Wielu z nas ma dość coraz to nowych podwyżek, coraz liczniejsze protesty przeciwko cenom paliw, które mają duży wpływ na wszelkie pozostałe podwyżki - wielu jednak twierdzi że to nie ma sensu, czy tak jest w rzeczywistości? Czy rząd faktycznie nie może nic z tym zrobić? Czy faktycznie zarabiają na tym kokosy stacje paliw?
Zachęcam do przeczytania artykułu i dyskusji:
http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/sprawdz-ile-kosztowaloby-paliwo-gdyby-nie-podatki,1751664

Oczywiście można powiedzieć że rząd nie ma wyjścia bo tak nakazała UE - warto jednak w tym miejscu przytoczyć zwycięską walkę polskiego rządu o zablokowanie tzw "kratek" czyli możliwości odliczania VAT'u od samochodów osobowych przez przedsiębiorców gdyby choć w połowie rząd postarał się tak w przypadku akcyzy na paliwa - na pewno dałby radę - jednak najłatwiej jest w tym przypadku zwalić wszystko na UE.
Dodatkowym obciążeniem dla transportu jest system ViaTOLL powodujący kolejny wzrost kosztów i w efekcie cen na wiele produktów, a także coraz niższą rentowność firm transportowych działających często na granicy opłacalności.
Czy dalej dziwicie się, iż ludzie szukają sposobu aby się bronić?
Cena paliwa bez podatku to 2,70 zł/L - zarobki stacji benzynowych to kilkanaście groszy na litrze - czy wciąż uważacie że pod dystrybutorem musi być tak drogo?
Dlaczego administracja rządowa nie szuka oszczędności u siebie tylko w kieszeniach innych?