Wpis w blogu auta
Toyota Camry
Dodano: 12 lat temu
Blog odwiedzono 915 razy
Data wydarzenia: 07.10.2012
Niespodziewany wypad...
Kategoria: inne
Wujaszek ucieszył się ponownie i powiedział, że podskoczy do mnie jutro i podrzuci parę groszy na paliwo. No i mapę. Berlina.
Podskoczyłem. -Słucham? -No tak, podjedziesz do Berlina, krzesła kupiłem w niemieckim sklepie internetowym i nie bylo opcji wysyłki do Polski. No to na razie!
Hm. Słowo się rzekło. Oznajmiam Żonie: -Kochanie jadę jutro do Berlina. Małżonka lekko zdębiała. -Zrobię Ci wobec tego kanapki!
Wujaszek przybył nazajutrz i faktycznie zostawił parę groszy na paliwo. Oraz mapę
Wieczorem poszedłem sprawdzić stan oleju. Był w normie. Spakowany zawczasu przez Żonę położyłem się spać.
Pobudka nastąpiła o 3 rano. Wypiłem herbatę, zabrałem podróżną torbę z kanapkami i termos.
Wsiadłem do Toyoty, przekręciłem kluczyk w stacyjce. Zapaliły się kontrolki. Poczekałem aż zgaśnie ta od świec żarowych i włączyłem rozrusznik. Silnik zaskoczył po pół obrotu. -Dobra nasza - pomyślałem i włączyłem pilotem otwieranie bramy. Wrzuciłem pierwszy bieg i w akompaniamencie cichutkiego świstu turbiny wytoczyłem się na pustą kompletnie o tej porze ulicę.
--
Spojrzałem na wskaźnik paliwa. Przydałoby się zatankować na starcie, szkoda byłoby stanąć gdzieś pomiędzy rzadko (podobno) rozmieszczonymi na A2 stacjami paliwowymi. Zajechałem więc na lokalny CPN i wlałem pełny zbiornik paliwa. Pod sam korek. Jeszcze tylko sprawdzenie ciśnienia w oponach, łącznie z zapasową. Okazało się, że trochę sflaczała ale była tak dawno nie używana... Nabiłem jej trochę ponad normę. Będzie dobrze! To w końcu tylko kilkanaście godzin, więc na pewno wytrzyma. Ruszamy więc już we właściwą trasę. Nie jechałem jeszcze oddaną na Euro autostradą. Na szczęście wiem, jak się do niej dojeżdża W kilka minut dotarłem do wjazdu w Pruszkowie. Wjeżdżając na pas uśmiechnąłem się pod nosem. Spełniło się jedno z moich malutkich marzeń. Zagraniczna podróż tą konkretną, wyrwaną spod drzewa i złomowej prasy Camry, której miękki fotel umilił już niejedną, choć co prawda krótszą trasę...
--
Autostrada, pomimo dość wczesnej pory okazała się dość ruchliwa. Włączyłem radio aby cichutko grało. Nie chciałem zagłuszać ewentualnych niepokojących dźwięków jakie mogłyby się pojawić. Tak na wszelki wypadek. Mijały kolejne kilometry. Żaden niepokojący dźwięk nie nadchodził. Rozluźniłem się i sięgnąłem po kanapkę
Ustaliłem sam ze sobą, że będę jadł po jednej kanapce co półtorej godziny. Tak w ramach ascezy. Nie chciałem załatwić się jak to zwykle ze mną bywa, że zjadłem całe zapasy jeszcze przed Poznaniem. Prędkość podróżna wynosiła 120 km/h. Auto ma wtedy 2800 obrotów na minutę, silnik się nie męczy, wskazówka paliwa stoi w miejscu, temperatura silnika wskazuje równo połowę skali. Czyli warunki idealne. W tym tempie około dziewiątej rano powinienem dotrzeć do granicy.
--
W Strykowie zaczęło świtać. Piękny to był widok, różowo-granatowe niebo pomieszane z czernią nocy to nieczęsty już dla mnie widok. Przypomniało mi się, że kiedyś, w studenckich czasach siedzenie do rana było normą
Camry połykała kolejne kilometry, a ja rozkoszowałem się jazdą.
Parę minut po siódmej rano dotarłem do Poznania. Uznałem, że to dobry moment na chwilę postoju, auto odpocznie, ja napiję się kawy. Na horyzoncie pojawił się Orlen, zjechałem więc na parking i zatrzymałem się pod budynkiem. Poczekałem chwilę na ostudzenie turbiny (tak, tak, stare turbodiesle też należy chłodzić, przypomina o tym fabryczna naklejka na konsoli). Nie tankowałem paliwa, wskazówka ledwo co ruszyła się na swoim polu.
Automat od kawy byl pusty, dobrą chwilę trwało zanim został uzupełniony przez obsługę. Wyczekana w końcu kawa była jednak wyśmienita. Wyszedłem przed budynek i otworzyłem w aucie maskę.
Stan oleju był w normie. Podobnie jak płynu chłodzącego. Świadomy kierowca dba o swój pojazd! Nie chciałem stanąć przecież gdzieś z zatartym silnikiem. Holowanie byłoby droższe niż całe auto
Po kilkunastu minutach wsiadłem do auta, poranek był dość chłodny i uznałem, że lepiej grzać się w trakcie jazdy, niż marznąć na parkingu
Camry znów zaczęła połykać kolejne kilometry. Buk, Nowy Tomyśl, Trzciel. Kolejne bramki, kolejne opłaty. Kwitków na konsoli przybywało. Starałem się pilnować już właściwego pasa przy bramkach, zdarzyło mi się już raz stanąć na pasie dla ViaTolla, zostałem przyblokowany natychmiast przez ciężarówkę i był kłopot z odkręceniem sytuacji...
Zdecydowałem się na kolejny postój w okolicach Rzepina. Tam, przy punkcie poboru opłat jest duży parking, wtrząchnę kolejną kanapkę i upuszczę trochę ciśnienia z pęcherza. Przejechałem przez bramkę, zjechałem na parking. Po chwili zgasiłem silnik. Wysiadłem z auta i pokierowałem się w stronę toalet. Uff... co za ulga W dobrym nastroju wyszedłem z budynku. Ooo... mamy awarię! Mym oczom ukazało się na pół sflaczałe lewe koło. To ciekawe, w trakcie jazdy nie było niczego czuć. Musiało zejść jakoś teraz. Zerknąłem na zegarek. Była dziewiąta z minutami. Mam jeszcze kupę czasu, mam zdążyć przed 14.
Otworzyłem bagażnik, kanapki poszły w niepamięć. Sięgam po zapasowe koło i... jest sflaczałe! Na amen... O cholera. Niedobrze. Mam jeszcze pompkę, dopompuję jakoś to dziadostwo i może znajdę jakąś wulkanizację. Przyczyna sflaczenia znalazła się szybko. Puścił wentyl, uniemożliwiając skutecznie dopompowanie koła. Teraz byłem przestraszony już nie na żarty. Właśnie przekroczyłem kolejną bramkę na autostradzie, a to oznaczało, że mam przed sobą kilkadziesiąt kilometrów jazdy bez możliwości zatrzymania. Z takim kołem nie dam rady. Chyba, że wzorem amerykańskich złoczyńców znanych z policyjnych programów pościgowych, podejmę wyzwanie jazdy na samej feldze
Na szczęście okazało się że tuż, tuż jest możliwość zjazdu na lokalną drogę. Pełen obaw zjechałem więc i nagle zobaczyłem coś co mnie ratowało. Duży znak informujący, że za 2 km znajduje się zakład usług wulkanizacyjnych. Jadąc ostrożnie by nie zniszczyć opony wturlałem się na posesję tegoż zakładu. Na szczęście nie było żadnego klienta co rokowało szybką naprawę.
Istotnie, koło zostało szybko ściągnięte i wentyl wymieniono. Sprawdzono je także pod kątem innych uszkodzeń. Tych nie było, więc wytargałem jeszcze zapas z bagażnika. Tutaj sprawa była oczywista. Uszczelnienie opony na styku felga-bok opony załatwiło sprawę.
Uiściłem żądaną kwotę (była śmieszna, porównując ją z tymi z moich okolic) i z błogosławieństwem na drogę od pracownika warsztatu wróciłem na trasę A2. Była 9.45 a do granicy pozostało około dwudziestu kilometrów...
--
Ponieważ nie dokończyłem wpisu, auto w międzyczasie zostało sprzedane, uchylę rąbka tajemnicy
Camry dowiozła mnie na miejsce bez problemu. Dojechałem o 11.40 pod dom, z którego należało odebrać krzesła. Starsza pani, bardzo miła zreszta poczęstowała mnie wyborną szarlotką i kawą. Pogawędziliśmy chwilę (tak do 13) i wyruszyłem w drogę powrotną.
Ta przebiegła bez zakłóceń i w okolicach godziny 20 byłem w domu. Przed Poznaniem uciąłem sobie drzemkę regeneracyjną
Pogoda zmieniała się kilkukrotnie po drodze, w Poznaniu rozpętała się na dobre ulewa. W takim dziadostwie wracałem już do domu.
To była niezapomniana podróż i cieszę się, że mogłem ją odbyć w starej, ale ciągle niezawodnej Toyocie!
Ostatnia aktualizacja: 26.03.2013 03:06:32
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
cd. nastąpi!
Nie podpuszczam Was, co do krzeseł... Hmm... Są to repliki krzeseł w stylu Bauhaus.
A drugiej tury nie będzie, wujaszek pojechał przedwczoraj osobiście, ma większe auto i miał już czas. (Kupił łącznie cztery krzesła, dwa z jednego modelu, dwa z drugiego. Przysłali najpierw te, które wiozłem ja, parę dni później pozostałe).
Jak jechałem w stronę Niemiec miałem przed oczami scenę z serialu "Zmiennicy", w której Krashan Bhamaradżanga widząc na lotnisku celnika, który rozkrawa innemu podróżnemu salami (pies szkolony do wykrywania narkotyków był nagradzany kiełbasą, więc i ją także wykrył w bagażu), przypomina sobie jak nadziewał heroiną kiełbasę, którą miał w swoim bagażu :D
http://youtu.be/v2CDHTqRAfc?t=4m33s
4 minuta 33 sekunda zaczyna się akcja!
PS. Jutro jedziesz po pozostałe dwa krzesła?
Coś mi tu pachnie ściemą. Podpuszczasz nas?
" alt=""/>