Ostatnio dużo razy w swych wpisach pisałem o kołach. Nie spodziewałem się, że dziś będzie kolejny
Po południe zapowiadało się normalnie. Zapokowaliśmy się do anioła i ruszyliśmy przed siebie. Wyjechaliśmy prawie z miasta i w pewnym momencie zza rogu wyskoczył poczciwy kundelek. W momencie wykonałem gwałtowny ruch kierownicą, by psiaka ominąć. Udało się, psisko pobiegło dalej ale mnie rzuciło na krawężnik i tylnym prawym kołem na niego wjechałem. Poczułem ostre walnięcie, na ekranie komptera pokazł się od razu komunikat o uszkodzeniu. Zatrzymałem się i zabaczyłem dziurę w kole. Żadne to pocieszenie ale dobrze że w urzywce.
Kiedyś już pisałem, że nie woże ze sobą koła zapasowego tylko a'la naprawki w sprayu. No ale co tu naprawiać, jak w oponie taka dziura. Zadzwoniłem do znajomej, przyjechała i pojechaliśmy po zapas na działkę. Po godzinie byliśmy z powrotem ale to nie koniec przygody. Jadąc z kołem, po drodze myślałęm gdzie mam przejściówkę do śrub - 1 z 5 jest inna. Na miejscu przetrzepałem wszystkie zakamarki, schowki i nic. Nie muszę pisać jak się w kur...
Zapakowałem wszystko do auta i w tempie starego żółwia (10km/h) ruszyłem na pobliską stację beznynową. Tam przynajmniej będzie w miarę bezpiecznie. Znajoma pojechała za mną i odwiozła nas do domu.
A jutro pędem do VW w poszukiwaniu przejściówki. Ciekawe jak długo mój aniołek będzie samotnie stał na stacji?