Udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu, PUG-owi stuknął rok od zakupu, czas do niego zajrzeć, zwłaszcza, że na co dzień jeździ nim córka. Na pierwszy ogień poszedł filtr powietrza...i tu niespodzianka, filtr aż kapał od wody, można go było wykręcać. Zacząłem małe śledztwo, skąd się tam wzięła woda, jakieś pęknięcie na dolocie, nieszczelność...nie wszystko O.K.Po krótkim przesłuchaniu córka przyznała się do wjechania w pokaźnych rozmiarów kałużę. Sprawdzam dalej, niesprawny sygnał dźwiękowy.. bezpieczniki O.K., przekaźnik działa, a sygnału nie ma. Diagnoza...- padł klakson..przyczyna ta sama - woda. Olej i filtr wymienione standardowo - Castrol 5W40. Sprawdzam poziom płynu spryskiwaczy..sucho..dolewam, a tu płyn leje się na ziemię. Zbiorniczek płynu do wymiany. Płynu chłodzącego brakowało tak ok. litr, ..przyczyna..skraplanie na łączeniu przewodu od zbiorniczka wyrównawczego do chłodnicy...drobiazg. Czas zajrzeć pod spód..ogólnie O.K. hamulce bez zarzutu, amortyzatory w porządku.., ale przednie wahacze wybite i to obydwa. Poszły do wymiany. Tak ogółem to zeszło przy nim parę ładnych godzin, a i kieszeń szczuplejsza o 700 zł. Jednak bezpieczeństwo najważniejsze, a PUG wyregulowany jest teraz jak zegarek..