Ostatnio napotkała mnie dość ciekawa sytuacja. Mianowicie:
Wieczór, sporo ludzi wraca jeszcze z pracy, więc ruch niemały. Za to małe było rondko (jakich pełno ostatnio). W oddali słychać zbliżający się sygnał przeciskającej się między autami karetki. Postanawiam jak najszybciej zjechać z ronda, by zrobić jej miejsce. Ale... Kierowca auta przede mną (najwyraźniej przestraszony sygnałem) po prostu zatrzymał się na środku ronda tak, że z żadnej strony ominąć się nie dało!
Dobra, rozumiem, można być zestresowanym, czy coś. Ale odrobinę pomyśleć nie zaszkodzi. Jeśli słyszymy coś na sygnale, na ogół się zjeżdża na bok, by ułatwić przejazd, a nie stajemy dęba na środku i blokujemy przejazd...
Skończyło się w miarę bezproblemowo - karetka przejechała jakoś po błocie wokół ronda (dobrze, że nie utknęła) i śmignęła dalej.

Jaki z tej historii morał? Na drodze włącz myślenie, nie jesteś sam!!!