W poniedziałek poproszony byłem o pomoc babci w porąbaniu drewna i zrobieniu prac ogrodowych, więc niewiele się zastanawiając wpakowałem psa w bagażnik, wsiadłem w samochód i pofrunąłem za Łowicz. Przelotowa 80-90, spieszyć się nie spieszyłem, jechałem za ciężarówkami i było pięknie. Kiedy dojechałem moim oczom ukazał się piękny widok spalania - 4.1. Ale się ucieszyłem Piesek oczywiście wpadł na podwórko, polatał gdzie się dało, pocieszył się 10 min i padł martwy na łóżku - do 18 go nie było.

Swoje zrobiłem i we wtorek, dokładnie w południe postanowiłem wracać. Piesek niestety nie wiedział że wraca do domu bo chętnie wskoczył do kufra. W stronę Warszawy jechałem także spokojnie, bez wyprzedzania i nie deptając więcej jak 90km/h. Opłaciło się - spalanie wyniosło 3.9 przed wjazdem do Błonia! Potem objechałem do Grodziska i alejami, aby nie stać w Błoniu. Do domu w sumie wpadłem, zostawiłem psa i wróciłem do jeszcze gorącej fabii aby udać się w podróż za Grodzisk, do mojej kobity. No niestety, trasa Katowicka jest dwu pasmowa i rzadko uczęszczana przez ciężarówki, a że zmęczony byłem to mi jakoś noga tak opadała i momentami miałem 160 na budziku. Spalanie wtedy doszło już do 5.5