Wpis w blogu auta
Volvo 440
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 399 razy
Data wydarzenia: 15.08.2011
Moje prawdziwe wakacje!
Kategoria: podróż
Witam!
Dzisiaj chciałbym opisać moją rekreacyjną trasę po Polsce - nadal naznaczonej śladami Lukoila, bo nie mogłem się powstrzymać od komentarzy w trakcie jazdy (o, zobacz, na tej stacji spałem:D ) ale w zamierzeniu krajoznawczo-wypoczynkowej.
W poniedziałek z samego rana wyruszyliśmy do Wrocławia, z małym przystankiem w Łasku (mieliśmy tam wysyłać paczkę - uznałem, że dostarczymy ją po prostu osobiście). Trasa przebiegła nam absolutnie bezproblemowo (oprócz kilku nawrotek i małej scysji z moim GPS'em o blond włosach).
We Wrocku spędziliśmy trzy dni, zwiedzając co ważniejsze miejsca, sporo jedząc i pijąc w knajpkach, umiejscowionych nierzadko w bardzo urokliwych miejscach. Z czystym sumieniem mogę każdemu polecić takie miejsca jak Hala Stulecia - z parkiem fontann i muzyką klasyczną (niestety z głośników), słynne wrocławskie ZOO czy park botaniczny. Nie wolno także pominąć Panoramy Racławickiej, ale ten punkt uważam po prostu za oczywisty. Interesująca ekspozycja znajdowała się także w Muzeum Etnograficznym - żeby do niego dojść, trzeba oddalić się delikatnie od centrum i można spotkać normalne, tanie jadłodalnie, w których drugie danie z całkiem niezłą surówką kosztowało mnie 6,50
Pierwszy nocleg mieliśmy w "hostelu" - tyle, że ceny były tam iście europejskie (45/os.), a i warunki niespecjalne - 8-osobowy, pełen Włochów pokój. Na drugi wyjechaliśmy z centrum w okolice ul. Sycowskiej (mają tam Lukoila ) gdzie znajduje się czyste i schludne schronisko PTSM. Za nocleg dla dwóch osób w pustym pokoju (oprócz nas w schronisku była tylko jedna rodzina) i miejsce parkingowe zapłaciliśmy 44zł - dla studentów jest to naprawdę ważna kwestia!
Następnym punktem naszej wycieczki był Rybnik - miasto rodzinne mojej drugiej połówki. Cała trasa prowadziła darmowymi autostradami, więc jechało się miło i przyjemnie, a przy okazji Volviakowi stuknęło 180 tysięcy kilometrów. W Rybniku spędziłem pięć dni na poznawaniu wszystkich moich przyszłych krewnych oraz na zabawie z 7-letnim wampirem energetycznym o imieniu Ania (Andzia). Osiem godzin dziennie spędzonych na bieganiu, graniu w piłkę, tenisa i piłkarzyki sprawiły, że pomimo spożywania codziennie minimum 6 piw - nie przytyłem nic a nic.
W okolicy Rybnika byliśmy tak naprawdę w dwu ciekawych miejscach, bo zielony (autentycznie, na całej głębokości zielony!) Zalew Rybnicki (prawidłowo chyba Jezioro) nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Zrobiły natomiast Rudy, z naprawdę przyjemnym parkiem oraz absolutnie odlotową (szczególnie dla najmłodszych) kolejką wąskotorową, w której wagoniki po wąskim i nierównym torze ciągnie autentyczny, sprawny parowozik! Zapraszam do zdjęć w galerii i wszystkim polecam odwiedzenie Rud niedaleko Rybnika - bo naprawdę warto! Parowozik ma kilka kursów dziennie (w sezonie) i może to być niezła frajda dla dzieciaków. Dorośli mogą w tym czasie napić się dobrego, zimnego Rybnickiego Fulla i coś przegryźć, bowiem na terenie stacji znajduje się czynny bar - stoliki są ustawione nawet na wagonach-platformach.
Z Rud wyjechaliśmy dość późno (ok. 19-20) i udaliśmy się całkiem przyjemną trasą objeżdżającą Rybnik do Pszczyny. Gdy tam dojeżdżaliśmy, byłem pewien, że przejdziemy się po rynku, może jakiejś knajpce wypiję sobie bezalkoholowe a moja dziewczyna - zwykłe piwo. Jakie było nasze zdziwienie, gdy wbiliśmy się w sam środek imprezy - odbywały się akurat Dni Pszczyny. Za zamkiem była wielka scena, w parku - pełno bud z żarciem i odpustowymi pamiątkami. Zjadłem tam zresztą całkiem niezły szaszłyk i ziemniaczki, a potem skusiliśmy się na watę cukrową (we Wrocławiu była lepsza, większa i tańsza ). Nie gustujemy w tłumach i takich imprezach, więc, po zrobieniu kilku zdjęć, zwinęliśmy się stamtąd tak prędko, jak tam przyjechaliśmy.
W międzyczasie odwiedziłem jeszcze mojego instruktora nauki jazdy (aktualnie - już chyba rodzinę) z którym zdążyłem się zaprzyjaźnić - jazda z Rybika do Gliwic autostradami po godzinach szczytu to czysta przyjemność. W ciągu dnia, z ciężarówkami, nie było tak fajnie - praktycznie co chwila zwalniałem z moich 140 do 90, bo ciężarówki musiały się wyprzedzić...
W tydzień po wyjeździe z domu znowu szykowała się przed nami długa podróż - z Rybnika do Komańczy, miejscowości położonej na granicy Beskidu Niskiego i Bieszczad, ale o tej trasie i o naszych górskich wędrówkach opowiem w następnym wpisie.
Opisy usuniętych zdjęć:
Most Grunwaldzki we Wrocławiu.
W jednej z sal można przejść pod zwisającym nad głową leniwcem - niesamowite wrażenie!
Miśki mają tutaj ogromny wybieg, z lasem, krzakami, gawrą i miejscem z piaskiem.
Lemur Wari - można było ich dotknąć, pogłaskać - czegoś takiego nie ma w warszawskim ZOO.
Ogród japoński we Wrocławiu.
Ogród japoński we Wrocławiu. Aż czuć klimat tego miejsca.
Widok z wieży jednego z wrocławskich kościołów.
W drodze do Rybnika.
Rudy. Zespół pałacowo-klasztorny.
Parowozik w trakcie prac manewrowych.
Lansuję się w sprawnej lokomotywce - w tle nadal wykorzystywana lokomotywownia.
Dni Pszczyny - na scenie jakaś angielska kapela.
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych