Wpis w blogu auta
Hyundai i30
Dodano: 3 lata temu
Blog odwiedzono 1046 razy
Data wydarzenia: 06.12.2021
Motoryzacyjna historia
Kategoria: podróż
O kilku dni niektórzy z Was rozpoczęli nowy nurt opisywania swojej historii motoryzacyjnej, a nawet swoich rodziców. Jak obiecałem, tak robię. Dziś przychodzi kolej na mnie, bo czas jest - w robocie na razie (odpukać) spokój.
Pozwolę sobie pójść krok dalej i zacząć od dziadka.
1. Mikrus MR-300
Nie pamiętam czy był to jego pierwszy samochód, ale z opowieści przy świątecznym stole kojarzę, że od niego wszystkie historię się zaczynały. Z tego co czytam teraz na Wikipedii, produkowany w latach 1957-60. Silnik 296 cm3, 14,5 KM, 3m długości. Szok i niedowierzanie. Nie napiszę skąd pochodził ani jak dokładnie się sprawował. Wiem tylko, ze później odkupił go wujek.
2. FSO Warszawa
Dokładniej wersja Garbus. W porównaniu do poprzedniego była to potężna krowa. Wydaje mi się, że miała już rozrusznik, ale wajcha też na pewno była i można było nią odpalać, jak padł akumulator. Służyła w rodzinie bardzo długo. Przyspieszenie nie porywało, ale podobno jak już się rozpędziła to szła i trudno było ją zatrzymać. Z uwagi jednak na spore gabaryty i co raz to więcej awarii, w głowach dziadków pojawił się pomysł na coś nowoczesnego, czyli...
3. Fiat 125p
Tego już pamiętam. Zielony sedan z wajchą do zmiany biegów przy kierownicy. Silnik 1.5. Kupiony prawie nowy na giełdzie w czasach, gdy samochody używane były droższe od nowych. Podobno wyjątkowo korzystnie. To nim dziadek najeździł się do Jelcza do pracy (gdzie zajmował się produkcją drzwi do Karosy - Jelcz 043), nim wywoził różne rzeczy z zakładu, nim podróżował nad morze czy w swoje rodzinne strony w okolice Zielonej Góry. Jeżeli pamiętacie szczegóły, to była to jeszcze ta wersja z pionowymi lampami z tyłu.
4. Ford Escort
Jak z każdym samochodem bywa i na Fiata przyszedł czas. Korozja zrobiła swoje. W latach 90-tych trzeba było rozglądać się za czymś nowszym. Pamiętam jak w ruch poszła Autogiełda i kilka razy jeździliśmy po okolicy oglądać auta z ogłoszeń. Ostatecznie wybór padł na białego Escorta z pobliskiego komisu. Nie był to udany zakup. Coś w nim siedziało, czasem był problem z odpaleniem. W tym czasie zmarła też moja prababcia przeżywszy ponad 90 lat, a jej dom przypadł w udziale właśnie dziadkowi, więc mały zastrzyk gotówki z jego sprzedaży pozwolił na zakup nowego samochodu. I to dosłownie.
5. Fiat Siena
Pierwszy samochód kupiony w salonie. Nówka sztuka. Pod uwagę był brany też Lanos, ale jakoś dziadkom przypadła czerwona Siena, która stała na salonie i nie było zmiłuj. Silnik 1.4, 75 KM, napęd na przód, elektryczne szyby z przodu, centralny zamek, skrzynia 5-cio biegowa. Ameryka! Co to się działo. Po zakupie zaraz wycieczka do lasu i z powrotem i problemy z odkręceniem korka wlewu paliwa podczas pierwszej wizyty na stacji, bo przecież on się w kółko kręci i nie odkręca!
Teraz to już jest typowy samochód z memów, od dziadka. Po 2 stłuczkach kilka lat temu użytkowany tylko na trasie dom - sklep i dom - kościół. Przebieg roczny oscyluje poniżej 500 km. Ale jeździ, to jeździ i o dziwo się nie psuje. Choć olej to spod wszystkich uszczelek silnika leci prawie ciurkiem.
No dobra, to teraz pora na ojca. Będzie krócej.
0. Romet Komar
Służył rodzinie mojego taty jeszcze gdy nie mieli żadnego samochodu. Podpinało się wózek i woziło truskawki z pola, albo jechało do Oławy za targ. Ledwo co go pamiętam. Lubiłem zapach dwusuwów. Szkoda że kosiarki to już teraz też mają silniki 4-ro suwowe.
1. Fiat 126p
Kupiona nówka sztuka w oławskim Polmozbycie. Zamówił jak szedł do wojska, odebrał jak wrócił. Choć trudno tu mówić o zamówieniu. Stali w kilku chłopa pod salonem, drzwi się otworzyły i każdy podleciał do samochodu, który mu się najbardziej spodobał. Tato wziął brązowo - pomarańczowy orzech, głownie z uwagi na podwójną przednia szybę. Był to rok 1983.
Tato miał do Maluszka duży sentyment i żal mu się było go pozbywać. W końcu to pierwszy samochód, a tamte czasy nie były łatwe. Z najdalszych podróży fiacik był pod Tarnowem. Morza zobaczyć nie było mu dane, ale nasze Sudety zaliczał bardzo często. Lubiłem siedzieć na środku tylnej kanapy i obserwować wszystko dookoła. Między nogami miałem włączanie ogrzewania. Pamiętacie?
Pamiętam jak nieraz całymi dniami tato przy nim coś grzebał, a ja patrzyłem lub udawałem, że pomagam. Z czasem rzeczywiście pomagałem. Chciałem nawet wtedy zostać mechanikiem samochodowym. Pod koniec nawet wymieniałem rozrząd. Wystarczyło odkręcić klapę, podwiesić silnik żeby wyjąć sprężynę z przodu, zdjąć osłonę i wymienić 2 kółka zębate z łańcuszkiem. Bułka z masłem. Do dzisiaj trochę mi z tego pozostało. Gdyby nie konieczność używania specjalistycznego oprogramowania i dedykowanych narzędzi, sam bym wiele takich prac chętnie wykonywał.
2. Fiat Tipo
Maluch zaczął rdzewieć i to porządnie. W podłodze były już dziury na wylot. Błotniki to samo. Oczywiście tato wszystko łatał i nie było widać, ale robiło się już mało bezpiecznie, po za tym niewygodnie. Kolega akurat sprzedawał swoje Tipo, bo rodziły mu się dzieci i potrzebował czegoś dużego. Kompakt mający zaledwie 395 cm długości, dzięki swojej kanciastowości był niezwykle obszerny w środku. Może nawet bardziej niż dzisiejsze kompakty o długości dobijającej do 440 cm.
Tipo jeździło w dłuższe trasy. Tłukłem się nim też trochę na studia. Maluszek wciąż stał z sentymentu na podwórku i służył na dojazdy do pracy. Nawet po kilku latach, tato czuł się w nim bardziej pewnie i swojsko.
3. Fiat Grande Punto
(patrz dalej)
No i ja.
0. Fiat Tipo
Tak, to ten sam co wyżej. Nie był formalnie mój, ale przez 3 lata jeździłem nim na studia, więc powinien się tu znaleźć. Nie miał wspomagania kierownicy, poduszek czy centralnego zamka. Ten ostatni dołożyliśmy z Allegro za jakieś 60 zł. Ale jeździł. Wymieniliśmy drążki kierownicze, gumy, maglownicę, termostat czy sprzęgło.
1. Fiat Grande Punto
Podczas studiów nie pracowałem. Wolałem skupić się na nauce. Zarabiałem inaczej. Dziwnym trafem okazało się, że akurat mój rocznik to były tak zwane "Kierunki zamawiane". UE dawała kasę na szkolenie inżynierów. W tym m.in. tak zwane Stypendium motywacyjne. To był też okres, gdy lokaty omijały jeszcze podatek Belki i dało się zarabiać na nich blisko 6% netto. A że lubiłem oszczędzać, tak dorobiłem się ok. 20 tyś, co wystarczało na zakup swojego pierwszego samochodu.
Przygotowywałem się do tego długo, bo około roku. To wtedy zacząłem na dobre interesować się motoryzacją. Wcześniej bardziej lubiłem niż interesowałem się. Zakupiłem Motor Używane za 15 zł i zacząłem szukać co by tu kupić. To wtedy odkryłem Zachara czy Auto Moto Serwis Channel. Dowiedziałem się o dużo o "igłach" i nie tylko. Koniec końców rozważałem Opla Corsę, Hyundaia Getza lub właśnie GP. Z uwagi na stosunek jakości do ceny i ofertę aut na Allegro. Wybór padł na GP.
Samochód jak na cenę (16 tyś za 7-letni) był naprawdę obficie wyposażony (m.in. bluetooth z rozpoznawaniem mowy). Pakiet Sport robił swoje. Do dzisiaj mi się on podoba. Z grubszych rzeczy wymieniłem termostat (znów Fiat) i amortyzatory.
2. Seat Leon
Po rozpoczęciu pracy, założeniu firmy sytuacja finansowa poprawiła się na tyle, że można było myśleć o spełnianiu dziecięcych marzeń, czyli kupnie auta nowego. Okazało się, że leasing opłaca się nawet lepiej niż kupno za gotówkę na firmę, bo później pojawiają się problemy przy odsprzedaży takiego pojazdu. Rozważałem Kię Ceed, Renault Megane i właśnie Leona. Ale to już wiecie z poprzednich wpisów, wiec nie będę przeciągał. Nie mam pojęcia gdzie teraz jeździ.
3. Hyundai i30N
O ile Leon o mocy 180 KM był krokiem pomiędzy, o tyle teraz możemy mówić już o pełnoprawnym hot hatchu. Samochód jest fantastyczny!
Co będzie za 4 lata, gdy leasing dobiegnie końca? Nie mam pojęcia. Chyba nie będę iść krok wyżej w kategorii mocy, a wybiorę coś bardziej luksusowego niż sportowego. Ale czas pokaże. Dużo może się zmienić i w moim życiu i w świecie motoryzacji. Oby tylko Łukaszenka nie ciał się wybierać na Berlin.
Ostatnia aktualizacja: 06.12.2021 10:56:37
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
O, tak Był taki moment, że miałem ogarniętą praktycznie całą flotę ówczesnego puławskiego PeKaeSu. O rozkładzie nie wspomnę Jeszcze w liceum (akurat w Puławach) byłem praktycznie na bieżąco i śledziłem nowe nabytki oraz nowe połączenia
Było coś, to prawda
Pamiętam ten czas kiedy auta używane były droższe niż nowe. I tutaj dobrze mili górnicy, bo oni talony mieli na auta (mój wujek miał takie możliwości) i kupował nowy, potem sprzedawał, potem znów nowy, potem sprzedaż.... To były Fiaty 125p, byłem nawet nim w "dalekiej" Bułgarii a miałem wtedy 10 lat. Mój ojciec nigdy nie chciał samochodu i do dzisiaj go nie ma.
Siena, o tak , odwieczny rywal Lanosa, pamiętam test a AutoŚwiecie chyba na 300tys.km. Było porównanie. Lanos wyszedł trochę lepiej ale bez szału. Ale cieszyłem się wtedy, że kupiłem salonowego Lanosa, bo brałem też Sienę pod uwagę. Sieny miały parę wad, przede wszystkim blacha no i sławny pękający alternator. Lanos zaczął korodować (próg od wewnątrz) dopiero po 13 latach jego użytkowania. Wtedy go też sprzedałem
Ja miałem widok z bloku na ulicę, gdzie kursowały Jelcze i Ikarusy ówczesnego WPK. Ech, to było coś...
Cóż, każdy ma swoje skojarzenia i wspomnienia. Przeżyliśmy i żyjemy dalej
Ja generalnie też. Największy wpływ chyba miało mieszkanie tuż przy ówczesnym "dworcu" PKS w moim rodzinnym miasteczku Zakochałem się w Autosanach i Jelczach
Święte słowa - najlepszego
Ale to w tamtych czasach pokochałem motoryzację! Najbardziej Jelcze 043, Sanosy, Autosany, a zwłaszcza Ikarusy. Pociągi pominę, bo wiadomo.
Tak czy siak, cieszmy się, że dożyliśmy obecnych, choć nieco zwariowanych czasów. I żyjmy wszyscy jak najdłużej.
Fajowa historia Doskonale widać też zmiany pokoleniowo-ustrojowe - mamy to "szczęście"* czy też "nieszczęście"* (*niepotrzebne skreślić) pamiętać te, mimo wszystko, niezbyt wesołe czasy.
Zagalopowałeś sie z tym dziadkiem. Ale wszystkie fakty i opisy ciekawe.
Ja wpisałem auta ojca pomijając malucha, oraz duże fiaty bo było ich zbyt wiele.
Poza tym właśnie wskazałem jak to wybory taty i nasza zbieżność gustów oraz zdań w kwestii motoryzacji zaowocowały dalszymi moimi wyborami
Świetne zdjęcia - to zapewne skany, groszkowy FSO petarda, tez takiego mieliśmy
Sąsiad miał Mikrus MR-300 aż do lat 90-tych. Boshe jak to jeździło Koła ustawione w pozytywie, cienkie jak u Ogara/Komara i wielkości obecnych, pompowanych kół do taczek w marketach za 5 dych. Czasami sprawiał wrażenie, że jedzie bokiem, a może nawet tak było. Prędkość max 90km/h to miało ale pewnie po półgodzinnym rozpędzaniu się. No i te zgrzyty z niezsynchronizowanej skrzyni. Samobójstwo, dramat, porażka, parch itd. raz tylko zdarzyło mi się tym jechać gdy mnie sąsiad podwiózł. Wszystko jest lepsze od tego, no może z wyjątkiem wszystkich jednośladów ale to z innych względów. Wolę autobus! Dziadek hardcorem
Escorta właśnie w tej budzie zazdroszczę tylko 3d bym wolał
No, a Hultaj świetny wybór ale o tym już i rozmawialiśmy i pisaliśmy
Nkę chyba ciężko będzie zastąpić...? Byleś zdążył przed przymusową elektryfikacją...
A Olek niestety, jest nieprzewidywalny... oby było jak piszesz.