Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Audi Q3 Sportback SUV Coupe
»
Jezioro Garda - Skrzeczoty, Niemcy, zimna woda, quattro i niby kawa
Wpis w blogu auta
Audi Q3
Dodano: 2 lata temu
Blog odwiedzono 706 razy
Data wydarzenia: 22.07.2022
Jezioro Garda - Skrzeczoty, Niemcy, zimna woda, quattro i niby kawa
Kategoria: podróż
Nieco z innej strony, rozrywkowo, szukając przytyków i z przymrużeniem oka.
Była to pierwsza tak daleka podróż moim nowym autem, wcześniej dystans w jedna stronę ponad 1000 kilometrów pokonałem chyba w 2011 roku Golfem a był to wyjazd do Francji.
Całość trasy to 2435 km, średnie spalanie z trasy 7,9 litra bo wyzerowałem licznik długookresowy
Obawiałem się o to czy nie wrócę z jakąś przycierką ale w hotelu zamiast starych włoskich poobijanych gratów jako sąsiadów na parkingu miałem Niemców i Czechów którzy przyjechali zadbanymi i ładnymi autami.
Owszem wzdłuż jeziora w miasteczkach nie zbyt wielu miejsc do parkowania, jest wąsko, nerwowo, sporo skuterów, często staje się na poboczu, przy skałach jedną stroną bez możliwości wysiadania ale nic złego się nie stało.
Zresztą zamiast autem z żółwią prędkością wzdłuż jeziora (które jest długie na 55 kilometrów), i szukaniem wolnego miejsca pół godziny wolałem przemieszać się od brzegu do brzegu transportem wodnym. Bezstresowo, szybko i komfortowo.
A trasa dookoła to 70 % aut z niemieckimi rejestracjami a połowa z nich to wypasione beemki z Bawarii Także jak w domu, wszyscy w sklepach mówią po Niemiecku i wszędzie się dogadam, Niemcy to doceniani turyści, maja kasę. Gdyby nie oni byłoby pusto.
Także tak się ten biznes kręci, za audiki,i beemki oraz merce sprzedane na przykład do Włoch, Hiszpanii i Francji zarobiona kasa wraca do tych krajów przez turystów z Niemiec.
Dalej nie napisze standardowo jakie Włochy są piękne, jakie wspaniałe widoki i jakie pyszne jedzenie bo to „oczywista oczywistość” jak mawia klasyk
A była to moja pierwsza wyprawa do kraju Ferrari i pizzy.
Na szczęście północna część Włoch jest bogatsza i bardziej kulturalna, Jezioro Garda to przecież 300 km od Austrii czyli złośliwi mówią ze nie Włochy.
Dane statystyczne na zdjęciach do wglądu, czyli spalanie i średnia prędkość z całej trasy (Niemcy – Włochy – Niemcy) oraz z jej części (Ingolstadt - Brenzone) gdyż na tym odcinku jedzie się tylko do 110 km/h więc spalanie było najniższe. Przyzwyczaiłem się że osiem litrów to normalne spalania na 1700 kg wagi, 200 koni i napęd na 4 koła.
Co do auta to spisało się rewelacyjnie. Zapakowane może nie przesadnie ale zabraliśmy oprócz dwóch osób sporo zgrzewek wody, lodówkę, i walizki.
Swoje auto nadal uważam jako nowe gdyż przejechałem nim ok 10 tys. km. Nie znam wszystkiego i nie jeździłem nim po górach. A w Bawarii i Austrii mamy autostradę i wzniesienie, może nie jakieś spektakularne ale sporo „normalnych przednionapędowych” fordów czy renówek z silnikami 1.4 czy 1.6 mających te 90 czy 120 koni, nie potrafiło podjechać pod te wzniesienia z prędkością autostradową czyli 140 km/h.
U mnie napęd quattro spisał się znakomicie, auto bez wysiłku ciągnęło utrzymując zadane na tempomacie 140 km/h tylko ja zauważyłem ze nie poruszamy się na 7 biegu ale na piątym.
Aktywny tempomat z funkcja awaryjnego hamowania, czytanie znaków czy ostrzeganie o pojazdach w martwym polu to po tej podróży dla mnie wyposażenie obowiązkowa każdego auta, jadąc odpoczywam i delektuje się dobrym zestawem audio z którego puszczam specjalnie na ta okazje włoska muzyczkę i lata 80-te.
Co do reszty sformułowań tytułowych to wspomnę ze będąc nieco wrażliwym na upał Włoską temperaturę 33-36 stopni znosiłem świetnie, do tego lekki wiaterek i zero narzekania, jednak temperatura wody w jeziorze Garda to już inna sprawa. Nie wiem czy woda miała 20 czy 23 stopnie bo nie mierzyłem ale dla mnie była zimna, sporo za zimna. Zresztą kamieniste plaże i dno jeziora tez są minusem. Ale jechałem tam dla przygód, widoków, jedzenia i komfortu a nie dla zimnej wody która jest także w Bałtyku tylko tam ma kolor herbaty.
Tytułowe „Skrzeczoty” to cykady, tak je nazwałem. Ich trzeszczenie jest niby nastrojowe i ma przypominać nieco świerszcze, jednak owady te uaktywniają się gdy na dworze jest powyżej 25 stopni a odgłos przez nie wydawany może nie przeszkadza po przyzwyczajeniu się ale jest dość natarczywy i głośny i przypomina odgłos piły tarczowej a nie cykanie świerszczy.
Kolacja w hotelu była o 19 ej i koło dwudziestej zaczynało być już cicho.
No i napisze cos co rozbawi sympatyków włoskiej kawy. Ja Espresso nie pije bo jest gorzkie, nawet woda do rozcieńczenia nie pomaga, dla mnie do kawy musi być mleko (i słodzę).
Do śniadania dostawaliśmy coś co w smaku przypominało kawę zbożową, może była to rozpuszczalna.
A w restauracji liczyłem na pyszna kawę z ekspresu takiego ciśnieniowego a serwują tylko „Americana czyli zaparzana wrzątkiem podobnie jak zalewane wodą fusy zwane „po Turecku” których nie cierpię bo plątają się przy piciu. Także dobrą, aromatyczną kawę zrobiliśmy sobie w domu w ekspresie.
Alkohole, to kwestia gustu, ja pije z klasą a nie bombię piwsko, chyba że po niemiecku „Alsterwasser” czyli ze Spritem dla orzeźwienia do posiłku, wina zazwyczaj wytrawne więc zostaje półsłodkie Lambrusco czerwone aczkolwiek to wino musujące. Zawsze można posiłkować się drinkiem wg własnego gustu, gin z Tonikiem smakuje dobrze w upalne dni.
Czego zabrakło mi we Włoszech ?
Absolutnie Włoskiej motoryzacji, nie było żadnego nawału Alf Romeo, nie przywitało mnie Tonale wystawione na pomniku, kilka Stelvio na włoskich blachach, żadnej ciekawej staroci, nie było zbyt wiele starych zardzewiałych Pand, a Ferrari widziałem jedno na niemieckich rejestracjach i to żółte. Salony samochodowe najbliżej to w Weronie ale niestety tam nie dotarliśmy.
Na plażach tez zabrakło roznegliżowanych piękności, a „lody włoskie” czyli w Polsce napuszczane z automatu wyparły w większości bezczelnie drogie gałkowe (1,50 Euro do 3,50 Euro za gałeczkę) a jedyne co musze pochwalić to dobre jedzenie i gościnność. Jeśli ktoś potrafi się odnaleźć pośród wielu ofert złych bądź drogich, to ceny za wyżywienie w restauracjach były nawet niższe niż w Niemczech.
I z motoryzacyjnego punktu widzenia nie wiem jak i gdzie włosi znad Gardy myją auta bo jak widać maja czyste. W naszej okolicy ok 10 km od hotelu była tylko jedna myjnia, nieco dziwna. To „szczotki automatyczne” ale pozbawione garażu, po prostu stoi na zewnątrz. Niestety nie skorzystałem a myjni samoobsługowej typu Karcher nie znalazłem w okolicy. Auto bardzo brudzi się na trasie, nie dość że zakurzone, spadł na nie deszcz a wszystko przywarło spalone słońcem i 35 stopniami, alufelgi czarne od pyłu z klocków. W obie strony skorzystałem z myjni w Ingolstadt, bo nie szło patrzeć jak auto wygląda. Gruba warstwa wosku i ceramiki na felgach pomogły, brud zszedł właściwie bez chemii, tylko trudno dostępne zakamarki musiałem poprawić szczotką.
Jeśli ktoś wywnioskował ze nie podobało mi się i jestem niezadowolony to się myli.
Wyjazd był piękny i na pewno do Włoch wrócę. Oczywiście nie mam na myśli bezczelnie drogiego i zatłoczonego Rzymu ani Wenecji chociaż tam na pewno warto pojechać (ale to z wycieczką).
W obie strony zatrzymaliśmy się w Ingolstadt, jak zapewne się spodziewacie siedziba Audi tez została zaliczona, ale o tym w innym wpisie
Ostatnia aktualizacja: 22.07.2022 11:17:05
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 17 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 25 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Następnym razem wal na Toskanię, polecam. Jeśli bliżej to Liguria, bo Toskania oklepana jak tyłek prostytutki. Ja lubię Apulię i Calabrię ale zjedziesz się autem i urobisz za kółkiem jak wół.
Makłowicz lubi też jeść...
Lubię takie wpisy gdy auto jest tylko tłem i pretekstem
Brakuje tylko fotki talerza z włoskim żarciem i byłby "Makłowicz w podróży"
Nie byłem wszędzie, Werona i Wenecja odpadły no nie daliśmy rady w wysokie temperatury cały dzień sie poświęcać
Poza tym na wszystko musielibyśmy być 2 tygodnie.
Zaliczone: Limone, Sirmione, Brenzone, Casteletto, Malcesine i troche Riva del Garda
Zresztą wszędzie tak samo, no podobnie znaczy pięknie
Jeżdzi sie super tylko wolno po zakrętach i zamiast na droge głowa gapi sie na widoki
Gdzie fotki z południowego brzegu? (Sirmione, Peschiera)
Życzę tego wszystkim
A czego chcieć iec więcej? Braku zniewolenia, niższych cen i zdrowia oraz pokoju.
Takze uzywajcie póki można
Nie znoszę tych rys z przodu. Zdzierżę na lakierze swirle, itp, ale na liczniku nie.
A to właśnie się kurzy chyba najbardziej wewnątrz.
Kolego na takie drobne ryski tez jest świetna pasta do polerowania plastiku za 30 zł.
Mam i wiem że działa, bo 2 razy zastosowałem w Golfie.
jednak widzisz więcej niż przeciętny "Kowalski" obudź w sobie duszę pedantycznego detailera którego cieszy kropelkowanie wody na lakierze i jego poślizg.
A okulary nosze juz od 30 lat jednak tak jak Ty bez nich nie potrafię jeździć autem
Pewnie, że się należały. Urlop to podstawa.
Ten kurz mnie wkurza, usuwanie go powoduje drobne rysy na szybie licznika... widzę je pod światło.
Jednak nie oddadzą one tego co daje osobista wizyta
https://www.autowcentrum.pl/blog/post/2967,38007/
na zegarach zebrał się kurz niepodobne do mnie.
A wakacje należą sie, od 2 lat z wiadomych względów ich nie było
Miło widzieć. Czyżby krótkowidz jak ja?
Ja kąpałem się w Bałtyku przy dość niskiej temperaturze wody. Ale to było dawno i nieprawda.
Nic tak nie wkurza jak syf na zegarach, walczę z tym i ciągle przegrywam.