Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy sgtka
»
"Nauka jazdy" czy "Nauka zdania egzaminu" - czyli jak lepiej szkolić kierowców?
Wpis w blogu użytkownika
sgtka
Dodano: 11 lat temu
Blog odwiedzono 1194 razy
Data wydarzenia: 07.01.2014
"Nauka jazdy" czy "Nauka zdania egzaminu" - czyli jak lepiej szkolić kierowców?
Kategoria: inne
Oczywiście, pomysłów jak dotąd było wiele, część z nich wcielono w życie - nowe zasady egzaminowania, nowe kategorie prawa jazdy, wreszcie ostatnio - odebranie nabytych uprawnień poprzez wprowadzenie okresowych dokumentów Prawa Jazdy (wiem, wiem... uprawnień nikt nie zabrał, muszę jedynie wpłacać okresowy haracz za sam dokument. Teraz czekam niecierpliwie, aż ktoś odbierze mi świadectwo maturalne - bo przecież z czasem umysł już nie ten co w dniach matury i pewnie wszystkiego nie pamiętam... BTW: a może by tak ważne tylko przez 10 lat śluby? Jak po dziesięciu latach stara się znudzi to papier wygasa, nie przedłużamy, unikamy kosztów rozwodowych, podziałów majątków..?
No, ale miało być na poważnie, a ja sobie tutaj żarty stroję z tytanicznego wysiłku elit chcących poprawić mój status życiowy...
To teraz na poważnie:
Żyjemy w XXI-szym wieku, technika dokonała niesamowitego postępu, zaś w systemie szkolenia kierowców jedyny postęp - to egzaminowanie "na komputerze" zamiast papieru. a przecież komputery coraz potężniejsze, ich zastosowania coraz szersze, przeglądając net możemy natknąć się na doskonale symulujące jazdę różnymi pojazdami programy czy wręcz "fizyczne" symulatory. Skoro udało się skonstruować maszyny, które szkolą pilotów i symulują ruch 3D, czemuż więc podobnie nie szkolimy kierowców..? I taniej ( w ostatecznym rozrachunku), i skuteczniej - bo w program wprowadzić można przeróżne warunki drogowe i rzadkie sytuacje, i bezpieczniej dla wszystkich - bo kursant nikogo nie naraża na szwank swoim zachowaniem na drodze, sam też jest bezpieczny. Rzecz jasna "tradycyjne" godziny do wyjeżdżenia na drodze należy pozostawić, bez tego ani rusz - niemniej chyba sami przyznacie, że szkoły jazdy POWINNY dysponować takim sprzętem. Koszta - tak, na pewno jakieś są, taki symulator (zwłaszcza wysokiej klasy) na pewno tani nie jest - ale z drugiej strony - jeśli nauczymy kogoś NAPRAWDĘ dobrze jeździć, a przy tym zachowywać się na drodze jak człowiek, a nie jak bydle za kierownicą - to może ostatecznie i koszta nauki i koszta społeczne spowodowane złymi nawykami za kierownicą będą niższe?
Swego czasu - zachwycony zabawką, jaką jest X-Box pomyślałem, że skoro dysponuję takim sprzętem, a do tego naprawdę nieźle oddającą rzeczywistość kierownicą - poszukam gry, która uczyłaby jeździć samochodem. Właśnie takiej, w której punktowane byłoby zgodne z przepisami, płynne, nie zagrażające innym poruszanie się po mieście na przykład... chciałem zakupić coś takiego dla mojego, rozpoczynającego "NAŚCIE" lat syna, aby w niedalekiej przyszłości był już obyty ze znakami, zasadami i ruchem drogowym. Przynajmniej trochę.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po długich poszukiwaniach przekonałem się, że owszem - symulatory jazdy istnieją - ale tylko takie, w których "osiągnięciem" jest zepchnięcie kogoś z drogi, wyścig z policją, totalna demolka pojazdu i zranienie jak największej liczby postaci i zwierząt pojawiających się w grze. Ja tutaj nie protestuję przeciwko grom takim jak GTA - każdy się bawi jak lubi, dopóki nikogo "fizycznie" nie zrani - OK. Tyle tylko, że niegdyś funkcjonowało pojęcie "Gry edukacyjnej" - dziś, kiedy to właśnie edukacji tak bardzo potrzeba ( w każdej dziedzinie, ale mówimy tu o szkoleniu adeptów kierownicy) - gier takich ze świecą szukać...
Takie to moje przemyślenia, na zasadzie - jak "pomóc", a nie jak wyrzekać co jest źle.
Ostatnia aktualizacja: 07.01.2014 12:05:09
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 18 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 26 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Opowiem śmieszną sytuację z mojego egzaminu podejście 3 zakończone sukcesem. Prawo jazdy zdawałam 9 late temu wówczas by zdać należało poprawnie wykonać rękaw i dwie wylosowane elementy oraz pokonać 20 minutową rundkę po mieście.
Egzaminator zaprosił wszystkich zdających do pokoju gdzie nakreśli zasady egzaminu i wylosował zestaw manewrowy. W miedzy czasie zapytał się nas czego nas uczono na kursie. Był w ogromnym szoku i pod wielkim wrażaniem kiedy powiedziałam że uczono mnie wyprzedzać - tak mu się ta odpowiedź spodobała że już miałam fory - powiedział że pierwsze słyszy żeby instruktorzy uczyli wyprzedzania!!!!
Placyk zadałam bezbłędnie w końcu nauczyłam się tego manewrowania miedzy pachołkami ale nie na ilość skrętów kierownicą ale tak po prostu na wyczucie z czego z sukcesem korzystam do dziś.
Jazda Po mieście to dopiero była zabawa ponieważ zrobiło się już późno kolo 15 a egzaminator chciał już chyba kończyć robotę. Moja jazda na pewno nie była zgodna z przepisami - raczej nazwałabym ją dynamiczną. W miedzy czasie rozmawialiśmy gdzie kończył liceum i różne takie dziwne tematy.
Na zakończenie dodam że było nas 12 osób a zdały tylko dwie
A teraz jak wygląda egzamin?
Nie potrafią ustawić się do lewoskrętu przy osi jezdni, Przy wjeździe na dwupas przecinają ciągłą linię i zjeżdżają od razu na prawy pas, Kierunkowskazy włączają dopiero na łuku a nie sygnalizują zamiaru skrętu, itd, itp. Kalectwo inwalidztwo drogowe.
Mój kolega ze szkoły, który mnie do LOK-u zaciągnął, uczył się u innego instruktora, z którym jeździł na zakupy i godziny mu leciały na czekaniu pod sklepem i nie tylko. Za to zdawał kilka razy.
Ja pomimo porządnej szkoły kierownika, muszę przyznać, że uczyłem się jeździć dopiero po odebraniu prawka.
Co zmienić?
Młodzież? Tylko jak ich nauczyć myśleć? Dzisiaj nie liczy się posiadana wiedza tylko papierek.
Mnie uczyli jak wjechać w kopertę, a kilka lat później już jakieś triki;koła max w prawo, kołek w tylnym trójkącie to koła w lewo, trochę do tyłu, delikatnie do przodu i stoisz.
A potem co? zmienili samochód na egzamin i kupa.
Komóreczki, gierki, słuchaweczki itp. chooy go obchodzi, przecież ma zielone światło (albo tylko przejście), a samochód ma się zatrzymać. Brak kultury i poszanowania innego człowieka.
Przed pewnym sklepem na I w Jankach, jakaś pani w ładnym służbowym samochodzie, wiek około 30-40 lat, cofa i cofa, druga się miota przy wózku, jechać do niej, nie jechać, jedna jedzie, druga cofa, to ta z wózkiem wraca, tamta mi prawie w drzwi wjeżdża. Gada przez komórkę, a moja żona mnie uspokaja, mówiąc, że poczekamy chwilę. A przed chwilą spieszyło nam się do dzieci. No i poczekaliśmy w miłej atmosferze. Kupiła to prawo jazdy, czy ukradła?
No i na zakończenie jakiś dziadzio w rozpadającym się trupie otrąbił mnie na ścieżce rowerowej na rowerze na zielonym świetle, zatrzymałem się, ale bał się za mną pogadać.
A jeszcze mi się jedna pipa przypomniała. Zaparkowała na ścieżce rowerowej pomiędzy jezdniami Wołoskiej - tu http://goo.gl/maps/bjoFK albo współrzędne 52.178463,21.002361.
Po truskawki przyjechała, jakim trzeba być debilem żeby tam postawić? Żeby było ciekawie, stała przodem do Galerii Mokotów (wschód) prawie przy krawężniku, zawróciła sobie na chodniku, wyjechała po przejściu,przecięła wszystkie 4 pasy w poprzek , wjechała z powrotem na chodnik, przejechała się chodnikiem, wyjechała na przystanek (Marynarska) i dalej w swoją stronę (zachód).
Widać, że każdy niezależnie od płci i wieku ma swoje racje. Taki chyba naród. Jak to zmienić?
Parkowanie to wielki problem, wyjechać zaparkowanym samochodem też, inni piszą, że znaków za dużo.
Każdy robi co chce, bo 'przecież to nikomu nie szkodzi' albo 'nikt nie widzi'.
Można pisać w nieskończoność, ale jak to się ma do nauki jazdy, na razie ludzie uczą się by zdać. Nie tylko prawko.
A potem jakoś to będzie. No i tak jakoś jest.
A tak na poważnie to wiele jest osób, które do prowadzenia auta po prostu się nie nadają i znam takich co są tego świadomi i tylko okazjonalnie wsiadają za kierownicę. Natomiast najbardziej boję się tych co nie mają świadomości iż są lamusami. Kolejna zmora to wykonywane dodatkowe czynności w czasie jazdy, które powodują korki i to, że prowadzenie auta ma 5 pozycję wśród priorytetów, co często kończy się takim opisem zdarzenia:
"Panie władzo to jego wina! Wyjechał mi znienacka przed auto zmieniając pas ruchu, ja całkowicie zaskoczona zaczęłam hamować ile miałam siły ale niestety nie udało się zatrzymać w porę i poza zniszczonym autem, kredką dźgnęłam się w oko, mam guza, bo uderzyłam głową w rozłożoną osłonę przeciwsłoneczną gdzie jest lusterko, ale to nie krew, to trzymany w ręku hod dog ze stacji benzynowej ketchupem mnie poplamił, a papieros poparzył mi udo żarem, natomiast trzymana w ręku kawa wylała się na mnie parząc dotkliwie krocze i wtedy wybuchająca poduszka powietrzna przykryła to wszystko gazetą przyłożoną do kierownicy. Niestety nie mogłam przez sprawcę od razu zadzwonić po pomoc, bo roztrzaskał mi się telefon trzymany ramieniem przy uchu i nie mogę znaleźć karty SIM, dlatego to on zadzwonił pierwszy ale to nie znaczy, że jestem winna..."
Nie pamiętam w którym z motoblogów tutaj ktoś wspomniał pojęcie "szofer" tak kiedyś to był ktoś ... teraz o większości można powiedzieć bele szoferzyna co potrafi otworzyć i zamknąć drzwi, uruchomić pojazd i zap przed siebie z klapami na oczach jak ślepa spłoszona kobyła nic wokół nie widząc. Takie moje zdanie
W taki oto sposób kursanci narzekają, że nie mogą zdać egzaminu, ponieważ nie chcą nauczyć się jeździć, a nie chcą uczyć się, bo nie mają pieniędzy.
Jak ma szkolenie kierowców wyglądać dobrze, fachowo, na specjalistycznym sprzęcie jak średnia cena kursu w stolicy wynosi ~1100 PLN albo i mniej. A jak ja zdawałem prawko w 1999 roku to płaciłem 800 PLN za 20h!!!
To jeden problem, a drugi problem to nas fantastycznie myślący rząd, który zamiast prowadzić mądre przepisy skierowane na bezpieczeństwo albo najlepiej na jakość szkolenia to wymyśla sobie PKK (Profil Kandydata na Kierowcę) z zupełnie nie sprawdzającym się systemem i programem.
Oby to kiedyś się skończyło
A skoro takie programy są... to taki problem wykorzystać je w szkoleniu? Bo jakoś o tym nie słyszałem, a telewizor 46" + kierownica z pedałami do gier na początek by wystarczyły. Jestem tym bardziej pewien, że zbudowanie "profesjonalnego" symulatora jazdy, opartego o wnętrze i mechanizmy prawdziwego pojazdu nie jest już dzisiaj wydatkiem, którego PROFESJONALNA szkoła jazdy nie mogłaby udźwignąć.
Inna sprawa: poszukalem w necie komentarzy do tej "gry"... chyba do nauki jazdy nie za bardzo się nadaje... może lepiej poczekać na "symulator jazdy 10" aż poprawią błędy...
Pozostaje jeszcze kwestia dostępności gier i oprogramowania, które znacznie pomogłoby kursantom w domach (mogliby używać własnych komputerów, konsol do gry itd) - czegoś takiego nie ma, a przecież mogłoby uczyć właściwego zachowania na drodze już od najmłodszych lat... i nie przesadzajmy, stworzenie takiego symulatora na domowy PC, Playstation czy X-Box to już nie są koszta...
Inni dają sobie jakoś radę bez symulatorów, a my nie. "Polactwo" to już taka choroba, która toczy ten kraj i żadna technika tego nie zmieni.
Pomysł z symulatorem jest bardzo dobry - o ile się produkuje/dystrybuuje taki sprzęt. Symulatory są strasznie drogimi urządzeniami. Zmuszenie szkół jazdy do posiadania takich - bądź co bądź - zabawek skutkowałoby zamknięciem wielu szkół jazdy i gwałtownym podniesieniem ceny kursów.
Kierowca, każdy kierowca, uczy się jeździć po zdaniu egzaminu. Nie mówię tutaj o nauce przeżycia na Naszych drogach, ale ogólnie o jeździe. Te kilka godzin za kierownicą z instruktorem są do oswojenia człowieka z maszyną. Człowiek uczy się zmieniać biegi, ruszać, hamować... ale w delikatnych sytuacjach drogowych - wszystko wolno i delikatnie. Egzamin podobnie. - aczkolwiek uważam, że bardzo dużo osób nie zdaje egzaminów zupełnie niepotrzebnie - przez widzimisię egzaminatora.
Kurs i egzamin powinien być tylko dla zapoznania człowieka z maszyną - jaką jest samochód. A jazda... tego uczymy się przez następne lata. I NIC tego nie zmieni. Chyba, że ktoś jest za tym, aby kurs trwał z 2 lata - 500 godzin - tak aby kursant mógł z instruktorem jeździć wiosną, latem w ostrym słońcu, jesienią gdy deszcze i liście na asfalcie, zimą jak jest śnieg na drodze... i drugi rok, aby sprawdzić czy nie zapomniał.... I egzamin podobnie... w 8 etapach. Noc/dzień + pory roku... obym nie doczekał takich czasów