Od jakiegoś czasu montaż letniego zestawu kół w aucie jest długo wyczekiwaną chwilą, symbolicznie zwiastującą nadejście wiosny. W tym roku moment ten był szczególnie podniosły ze względu na wcześniej zakupione opony, gotowe do rozpoczęcia pracy. Z racji niepewnej pogody nastąpił on dopiero pod koniec marca, ostatecznie utwierdzając mnie w słuszności ich wyboru.

Niewiele później zaobserwowałem brak odbojnika belki skrętnej zawieszenia. Na szczęście problem dało się rozwiązać natychmiastowo, bo po zeszłorocznej akcji zgubienia bliźniaczego ogranicznika posiadałem jeszcze dwie sztuki w zapasie.

Działając przy podwoziu samochodu postanowiłem od razu poprawić spasowanie tylnego prawego nadkola. Nie dosyć, że nosiło ono ślady otarć, to dodatkowo deformowało kształt zderzaka. Wystarczyła zaledwie odrobina dłubaniny, by powyższe niedogodności bezpowrotnie zniknęły, a materiałowy element nie podlegał dalszemu niszczeniu.

Tydzień potem wybrałem się do kuzyna celem uzupełnienia niedoboru czynnika chłodniczego "klimy". Pomimo dwuletniej eksploatacji jego ubytek był tak znikomy, iż nie chciał on żadnej zapłaty za swoje usługi!

W drodze powrotnej wjechałem do kolejnego krewniaka, aby skonsultować z nim źródło głuchych dźwięków wydobywających się na nierównościach. Ten zwracając uwagę na dotykającą do nadwozia końcówkę rury wydechowej zaordynował dystans z czterech nakrętek. Za sprawą znaczącego obniżenia ozdobnej nakładki stukanie definitywnie odeszło w niepamięć.

Mając w perspektywie zbliżający się przegląd techniczny zadbałem o ogólny wizerunek Peugeota. Dzierżąc w dłoniach odkurzacz skrupulatnie oczyściłem wnętrze z brudu i piasku zgromadzonego przez całą zimę oraz przygotowałem roztwór płynu do spryskiwaczy z niegdyś otrzymanego koncentratu. Zwieńczenie mego dzieła stanowiło założenie innych dywaników, połączone z naniesieniem na karoserię mleczka polerskiego.

Wspomniane badanie pojazdu przeprowadziłem w nowo otwartej stacji diagnostycznej. W nagrodę za przybycie i właściwy stan samochodu poza standardową pieczątką uzyskałem tzw. pakiet korzyści obejmujący ręczne mycie auta oraz ozonowanie układu klimatyzacji. Do tej drugiej czynności nabyłem w Internecie komplet filtrów kabinowych marki "Starline".

Dużo bardziej bolesnym wydatkiem dla portfela było kupno ubezpieczenia. Mimo sporych podwyżek cen polis udało mi się zastosować klasyczny wybieg z infolinią "AXY Direct", dzięki czemu ponownie zostałem ich klientem, płacąc tylko 12 złotych więcej.

Całkowicie zerowym kosztem zakończyła się naprawa wspornika mocującego jedną z rur służących do odprowadzania spalin z silnika. Upływ czasu, wysoka temperatura i niska jakość surowca sprawiły, że fabryczne spawy puściły, wykluczając komponent z użycia. Własnoręcznie docięta, ugięta oraz skręcona blacha (wydobyta z otchłani garażu) będzie już na lata.

Zainspirowany poradami TVN Turbo powziąłem decyzję o zakupie bezprzewodowego interfejsu bluetooth. Ku zaskoczeniu wszystkich sprowadziłem go bezpośrednio z Chin za równowartość 10 zł. Po około miesięcznym oczekiwaniu urządzenie dotarło, żeby wraz ze smartfonem przystąpić do skanowania komputerów znajomych mi pojazdów. Póki co, funkcjonuje wybornie, wykrywając nawet najdrobniejsze niedomagania.

Dysponując gruntownie prześwietlonym samochodem wyruszyłem w trasę. Pierwsza z nich na początku maja zaprowadziła mnie do Karpacza będącego bazą wypadową do zwiedzania ościennych miejscowości. Pewnego dnia zawędrowałem aż do Harrachova, by zaznać uroków jazdy górskiej.

Z typowymi serpentynami miałem również do czynienia na Słowacji, a zwłaszcza w okolicach Bańskiej Bystrzycy. Pokaźna różnica wzniesień, ciągłe zjazdy i podjazdy oraz rekordowo długie odcinki dzienne mocno zmęczyły zarówno "Peżoka" jak i jego kierowcę. Niemniej oboje daliśmy radę zahaczając między innymi o Czechy, Katowice oraz Kraków.

Na deser zgodnie z tradycją usunąłem awarię oświetlenia, z jaką zazwyczaj wracam z podróży. W tym przypadku przepaliła się żarówka podświetlająca tablicę rejestracyjną. Podczas jej wymiany delikatnemu uszkodzeniu uległ plastikowy klosik rozpraszający emitowany przez nią blask.

Tak w telegraficznym skrócie przedstawiają się motoryzacyjne przeżycia "207-ki" z minionych dwóch miesięcy.