W związku z tym, ze we wszelakich mediach trąbili o nadchodzącej z wielką pompą zimą, postanowiłem nie czekać i wyposażyć Bożenkę w obuwie zimowe. Pojechałem więc do firmy Bandel w Konstantynowie (nasza firma wspolpracuje z nimi od lat i jestesmy zadowoleni), gdzie zamowilem opony zimowe marki Kleber o odpowiednich parametrach za kwote niemała bo 2100 PLN. Na montaz przyjechala moja zona, ze wzgledu na moje lekkie niedospanie. Opony zalozyli, wystawili paragon, pozdrowili, ok. Nastepnego dnia, godzina 4-ta rano, jade do pracy. Trasa Aleksandrów Ł. - Lutomiersk, predkosc 100km/h i nagle zaczyna migac ESP. "WTF?!" pomyslalem, ale nic, jade. Kilka sekund pozniej zaczelo mi sie jechac ciezkawo, ESP znow miga, samochodem buja na boki i uszom mym daje się słyszeć donośne "tuftuftuftuftuftuf". Zatrzymuje sie, wysiadam, patrze... Kapec! Mysle super, nowe opony. Swiecac sobbie telefonem wymieniam kolo. Jednakze zdejmujac "kapcia" zauwazylem cos nietypowego - opona nie przebila sie, ona pekla na pol (teraz zaluje ze nie zrobilem zdjecia). Jadac wiec na zapasie po skonczeniu pracy jade do Bandela i szefowi Jarkowi pokazuje kolo mówiąc, że chce je zareklamowac. Jego mina po zobaczeniu opony - bezcenna :> Pokazal do ojcu (szefowi szefow) i jakims przedstawicielom z firm oponiarskich. Co jeden to robil wieksze oczy i twierdzil, ze to niemozliwe, zeby opona sie tak rozpadla. Wypytywali mnie co, jak dlaczego... Nie mogli uwierzyc ze bylo tak jak mowie, a ja stoje przed nimi i im to opowiadam zamiast lezec w szpitalu jako przypadek doktora House'a po kontakcie z drzewem. Oczywiscie wymienili mi opone w ramach gwarancji, przeprosili, dali dodatkowa znizke na opony letnie. W sumie to jednak nie ich wina, ze opona miala wade fabryczna. A czy komus z was cos takiego sie kiedys zdarzylo?