Cześć!

Jak w tytule, przeżyłem "morską przygodę". Zostałem dziś "spuszczony z łańcucha" po ponad półrocznym zamknięciu w domu przez chorobę. Poza pobytami w szpitalu, aptece, w przychodni i kilka razy w sklepie po jakieś drobiazgi elektroniczne nie wychodziłem praktycznie nigdzie.

Udałem się do swojego nowego pracodawcy po serwer i trochę szpargałów, no i w końcu podpisać umowę, bo od trzech miesięcy mi płacą, ja robię, a ani ja, ani pracodawca nie widzieliśmy się nigdy. Spotkaliśmy się dziś pierwszy raz. Zatrudniłem się przez internet, e-mail i telefon. Ryzyko dla obu stron było raczej małe, bo to jest układ z tzw. polecenia.

Po dwóch godzinach "ciężkiej" pracy pojechałem zrobić niespodziankę swojej ulubionej "Mućce morskiej", czyli naszemu portalowemu marynarzowi Waldkowi - Mucko1. Dużo czasu nie było więc wypiliśmy kawkę, której mi niewolno, pogadaliśmy trochę i rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Waldi do pracy, a mi włączył się "szwędak".

Tak to pojechałem do swoich dzieci i "ex", bo z wiadomych względów niewidzieliśmy się długo (nie mam odporności, a dzieci zarażają najbardziej więc mogło to się źle dla mnie skończyć), następnie do dwóch kolegów, a później zabrałem się za objazd okolicznych wiosek z czego niektórzy powinni być zadowoleni, bo znów mam fotki w rzepaku

Na koniec uskuteczniłem bezcelowy POM po rodzinnym Piasecznie. Na mieście po takiej przerwie czułem się jak dzikus, a wszędzie łaziły "Sub-Zero" z Mortal Combat w maskach. No i tak mi minął pierwszy dzień upragnionej wolności.




Aha, jeszcze postrzelałem z wiatrówki, bo nie mogę znaleźć swojego "kabekaesu", który mam do zabawy. Tak go dobrze schowałem przed dziećmi ze trzy lata temu. Przyjdzie mi pewnie szukać go w wełnie mineralnej ocieplającej dach na strychu jak kiedyś. Prawdopodobnie tam jest ale w którym miejscu...?

To by było na tyle. Poniżej kilka fotek z tego "mega wypadu"


TERAZ JUŻ SĄ WSZYSTKIE FOTKI...