Witam byłem w pracy , godzina 9.15 dzwoni telefon patrze na niego i widzę , to moja żonka . Już po głosie i pierwszym słowie myślę oho coś się stało . No tak słyszę Kochanie złapałam kapcia z tyłu po prawej stronie . Rozmawiamy i dochodzimy do wniosku że ten kapeć to powinien być już wczoraj a mianowicie byliśmy w Kielcach . Po załatwieniu sprawy wyruszyliśmy w drogę powrotną a że przy wlocie do Kielc trwają roboty drogowe pojechaliśmy przez Masłów . Tak serio to wcale nie było lepiej . Jadąc usłyszałem uderzenie w podwozie a żona na to co to a ja to kamyk odbił się od nadkola , pomyślałem . Tak jadąc dojechaliśmy do domu a to ok 100 km . Jak się później okazało na drugi dzień to nie był kamyk tylko gwóźdź trzech calowy . Telefonicznie powiedziałem żonie co i jak , gdzie jest podnośnik , klucz . Po chwili dzwoni i mówi , auto w górze ale nie mogę odkręcić koła a ja na to , to gdzie jesteś na pustyni. Rozmawiając mówi o jacyś panowie z PGKiM jadą autem oni mi pomogą bo właśnie się zatrzymali . Tak też się stało , poniżej świadek całego zamieszania a tak apropo Księżniczka przejechała 55 tys bez kapcia

Ps: Po powrocie z pracy koło już było zrobione i na pamiątkę żona przywiozła mi gwoździa wręczonego przez pana z wulkanizacji