Witam,

mijają miesiące, na liczniku dochodzi mil, a Toyota jedzie dalej. Po cichutku, w miarę oszczędnie i .....miało być niezawodnie, ale....

"ten typ tak ma"

....ale, ostatnio odpalam Verso by pojechać do pracy a tu "check engine".

Z racji, że człowiek się spieszy, a światełko jedynie żółte ruszamy.

Zwalniam ręczny a tu: "VSC failure" i błyka i pipczy jak kurczę które zabłądziło w zbożu.

Szybki telefon do mojego Polaka w Toyocie: "przyjeżdżaj".

Ok, podłączamy do komputera i jest diagnoza: "ten typ tak ma"

O! Nie wiedziałem, że mam produkt z Żerania (te zazwyczaj "tak miały").

Ponoć w tych Verso jak i Avensisach (mk.III - baza dla Verso) pompa ABSu robi takie psikusy i "strzela" różnymi komunikatami denerwując właścicieli.

Rada: kasować błędy na bieżąco, albo wymienić pompę ABS - koszt równoważny z sumą opiewającą na dług publiczny Mołdawii.

Zatem, ebay i OBD2 plus apka na telefon.


Pasażer na gapę.

Jadę sobie ostatnio do pracy (kurczę, ostatnio tylko tam jeżdżę). Piąta rano, drogi puste za wyjątkiem tych durnych ptaków żrących rozjechane lisy i lisów polujących na żrące rozjechane lisy ptaki (lol).

Nie zdążyłem wyhamować (szczerze nawet się nie starałem zbytnio), głuche "bum" i jedziemy dalej.

Dojeżdżam do pracy,oceniam szkody, patrzę pod maskę....a tam pasażer na gapę.





Ostatnia jego podróż.

Dobrze, że w Surrey i Hampshire nie mają dzików....