W lutym 2009 postanowiliśmy,że do Zakopanego dojedziemy tym razem naszym "Mańkiem",dodam że była to nasza pierwsza tak daleka wyprawa,od czasu kupienia go.Zaopatrzony w nowe oponki zimowe,pojechaliśmy trasą przez Radom,Kielce,Kraków.Powiem jedno,jazda "Mańkiem" jest przyjemnością,załadowany na maxa,z nartami na dachu,z extra GPS-sem,pokonywaliśmy kilometry jak rumak na prerii . Od 8;00 rano bez awarii, dojechaliśmy do stolicy naszych pięknych Tatr dopiero ok.21;00 z 1,5 godzinną przerwą w Krakowie-Łagiewnikach.Na miejscu zastała nas ponura pogoda,błoto i odwilż.Ale z jaką radością rano spojrzeliśmy w okno naszej kwatery,gdy okazało się,że przez noc zrobiło się biało i nadal sypało,sypało.Ponieważ był to nasz pierwszy urlop z własnymi "deskami",zaraz też odbyły się próby z nowiuśkim sprzętem,na świeżym puchu.Nigdy nie myślałem,że to taka frajda (jezdżę dopiero od roku,instruktor..moja żonka,pociesza mnie,że robie postępy,a ja...dumny,jestem tego pewien na 1000 %)Podczas tego pobytu,zwiedziliśmy kopalnie soli w Wieliczce (wycieczka całodniowa) a dojazd choć trudny z uwagi na zawiłość dróg,dziury,koleiny,był jak dla nas dość atrakcyjny z uwagi na mijane wioski,osiedla na podhalu... i przypomina się wówczas piosenka "Mazowsza"...piękna nasza Polska cała...bo taka wspaniała.Dla mnie osobiście zwiedzanie kopalni było przypomnieniem lat dziecinnych,gdy byłem tu wraz z śp.rodzicami i kupiony samolocik z soli,do dziś nie wiem,czy Mama go po latach do gotowania nie zużyła Natomiast moja kochana żonka,była zachwycona dziełem ludzkich rąk i wykorzystaniem podziemii w dzisiejszych czasach... (na dole jest sanatorium). Na zdjęciach,jakie dołańczam,są widoki z: Kasprowego Wierchu,Jaskini na Słowacji,kopalni Soli i inne.Spędziliśmy wspaniałe dwa tygodnie,podziwiając Tatry z każdej strony,już sam wjazd na Kasprowy,nowo oddaną kolejką linową jest niesamowitym przeżyciem,a widoki...popatrzcie sami .Moja małżonka chcąc odwdzięczyć mi się za Wieliczkę,zaprosiła mnie nad Morskie Oko.Nooo tego "spacerku" długo nie zapomnę,powiem że dwa razy byłem gotowy zawrócić,bowiem smaczne gotowanie żonki i moje opasłe brzuszyszko robiło swoje Ale urok jeziorka (choć zamarżnięte) i otaczające go góry zwróciły mi z nawiązką trudy dotarcia.Jednak drogę powrotną odbyliśmy saniami,choć moja luba troszkę narzekała i mówiła coś o nieprzyjemnej woni z pod końskiego ogona,he,he.Powiem jeszcze,że warto odwiedzić dolinę Chochołowską,my pojechaliśmy tam raz kuligiem,a innym razem pieszo też było fajnie (foto).Następnym opisem będzie wyjazd w okolice Warszawy i fotki pięknych zamków w okolicy

fotki dodam wieczorem