Tym razem stłuczka - jechalim sobie na wprost drogą główną, a z naprzeciwka skręcał w lewo przecinając nasz tor jazdy gostek "polówką" i jak raz pakował się nam bokiem centralnie przed naszą maskę - co prawda odbiwszy w lewo, ale zabrakło parunastu centymetrów do minięcia bezkolizyjnego - tyle, że rąbnelim zdrowo w krawężnik po lewej stronie z rozpędu... - sprawca nawet się nie wypierał i sam nie potrafił wytłumaczyć dlaczego w biały, słoneczny dzień wpakował nam się prosto pod koła...
Niestety z powodu wewnętrznej reorganizacji i powodzi likwidator z PZU dotarł do nas dopiero do 2 tygodniach!!!! - co nas zmobilizowało ostatecznie do, planowanego i tak od dłuższego czasu, poszukiwania drugiego samochodu - cobych były dwa w rodzinie...