Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog kierowcy AlcatrazX » Motoryzacja oczami dziecka.







Prześlij sugestię
Wpis w blogu użytkownika AlcatrazX
Dodano: 11 lat temu
Blog odwiedzono 1147 razy
Data wydarzenia: 05.03.2013
Motoryzacja oczami dziecka.
Kategoria: inne
Cofnijmy się w czasie do lat 93' 94'. Niektórzy z was już pewnie byli kierowcami, ja mogłem jedynie jeździć resorakami po dywanie w pokoju. No i tak było. Jak wracałem z mamą z zakupów przechodziliśmy zawsze obok sklepiku pani Jadzi gdzie można było za złotówkę kupić jeden z wielu tych małych, znanych wszystkim samochodzików :) czasem udało się mamę namówić na nowego co było za każdym razem moim małym świętem. Po powrocie do domu rytuałem było nadanie mu imienia, jakiejś charakterystyczniej nazwy najczęściej wynikającej z tego, co było na nim namalowane. Oczywiście mój rozwijający się park maszyn miał swojego przywódcę który nazywał się Szeryf ze względu na srebrną gwiazdę na masce i najdłuższy staż ze wszystkich samochodzików. Jego zastępcą był VW golf z logo coca-coli :D no i te dziwaczne przygody całej ekipy które mogłyby mieć niezłe odwzorowanie w kinowych filmach ;) Od szaleńczych pościgów na torach z klocków (włącznie ze strzelaniem i lataniem) a skończywszy na poszukiwaniach jedynej samochodowej laski - tak, była różowa ;) - którą porwał jeden z ekipy bo ktoś mu pogrzebał w silniku przez co stracił rozum ;) Miło powspominać jak wyglądała motoryzacja oczami dziecka.
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Dokładnie. Szkoda... Ale jakby nie patrzeć to w pewnym sensie też sport ekstremalny ;-)
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: To były czasy, a teraz to się tylko można ze swoją w ramach rozrywki pochandryczyć ;)
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Pewnie ze strzelaliśmy, z procy też ;-) Kolega miał mamę w szpitalu i przynosił takie gumowe rurki od jakiś medycznych sprzętów i od pobierania krwi, ciężko się napinało ale kamul latał jak pocisk. Grupami na kije się nawalaliśmy, gasiliśmy latarnie na ulicy (jak się kopnie w słup wystarczająco mocno to gaśnie). Niedaleko był staw z wyspą więc bujaliśmy się na linach nad wodą. Ilu tam się skąpało w lodowatej wodzie to bym nie policzył. Kiedyż w czasie odwilży założyliśmy się z kumplem, że przebiegnie po lodzie cienkim jak diabli na wyspę. On zdążył przebiec i w tym miejscu było już po lodzie, ale się nie skąpał więc zabawa słaba. Co wymyśliliśmy? Wrzuciliśmy trzy kłody drewniane z brzegu wokół wyspy i było po lodzie. Cztery godziny siedział zanim nawieźli drabin i go wyciągnęli [smiech2] Ale przeszedł, musieliśmy się później po "dychu" zrzucać bo zakład przegraliśmy. Oczywiście do zakładu początkowo nie był chętny więc w ramach namawiania stawka wzrosłą od "dwójki" na łebka aż do "dychy". Ile to razy nas obcy ludzie za uszy do domów prowadzili to nie zliczę... To były czasy [up]
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: A z łuku strzelaliście? Kupiłem łuk za 15 zeta w takim sklepie Sezam (jeden tylko wtedy był). No i strzały, koniecznie z metalowym grotem. No i strzelanie do wszystkiego. Strzelało się też, czyja strzała poleci wyżej. Pewnego razu strzeliłem w górę, ale kumpel nie widział momentu strzału. Ja się drę, żeby uciekał, ten a jakże w nogi. Po chwili strzała spadła, wbiła mu się w stopę :) Szczęście, żę nie z zakuty łeb ;). A w rozszerzane, ile razy scyzoryk wpił się w stopę ... ech, ale były czasy, nie było koromiesłów typu komp czy lapek, to się zabawy organizowało.
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: DOBRE!!! [up] Też potrafiliście się zabawić [smiech2] Mój kumpel spadł z samego szczytu takiej z 20 metrowej lipy bo sucha gałązka pękła pod nim. Widok bezcenny. Lecący plecami w dół kumpel machający rękami i nogami, drący się w niebogłosy, trzask łamanych gałęzi i szelest liści, krzyk kumpla, a na przed ostatniej gałęzi nad ziemią kolega na chwilę zaczepia się za kaptur od kurtki, po chwili kaptur się urywa i bez nawet jednego siniaka ląduje na ziemi. My na początku blady strach, a jak już wylądował to płakaliśmy ze śmiechu tak to komicznie wyglądało ;-) Oczywiście lipa w środkowej części była ogołocona z większości gałęzi przez elektrownię żeby przewodów nie zrywały. A pomyśleć, że chwilę wcześniej zanim wpadł na pomysł dotarcia na szczyt lipy, kolega stał na lampie latarni trzymając się drzewa próbował strącić klosz, co mu się z resztą udało. Spadający klosz odbił się od ziemi i jego połówka trafiła mnie w plecy i przecięła kurtkę. Ani jego, ani moja mamusia nie była zadowolona tego dnia ;-)
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: Stał u nas koło bloku taki stary autobus Star, który służył za szatnię dla robotników, którzy budowali blok. Budowa dawno się skończyła ale "szatnie" zostawili. Odkęciliśmy kiedyś wlew do baku, choć w baku nie było beznyny, bo autobus przyjechał na twardym holu. Urzadziliśmy sobie zabawę w rzucanie zapalonych zapałek do baku. Koledze się udało... jak nie pi.r.d.o.l...ło, szyby a Starze wyleciały, ale w bloku też. Kumpel w szpitalu wylądował z oparzoną gębą

Się ku.t.w.a bawiło!
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Karbidem też się bawiliśmy [up] A co do dezodorantów, Muchozoli i tym podobnych opakowań ciśnieniowych w ognisku to było na porządku dziennym. Im większy tym lepszy ;-) Zdarzało się, że ktoś przyniósł spray, który był większy niż obecnie Plak w tych wielkich opakowaniach. Wtedy były akcje... Kiedyś w lato zapaliła nam się trawa na łące chyba w 100 miejscach. Tak się momentalnie rozprzestrzeniło, że nie mogliśmy tego opanować i zaczęło pod las podchodzić. Jakiś dwóch facetów, którzy akurat przejeżdżali nam pomogło. Mieli w starym Starze dwie wielkie gaśnice i to nas uratowało. Po akcji pytali, który to podpalił, a my oczywiście udawaliśmy "niemca" mówiąc, że gdy szliśmy to zauważyliśmy, że się pali i zaczęliśmy próbować gasić. Chyba nie uwierzyli ale nie robili dochodzenia i pojechali dalej ;-)

Już nie wspomnę o podpalonej w lesie Syrenie Bosto, którą jadąc po pijaku jakiś koleś przywalił w drzewo i zwiał. Trzy dni stała, a później... Rozpuszczalniki, benzyna, farby olejne do wnętrza, jeden wrzucił zapałkę do wnętrza, drugi trzasnął drzwiami i chodu na bezpieczną odległość obserwować co będzie. Na początku paliło się tylko wnętrze ale jak ogień wyszedł już na zewnątrz i zajął się lakier i opony to czarny dym nad lasem było widać z kilku kilometrów. Mieliśmy stracha niezłego wtedy ;-)

PS. Też niezły goguś byłeś [smiech2]
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: Dobre, myśmy strzelali takowymi puszkami tylko wypełnionymi kostkami karbidu. Z jednej strony mała dziurka do wsadzenia zapalonej zapałki i ...... mocne pie.rdo....cie. A do ognia wrzucaliśmy opakowania typu spray, które wybuchały w tem. powyżej 50 st.C. Byłem nawet ranny, ppo takiej zabawie! ;)
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Ani jedno ani drugie, po prostu u nas "na wiosce" w tamtych czasach taka moda była na puszczanie bączków, kopciuchów i wszelkiego typu wynalazków powodujących ogień dym i wybuchy produkowanych z saletry zmieszanej z cukrem ;-) Oj działo się czasami... Szczytem osiągnięcia była eksplozja metalowej beczki wypełnionej czym popadło (oby łatwopalnym), szczelnie zamkniętej i postawionej w ognisku. Beczka wybuchając wytworzyła taką kulę ognia, że dość spora jabłoń, pod którą operację przeprowadzaliśmy została całkowicie opalona z liści. Ani jeden nie został. Same badyle się ostały, a farba "olejna", bo i jej użyliśmy dla wzmocnienia efektu była dosłownie wszędzie. Przemalowaliśmy polanę na niebiesko ;-)
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: To braciak jakiś piromam, czy przypadkiem chemikiem nie został?
Dodano: 11 lat temu
Do autre2003: Np. TU-134, którego też miałem w swojej kolekcji! :)
Dodano: 11 lat temu
Z matchbox'ów moimi flagowymi modelami był kenworth z rakietą balistyczną na naczepie i drugi z jakimś myśliwcem ze składanymi skrzydłami.
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Moim flagowcem też był TU-144 kupiony w czuj-czynie, drug był PZL Łoś. Nawet na ZPT się sklejało modele w podstawówce.
Potem czytałem tygrysy by dowiedzieć się więcej o wojskowych samolotach, które sklejałem.
Pamiętam, że bardzo chciałem wtedy polecieć takim TU-144 a w PLL LOT były przeważnie tylko turbośmigłowe maszyny.
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Wsparła go w tym saletra z cukrem, która została po puszczaniu bączków jak skończyły się kapsle ;-)
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: I braciak rozprawił się z nimi w tri miga! :)
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Moją dumą był rzadzecki odrzutowy samolot myśliwsko-bombowy Su-22 ok. 70 cm i pancernik brytyjski HMS Vanguard (ten miał chyba z metr) oba oczywiście "papierzane".
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: Ja kleiłem samoloty z plastyku, które kupowałem w składnicy harcerskiej. Piękna zabawa, świetny ekfekt. Flagowcem był TU-144. ;)
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: Ja kleiłem całymi miesiącami modele papierowe z "Małego Modelarza". Spłonęły [rozpacz] ale zabawa podobno była przednia. Niestety nie było mnie przy tym (może i dobrze) bo zrobił to mój brat, któremu je podarowałem [niewiem]
Dodano: 11 lat temu
Do MarcinGP: I zapewne uwielbiałeś muzykę z czołówki :D tak jak ja kiedy oglądałem "Nieustraszonego" albo "Viper'a". Przy tym drugim całe pół odcinka zawsze czekałem aż się zmieni z czerwonego na srebrny...te efekty graficzne :P ...swoją drogą mój też zmienił się z czerwonego na srebrny
Dodano: 11 lat temu
Do brzozzhems: Co tam resoraki! Zabawa była przy "DEMPSEY I MAKEPEACE NA TROPIE" [up] Trzy sezony tego nakręcili i z ojcem na VHS nagrywaliśmy wszystkie odcinki. Obejrzałem całość ze trzy razy [food] Glynis Barber i Michael Brandon, odtwórcy głównych ról byli nawet w Polsce ale ojciec nie chciał mnie zabrać :-( To były czasy [up]

Czołówka:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=0EL4L1-jfQc
Dodano: 11 lat temu
Do motorzysta: Nie masz zreszta juz 8 lat.
Dodano: 11 lat temu
Do mariow777: fajnie, u mnie podobnie. Chociaż, na ostatnią gwiazdkę kupiliśmy taki helikopterek RC, na razie tylko dziesięciomiesięczna córka się nim nie bawi, reszta - aby bateria była naładowana to zaraz lata.
Dodano: 11 lat temu
Do wer1207: Ja mam Córeczkę ale jak byłem przy zakupach dla mojej Oliwii i jednym z prezentów miała być ciężarówka to wybierałem samochód dla niej. Mowa tu o takiej wielkiej plastikowej wywrotce do której można było wsiąść na kiper. man też chrześniaków i pomagam kupować prezenty dla chrześniaka mojej żonki.
Dodano: 11 lat temu
hm a ja urodziłam się jako dziewczyna i niestety coś rodzicom nie wyszło bo to ja bawiłam się samochodami a brat wyłupywał oczy lalkom co mi rodzice kupili i leżały w koncie. Zamiast bawić się lalkami jak na "małą damę"przystało to ich kochana córeczka chodziła po drzewach i cieszyła się z nowych ciężarówek i sportowych resoraków brata-on i tak ich nie doceniał-wszystkie na części rozbierał a ja składałam jeżeli jeszcze się dało!Moje ulubione -czerwone ferrari z otwieranymi drzwiami i klapami chroniłam uparcie bardzo długo zanim wpadło w ręce braciszka!Jako nastolatka też odbiegałam od normy-zamiast po sklepach z ubraniami z koleżankami chodzić to pomagałam tacie w garażu jak majsterkował przy autku-a zaczynał od malucha to było zabawy, czytałam gazety motoryzacyjne i z daleka potrafiłam po zarysie rozpoznać jakie to auto jest! :-) A teraz braciszek dalej lubi rozbierać auta-mechanikiem został :-) a ja dziećmi własnymi się zajmuję (2chłopców)i im samochodziki kupuję :-) wspominając dzieciństwo!
Dodano: 11 lat temu
Do Egontar: puszki też zbierałem... jeszcze znaczki, monety i takie tam.;)
Dodano: 11 lat temu
Do Masterek: JA jeszcze zbierałem puszki po piwie, naklejki z firm i katalogi samochodów!
Dodano: 11 lat temu
Moja kolekcja byla rowniez dosyc bogata, ale niestety skonczyla w miejscowym przedszkolu.

Ale nie zapomne mojego ulubienca. Byl to Ford Escort XR3 z matchbox. Atrakcyjnosci dodawala mu rola w bardzo popularnym w tym czasie serialu "DEMPSEY I MAKEPEACE NA TROPIE"

Nie zappomne jednak historii mojego ojca, ktory mial tylko jedno autko. Zazwyczaj w okolicach pazdiernika/listopada owe autko gdzies przepadalo by znalezc sie pod choinka w innym kolorze. Takie kiedys byly czasy.

Dzis jak 8 latek nie ma najnowszego Pe-eSa to juz wstyd i tragedia, ech..
Dodano: 11 lat temu
Do AlcatrazX: Ha, ja za łepka jeździłem ze znajomym Starem i Jelczem. Miałem wtedy 10 lat i do końca życia będę to pamiętał.
Dodano: 11 lat temu
Do sajeks: Ja tam woziłem w ciężarówce ślimaki. One jedyne nie uciekały :D
Dodano: 11 lat temu
Do AlcatrazX: Piasek to podstawa, a ile to razy człowiek się anatomii na dżdżownicach uczył:)
Najnowsze blogi
Dodano: 9 dni temu, przez
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie. https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 15 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8 komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5 komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl