie świruj, gdzie ty znajdziesz taki drugi samochodzik?
Próbował mnie zachęcić sprzedawca.
-Za dużo tematów do roboty, niestety... Laweta jest potrzebna, inaczej nie da rady. To parę groszy dodatkowych. I różne inne takie...
-Eee tam... Dobra, jak nie ty, to kupi kto inny! Cho Ziutek, lecimy! Wstaw go z powrotem na miejsce.


Autko wstawiłem, oddałem klucze i podziękowałem za poświęcony czas.

Koledzy zaczęli się zwijać. Wykręcili szybciutko W140 na placu (skrętna bestia!) i tyle ich widziałem.

Z lekkim żalem wsiadłem do swojego auta i odpaliłem silnik. Odjeżdżając powoli spod komisu cały czas patrzyłem w lusterku wstecznym na Alto, znowu wciśnięte w kąt przy zardzewiałej siatce.

Przez całą, ciągnącą się niemiłosiernie drogę powrotną miałem ten widok przed oczami. Po powrocie do domu zasiadłem z laptopem na kolanach i rozpocząłem kolejną kwerendę internetu pod kątem informacji o tym śmiesznym samochodziku...

Internetowa eskapada śladami SS80.

Przy komputerze spędziłem chyba sześć godzin. Laptop rozgrzał się do czerwoności i przywarł do podudzi. Takie przynajmniej miałem wrażenie. Z letargu wyrwała mnie Żona. Zatrzasnąłem szybko komputer i stwierdziłem, że muszę ochłonąć. Przed oczami miałem zdjęcia z Japonii, Indii, Australii i wielu innych krajów w jakich to auto sprzedawano. Zachowane dziś w stanie oryginalnym, jak i też przerobione. Ze smakiem i bezguścia. Smakowitości i rzygowiny. Aż zaszumiało w głowie, tyle było tego dobrego.
Coraz bardziej żałowałem, że nie kupiłem tego auta podczas wizyty w Łomży. Ale znowu rozsądek wrócił do gry i szeptał: "po co ci kolejny rupieć?" Wbrew temu zasiadłem znów do komputera i otworzyłem kolejną stronę. Tym razem polską, należącą do ogólnopolskiej hurtowni części samochodowych. To był szok. Już pobieżna lektura zasobów pokazała jak bardzo auto spokrewnione jest z popularnym u nas swego czasu Tico. No tak, przecież Tico to wersja rozwojowa Alto. Ale mogło się sporo pozmieniać. Pozmieniało się i owszem, ale tylko w kwestii blacharskiej. Mechanika była wciąż ta sama. No to klops! Wpadłeś kolego! Tego wieczora było już za późno na telefony. Kładąc się spać rozmawiałem już w myślach ze sprzedawcą, żeby koniecznie "zaklepał" dla mnie Alto. Ta zimowa noc wydawała się dłuższa niż powinna się wydawać...

Dobijanie targu.

Rano wstałem jak poparzony. Chwyciłem za słuchawkę i wybiegłem w piżamie przed dom. Ohohoho.... cholernie zimno dziś. Nie szkodzi. Zaraz sobie zapalisz, to się rozgrzejesz. Pik, pik, pik, wykręcamy numer. Jest sygnał. Dobrze. Po czwartym ogarnął mnie niepokój. Piąty... Sprzedawca odebrał. Ufff....


-Halo, dzień dobry. Bylem u Pana oglądać Alto. Czy ta sprawa jest jeszcze aktualna?
-Tak.
-No to świetnie. Biorę je.
-Teraz się decydujesz? Trzeba było brać jak byłeś. Nie opłaca ci się jechać!
-Dobra, dobra, biorę je i już. Nie mogę co prawda teraz przyjechać bo wyjeżdżam na parę dni, ale mogę wpłacić zaliczkę, żeby nie było że robię z gęby cholewę.
-OK, wpłać 200 zeta i będzie git. Kiedy wpadniesz po auto?
-Za parę dni, jak wrócę ze służbowego wyjazdu.
-Dobra, chłopaku, umowa stoi.
-No to cześć!


Sam się zdziwiłem jak szybko poszło. Nie zdążyłem nawet dopalić papierosa. Ten właściwie sam zdążył się dopalić i popiół zwisał smętnie zgięty prawie pod kątem 90 stopni.
Eechhh... Przez cały dzień chodziłem jak na szpilkach. Na przemian zaglądałem do sieci w poszukiwaniu informacji o autku i kombinowałem jak wygospodarować czas na wypad po auto. I z kim tego dokonać. Żona, jako znana "miłośniczka" moich automobilowych zakupów nie wchodziła nawet w grę... Sięgnąłem znów po telefon i zadzwoniłem do Mikołaja...

Jak to dwóch chłopców do Łomży pojechało.

Mikołaj nie był bynajmniej zdziwiony moim telefonem. To człowiek, który niejednego paździerza już przytargał z kolegami. Zawsze chętny i pomocny. Takich ludzi nam trzeba w tej trudnej sytuacji!
Umówiliśmy się na sobotę rano. Przez dwa dni znowu łaziłem jak potłuczony. Nie mogłem ani ustać w miejscu ani usiedzieć. Nosiło mnie. Oczyma wyobraźni widziałem się już za kółkiem Alto. Ba! Widziałem je nawet na polerowanych alufelgach, wzorem indyjskich chłopców tuningujących wszystko co się da; vide to zdjęcie:



W sobotni poranek zerwałem się o siódmej, zrobiłem herbatki do termosu, zaprawiłem dużą ilością cukru, pocałowałem śpiącą żonę w czoło mówiąc że jadę z Mikołajem po samochód (To było przemyślane działanie z zaskoczenia - ona zapytała się przez sen, czy kupuję następne padło, ja odparłem, że tak. Ona już tego nie słyszała bo zasnęła ;-)

Pod blok kolegi dotarłem jakoś chwilę po ósmej. Po drodze minąłem się z innym kolegą - poprzednim właścicielem turbopadaki, którą to wybrałem się w podróż do Łomży. Tutaj kilka słów wyjaśnienia: turbopadaka to nic innego jak Volvo 480 Turbo, które ówcześnie posiadałem. Jadąc oglądać Alto o raz pierwszy pojechałem także Volvem, lecz V40. I to właśnie w V40 strzeliła rura od intercoolera. A właściwie nawet nie tyle rura co zgniły cybant od niej.
Oczekiwanie na Mikołaja nie trwało długo. Koleżka jest punktualny. Wpakował do bagażnika skrzyneczkę z narzędziami, na tylne fotele wrzucił kurtkę i plecak z kanapkami i ruszyliśmy w drogę.

Jazda do Łomży przebiegała w miłej atmosferze. Raz, że towarzysz był niekiepski, dwa, że w sobotni poranek nie było zbyt wielu chętnych do wizytowania miasta, do którego zmierzaliśmy. Turbopadaka chętnie połykała kolejne kilometry co w jej przypadku nie było takie oczywiste. Ani się spostrzegliśmy, przejechaliśmy już trzy czwarte drogi. Ponieważ byliśmy umówieni ze sprzedawcą w samo południe, uznaliśmy że będąc sporo przed czasem zrobimy sobie krótki postój w jednej z bocznych ścieżek. Zjemy kanapeczki, napijemy się herbatki z termosa, zapalimy fajeczki. Taki piknik w starym stylu.

Postój nie trwał zbyt długo, gnała nas chęć zobaczenia w końcu tego, po co jechaliśmy. Jeszcze szybki papierosek, chowamy termosik do samochodu i w drogę!
Padaka odpaliła, włączyłem przebój "You take my self control" Samanty Fox w odtwarzaczu i po szybkim nawrocie w filmowym stylu (hehe, na śniegu) włączyliśmy się do ruchu zmierzającego w stronę miasta w którym stało upragnione przeze mnie Alto. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że między mały Suzuki a utworem, którego dźwięki towarzyszyły mi w drodze, istnieje analogia. Obydwa pochodzą z 1984 roku ;-)

Dojeżdżaliśmy do Łomży. Przed nami snuł się stary, zdezelowany Autosan. Droga miała lekkie wzniesienia. Autosan powoli lecz dzielnie wspinał się na każde z nich. Trochę nas to wpieniało, nie mogliśmy go wyprzedzić. Co i rusz podwójna ciągła linia ochładzała nasze zapędy do myknięcia lewym pasem. Jak nie linia, to akurat jakieś B5 w tedeju z naprzeciwka grzało. I tak wkoło Macieju. Koniec końców sytuacja rozwiązała się. Autosan zjechał na pobocze, a ja po szybkiej redukcji na trójkę ominąłem go z nieukrywaną radością i smrodem przypalanych opon. Tak, tak... Turbopadaka jak już jedzie, to na 100 procent :-)

W końcu na horyzoncie pojawiła się tablica z napisem ŁOMŻA. Kamień spadł mi z serca. Dojechaliśmy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wykonałem połączenie ze sprzedawcą, który miał określić się w którym miejscu się spotkamy...

Dzwonię. Jeden sygnał, drugi, piąty... Poczta głosowa. Ki czort? Nie ukrywam, że podniosło mi to lekko ciśnienie. Dzwonię na drugi numer, który przezornie zapisałem na karteczce.

Piiiip..............piiip.............piiiip............. -Halo???
O, koleżka odebrał, jest git.
-My już jestśmy w Łomży, jak teraz jechać, gdzie się spotkamy?
-O, spoko chłopaku, no widzisz, ja właśnie jade z Ryśkiem niedaleko jestem w sumie, po browary wyskoczyłem do Biedronki... podjedź tam, gdzie za pierwszym razem oglądałeś auto, zara bede...
-OK, za dziesięć minut jesteśmy na miejscu.

Rozłączyłem rozmowę i spojrzałem na Mikołaja. Miał on zaciekawioną minę i z zainteresowaniem oglądał mijane właśnie osiedle mieszkalne i parking przylegający do niego. Na jednym z miejsc stała stara przyczepa z Niewiadowa. Mikołaj jako pasjonat wszelkiego starego towaru gotow był zwędzić ją niejako "przy okazji" wizyty. Napalił się jak szczerbaty na suchary. Jego zapędy ostudziło moje krótkie stwierdzenie:

- Nie mamy haka. Alto, po które jedziemy, też nie.

Mikołaj zwiesił głowę i w milczeniu dojechaliśmy do komisu, w którym czekali już na nas: Alto, sprzedawca i jego kolega Rysiek.

Zaparkowałem padakę pod płotem i wyskoczyliśmy z auta. Nasze rozgrzane głowy ochłodziło natychmiast lodowate powietrze jakie zaserwowała nam na przywitanie Łomża. Podaliśmy sobie raźno z koleżkami dłonie i z dumą zaprezentowałem swojemu koledze mój przyszły nabytek.
Mikołaj był bezwzględny. Wypalił tylko:
- Ale śmieć!!!

cdn...
Ostatnia aktualizacja: 16.03.2015 22:41:46
Dodano: 9 lat temu
Kurde, ale żeś opowiadanie wysmarował a emocje co najmniej jak byś wahadłowiec kupował Swoją drogą to już dawno nie widzialem tego auta.
Dodano: 9 lat temu
Lubię tę markę samochodu, to raz, a dwa - po prostu akurat trafiło się Alto ;)
Dodano: 9 lat temu
czemu akurat Alto?
Dodano: 9 lat temu
Tak, to ten sam samochód :)
Dodano: 9 lat temu
Rozumiem, że to Alto z Łomży to te samo auto, co w pierwszym ogłoszeniu? ;)
Najnowsze blogi
Dodano: 9 dni temu, przez
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie. https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8 komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5 komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl