Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy speedi
»
O tankowaniu paliwa z za wschodniej granicy - trzeci świat na wyciągnięcie ręki.
Wpis w blogu użytkownika
speedi
Dodano: 9 lat temu
Blog odwiedzono 1928 razy
Data wydarzenia: 09.03.2015
O tankowaniu paliwa z za wschodniej granicy - trzeci świat na wyciągnięcie ręki.
Kategoria: inne
Dedykują ja wszystkim przemytnikom
Zbieżność osób może być przypadkowa
….
Godzina 18.00 czasu środkowoeuropejskiego, sierpień, zbliża się w miarę ciepła noc. Wyjeżdżamy z miasta w kierunku przejścia w Korczowej. Środek transportu to Opel Astra I kombi rocznik 9X nie pamiętam dokładnie. Mamy do przejechania ponad 40 km, co tam bajka przecież już się wcześniej wyświetlała rezerwa szwagrowi – co takie kozaki sobie nie poradzą. Dlaczego jedziemy tam na przejście jak pod miastem w odległości ponad 8 kilosów jest drugie nasze. Nie pytajcie taka cyna, że tam niby taniej.
W kieszeni mam Hrywny w wysokości naszego 50 zł na cukierki i flaszkę.
Ruszamy pełni optymizmu i śmiejemy się w trasie, że będziemy pchać auto na pasach.
Dojeżdżamy…. – czas około 35 minut
Pierwszy źle zajęty pas…poprawiamy
Przejeżdżamy bez zbędnych incydentów (jak na razie) – czas 2,5 godz.
Cyna brzmiała, żeby tankować na trzecim CPN od granicy, to jedziemy.
Zajmujemy środkowy dystrybutor. Wysiadamy, zółtodziób czyli ja pyta się co lać. Patrzę się na dystrybutor widzę oznaczenia w postaci kolorów… zielony…żółty…czerwony i już nie pamiętam czy był tam też czarny.
Szwagier się pyta co widzę, mówię, że zielony jest – odpowiedź brzmi lej ja idę gadać z chłopami i zapłacę aaaaa i nie zapomnij o kanistrze w bagażniku 10 litrów ma być…oki.
Lejemy…. (prawie cały bak 51 litrów)
Płacimy…
Odjeżdż..dży………dży……………………..dży…..amyyyyy
A jednak nie daleko bo 20 metrów dalej pod lekką górkę auto zdechło, gaz nie reagował.
Szwagier z wyrzutem patrzy się na mnie i pyta co lałem, ja, że tak jak kazał zielone.
Cofamy auto pod dystrybutor.
Zapomniałem dodać, że przez całą drogę to ja prowadziłem bo szwagier miał nogę w gipsie po pachę ze względu na zerwanie ścięgna.
Pchamy…
Jesteśmy…
Wychodzą chłopy z budy z uśmiechami na twarzy co żeśmy zalali, my że zielone a oni ironicznie czy mamy disla.
Chyba tłumaczyć nikomu nie trzeba co się potem wydarzyło.
Obrazowo !&@#%!@%!#&^%!@% leciało ze szwagra ust.
Chłopy na pocieszeni (marne pocieszenie), że tu większość się myli i złe paliwo leje.
Próbujemy ratować sytuację pytamy się czy mają węża. Oni, że im nie wolno i nie mają, ja im że zapłacimy oni …nie. Na pytanie co z paliwem czy odkupią jak uda się spuścić, jeden z nich prowadzi mnie na pobocze i pokazuje na trawnik i mówi tu zlewaj. Oczy mi się powiększyły, trawa się błyszczy asfalt jasnoniebieski że aż się buty ślizgają.
Pytanie??
Skąd ja qurwa wezmę ten pird.o.lony wąż (wybaczcie za słownictwo ale było gorzej)
Wpadłem na pomysł aby pytać tych, którzy przyjeżdżają zatankować…1….2…3… i nic
Wreszcie Polska rejestracja.
Stary Volkswagen Passat duży bak jeszcze większa beczka w bagażniku. Pomoże…
Tak mimo woli szwagra zaproponowałem mu, że jak pomoże to może brać paliwo wraz z kanistrem za połowę ceny i lane było na pusty bak.
Akceptuje…..
Kazał czekać bo jedzie po kontrabandę….
Czekamy minęła godzina plus ta co wyłapywałem samochody w sumie już prawie 5 godz.
Wraca…
Pakuje fajki wszędzie gdzie się da. Mówię mu a raczej przypominam, że nie mamy węża.
Każe wsiadać mi do siebie i jedziemy szukać. Oddalamy się od granicy jeden CPN drugi…trzeci i nic. Zastanawia się i mówi, że wracamy bo ma kogoś pod granicą.
Pod samą granicą zjechał w rów i dawaj w błotniste pola gdzieś pod jakaś chałupę, byłem w szoku, że się na takie coś zdecydowałem.
Wyszedł drab w rozpiętej koszuli z owłosiona klatą, widać, że Panowie się dobrze znają. Dostajemy węża długości metra…. Raczej do gastroskopii niż do spuszczania paliwa. Trzeba dalej szukać.
Pomysł przemytnika pytaj młody po szopach gdzie cukierki i wódkę sprzedają.
Pierwszy… Nic
Drugi… Nic
Trzeci…Nic
Zrezygnowany patrzę na parking a tam siwy suchotnik za kierownicą w starej białej ładzie siedzi.
Podchodzę pukam w szybę…wychodzi….
Zamurowało mnie, czarny strój, niebiesko żółte naszywki kabura – policjant.
Przełamuje osłupienie i wyjaśniam sprawę, podchodzi, ze mną do bagażnika otwiera a tam, myślałem, że będzie syf i graty a tymczasem na czarnej brudnej wykładzinie leży zwinięty pośrodku sam wąż??? Osłupiałem, ale od tego momentu wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Oki dwa węże mamy jak je połączyć.
Ufff jeden grubszy drugi cieńszy zachodzą.
Wracamy….
Szwagier kipi
Ze stacji dali klocek aby auto przechylić. Spuszczamy tfuuu fuuu … każdy wzniósł toast.
Leci………z………przerwami…….ponad………………2h…………..(razem to już prawie 6 godz.)
Przy końcu zaczęło coraz częściej przerywać, szwagier się wkurzył i mówi dajemy pod dystrybutor.
Zresztą i tak trzeba było się spieszyć bo zaraz mieli zamykać.
Tankujemy, weszło podobnie ponad 50 litrów benzyny.
Moja kasa na cukierki i flaszkę poszła się paść zresztą szwagra też.
Przemytnik już pojechał bo kolejka na granicy z parę kilometrów.....
Zaaa…pppppppppp…ppppppp……..aaa…laaa….mm..mm..my.
Chwycił, wyrzucił czarny dym z rury, czkał, wierzgał jak rumak ale się uspokoił i Ruszył.
Wracamy i zajmujemy odległe miejsce w kolejce.
Ale czy to koniec historii – nie
Przy odprawie paszportowej ukraiński wopek chodzi i patrzy po bagażnikach i szuka. No właśnie czego…. 10 Hrywien jako myta za przejazd. U nas podchodzi i patrzy i patrzy na mnie, ja mu w oczy, że nie mamy bo złe paliwo i za resztę kasy żeśmy wrócili. Przez moment widziałem jego wkurzenie i myślałem, że nam auto rozbiorą, ale machną ręką i puścił.
Co to za świat, gdzie pijani w sztorc wopki odprawiają auta.
Wreszcie Polska, aż się chce wyjść i ucałować ziemię – Tę Ziemię.
Teraz najlepsze – wisienka na torcie tej przydługawej opowieści.
Okienko odprawy paszportowej… młody 20 paroletni celnik cos mi mamrocze, że kontrola osobista. Ja mu, że dosyć mamy wrażeń, że złe paliwo itp. Niestety taka procedura i każe zając odpowiedni kanał.
Potem do mnie przyszedł widać mu się głupio zrobiło bo się tłumaczył, że góra wydała takie zarządzenie, że auta z rejestracjami naszego miasta muszą przejść dodatkową kontrolę – No bo przecież macie przejście u siebie.
Przychodzi inny celnik zaczyna odpinać wszystkie zaczepy podnosić tapicerkę……….szwagier sklina prawie krzyczy. Ja do gościa, że nawet papierka po cukierku bez akcyzy nie znajdzie.
Popatrzył, zrozumiał, poszedł.
Czas przejazdu od zatankowania to 6 godz. stania w kolejce.
Razem wyszło około 12 godz.
I to już niestety koniec tej pięknej opowieści, z której morał jest dla mnie taki – jak nie masz duszy przemytnika to nie jedź tam gdzie nawet zawracają ptaki .
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Ale głowa zawsze w górze - Polak nie z takich opresji wychodził.
Ja tam jezdze za poludniowa granice by bylo taniej:
- $2.3 za galon SP87
- $20 za kilkukilogramowy kawal szynki - po gotowaniu szynka jak z PRL - palce lizac.
- wysmienita wolowina Angus i bekon od rolnika, prawie bez tluszczu
- czesci do samochodu (o 50-75% tansze)
- polska wodka za parenascie $$ (40% a nie 37%!!!)
- 2l kalifornijskiego za 10$
- tania maka zytnia do domowego chlebka
- tani cydr i syrop klonowy, prawie tak dobry jak kanadyjski
- znakomita pizza, choc nie tak dobra jak moja wlasna
i to wszystko jakies 40km od domu :D
A dać trzeba było: Za próbny dowód rejestracyjny, za brak miejsca na pieczątki w paszporcie, zato że jedziesz drugi lub trzeci raz tego samego dnia, za tożestoisz przy okienku ukrainskim wogole, za to że nie zgasileś silnika przez10s, za to że masz apteczkę jak na wojnę ale brak ci gumek(bo syf nie śpi), za to że masz brudny silnik chociaż jest taki czysty jak tależ, wreszcie zdrowotne już na ukrainie dzieś na trasie, później za wykroczenia drogowe ktorych nie popełniłeś, połowe tego co dałeś za miekki dowód rejestracyjny przy okienku musisz dać gdzieś na wygnajewie na urainie wojskowym bo jak nie to pojedziesz do kijowa, później do bagażnika jak wracasz,nie daj Boże zatankowałeś za dużu i wyciągnoleś odpowietrzenie baku i w upalny dzień paliwko leje ci się przez zawór bezpieczeństwa albo korek na przejściu, i weszcie jesteś w Polsce i przeżywasz wyjazd
Myślę że żaden.
Ciekawostka, oficjalnie Polska to nadal II świat (lol).
Powiem wam szczerze że nic mnie nie zaskoczy. Korupcja na przejściu taka że masakra(jak nie masz około 40hrywien na łapówki to nie jedź bo możesz nie wrócić), za granicą byłem zatrzymywany kilkukrotnie za przekroczenie prędkości przez policjantów którzy nie mieli nawet suszarki, Kilkukrotnie siedziałem w policyjnej Ladzie samarze z pęknięta przednią szyba w towarzystwie dwóch policjantów i dwóch wojskowych którzy tam to brali się po prostu z nikąd od tak na zawołanie i grożono mi że jak nie zapłace to pojade do Kijowa..Konie czy krowy na środku drogi o 12 w nocy to normalne. Kilkukrotnie próbowano mi kopnąć w auto czy zaje...lizakiem w dach a nawet raz wskoczyć prosto pod koła w celu pobrania tzw ,,ZDROWOTNEGO,, około 200m za przejściem graniczym na Ukrainskiej stronie, którego nagminnie unikałem płacić czając się za jakimś emerytem(najgorsze było to, że stali w miejscu gdzie dziury były na całej drodze po kostki i nie szło przyśpieszyć).
Co tam widziałem i przeżyłem to mógłbym w książce opisać i wydać w kilku tomach. Byli tam tez normalni, zwkli ludzie którzy częstowali nas wódka o 9rano,,od jednego nawet dostałem kiedyś gazetę, która została znaleziona pod oknem w starym drewnianym domu i ma ponad sto lat, pisana po Polsku za czasów kiedy część Ukrainy należała do terytorium Polski.
Albo sobie na początku oblać delikatnie rękę aby perfum zabrać ze sobą do kabiny... poezja.. eh... rozmarzyłem się. Chyba po drodze do domu pojadę zatankować
Z takich opowieści to proponuję pisać książkę bo jakoś trzyma w napięciu :D