Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog auta Saab 9-3 SE "Saabinka"
»
Pierwsza trasa, wymiana żarówki i coś jeszcze…
Wpis w blogu auta
Saab 9-3
Dodano: 14 lat temu
Blog odwiedzono 6059 razy
Data wydarzenia: 28.12.2010
Pierwsza trasa, wymiana żarówki i coś jeszcze…
Kategoria: podróż
Trasa powrotna, przysporzyła natomiast kilka niespodziewanych przejść. Okropne korki, na wylotówkach każdego większego miasta, remonty dróg i ruch wahadłowy. Drogi na szczęście ładnie odśnieżone i prawie bezpoślizgowe, z tym że te korki… Najgorzej było wyjechać z Krakowa, mimo jazdy zgodnie ze znakami na Warszawę, nie udało się ominąć zatorów. W tym miejscu najlepiej wyszła moja matka, która wracając równocześnie swoim autem, nieświadomie skręciła na odcinek A4 do Katowic (płatny a jakże), co zaoszczędziło jej, jak się później okazało, ok. 2 godzin, w stosunku do mojej trasy (cały czas E77)… Po drodze oczywiście zatrzymaliśmy się na jedzonko i tu przy wyjeździe z zajazdu, nagle rozległo się Ding Dong!, a na SIDzie informacja FRONT LIGHT FAILURE. Wychodzę przed auto i rzeczywiście, jeden reflektor kaput! Podjazd na stację paliw, gdzie przy okazji wyszło na jaw, że Saabina spaliła 50 litrów ON na 780 km, co daje wynik 6,4 l w trasie (not bad!)i wymiana żarówki. Wszystko ładnie dostępne, demontaż i montaż na czuja – UWAGA! TU WSKAZÓWKA - w ciemności opłaca się zapalić światła postojowe i wyjąć ze swojej dziurki w kloszu żaróweczkę postojową, tak żeby ładnie nam oświetliła styki i mocowania żarówek z tyłu klosza!
Dalsza podróż, przebiegła już bez problemów technicznych, jednak muszę jeszcze wspomnieć o przykrym doświadczeniu, które najwyraźniej dane mi było ujrzeć z bliska… Parę kilometrów za Radomiem, na nieoświetlonym odcinku drogi, rozpędzony Opel Vectra, dosłownie, zmiótł z jezdni, przechodzącego paręset metrów od pasów, pieszego. Na miejsce dotarłem akurat w momencie, gdy sanitariusze z R-ki przykrywali ciało. Widok samych butów leżących na jezdni jak i zalanego krwią ciała, przykrywanego czarną płachtą oraz zrozpaczonego kierowcy w aparacie tlenowym, był dołujący (więcej szczegółów o tym wypadku tutaj - http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20101227%2FPOWIAT0206%2F632855480)...
W każdym razie, zdziwiłem się (nie tylko ja), dlaczego (widoczne na zdjęciu) buty potrąconego, leżały praktycznie obok siebie, jakieś parędziesiąt metrów przed ciałem, jakby zdjęte z jego nóg przed samą śmiercią, a nie, jak mogłoby się wydawać, rzucone siłą uderzenia, na paręset metrów w dal? Wniosek, który mi się od razu nasunął był taki, że to sanitariusze z pogotowia, układają tak buty, gdy mają do czynienia z wypadkiem śmiertelnym, jako przestrogę, czy ostrzeżenie, dla przejeżdżających obok kierowców. Ale zaraz potem, zdałem sobie sprawę, że przecież nie mogą niczego ruszać, póki nie przyjedzie ekipa dokumentująca zdarzenie… Po chwili jednak, moja dziewczyna przypomniała sobie, że niedawno czytała o tym artykuł w sieci. Okazuje się, że bardzo często przy wypadkach śmiertelnych na drogach, ofiary nie mają na sobie… butów właśnie. Zagadnieniem ponoć już od dawna zajmują się różni zaciekawieni i muszę przyznać, że to, co piszą o tym w sieci, jest co najmniej intrygujące (wystarczy wpisać w Google hasło: śmierć zdejmuje buty)…
Przytoczę może pierwszą z brzegu rozmowę z sanitariuszem R-ki, przeprowadzoną przez pewnego reportera:
„- ... a co Pana zdumiało?
- Sanitariusz: - Kiedy?
- No kiedy była ta kraksa... wypadek, jak Pan przyjechał na miejsce.
- Zobaczyłem, że to dziecko nie ma butów. Niedobrze jest! To znaczy śmierć – tak pomyślałem.
- Śmierć? Co pan ma na myśli?!
- A co, nie słyszał pan o tym? Buty spadają, to człowiek nie żyje. Ale to zawsze tak jest, jak nie ma butów, znaczy trup.
- Buty? O czym pan mówi?
- Niech pan popyta, kogo chce. Tu w szpitalu albo z załogami niech pan porozmawia, ale... to wystarczy tylko choćby z tymi, co holują te pojazdy, bo oni bardzo często widzą najgorsze wypadki. I powiedzą panu to samo co ja, że człowiekowi śmierć zdejmuje buty...
- Co pan opowiada? Nigdy o tym nie słyszałem. Ale... może te buty same spadają, bo uderzenie duże jest? Znaczy siła uderzenia w samochód, to nie dziwne, że spadają.
- Nie rozumie mnie pan, to trzeba zobaczyć. Czasami jest wypadek i w samochodzie ginie człowiek, bo lekko uderzył głową w kierownicę. Niby nic takie uderzenie i nawet w pasach był, a to śmiertelny cios w głowę. I samochód nawet wcale nie tak zniszczony, wydaje się, że taka stłuczka zwykła... patrzę do środka i widzę, że gość nie ma butów, bo mu spadły. A uderzenie nie było duże.
- Ale mogły spaść od uderzenia?
- Mogły, ale mówię panu, że nie było duże uderzenie. Ale on nie ma butów i mówię do kolegi: zobaczysz, że nie żyje. I reanimacja nie pomogła, bo nie żył. I te buty... niech pan popyta.
- To ciekawe... A jak pan sądzi, dlaczego ludzie tracą buty?
- Bo ja wiem... śmierć buty ściąga, tak jest. Może dusza przez stopy ucieka, czy jak? Ja się na tym nie znam, ale myślę, że może jacyś naukowcy się tym powinni zainteresować. Ale mówię panu, że wszyscy panu to powiedzą, wszyscy. Jak buty stracił, to znak, że nie żyje. Tak jest po prostu.”
Zainteresowanych odsyłam do artykułu na Wiadomosci24.pl - http://www.wiadomosci24.pl/artykul/smierc_zdejmuje_buty_19597-1--1-d.html
Temat, jak widać, mocny i pytanie nadal pozostające bez odpowiedzi: Co zdejmuje buty ofiarom wypadków?
Wnioski autora pow. artykułu:
"Sprawa „śmierci ściągającej buty” do dzisiaj jest dla mnie zagadką. Od wielu lat śledzę wszystkie serwisy telewizyjne i zwracam uwagę na to, że śmiertelne ofiary wypadków bardzo często nie mają na nogach butów. To zjawisko musiało być zauważone już wcześniej, skoro funkcjonuje nawet takie ludowe powiedzenie „umarł w butach!”. W słowniku frazeologicznym znalazłem wyjaśnienie, że tego typu zawołanie ma podkreślać „beznadziejność sytuacji, brak dobrego wyjścia itp.”. W tej sprawie przyjąłem trzy hipotezy.
Pierwsza
– jest to zupełnie normalne zjawisko, a zsuwanie się obuwia z nóg ofiar wypadków jest spowodowane jedynie siłą uderzenia.
Druga
– buty spadające ludziom z nóg w chwili śmierci to efekt rozluźnienia mięśni w momencie największego, przedśmiertelnego stresu.
Trzecia
– zakłada wymiar metafizyczny tego zjawiska. O całej sprawie już prawie zapomniałem, ale kilka dni temu przez przypadek w telewizji obejrzałem materiał, który był reportażem z tragicznego zdarzenia na budowie. I znowu ze zdziwieniem zauważyłem, że śmiertelna ofiara wypadku nie miała na nogach... butów!”
A Wy jak myślicie, która hipoteza jest prawdziwa?
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Świetny wpis. Fajnie sie czyta, ale te wypadki śmiertelne to masakr...
wniosek ; wodery z filcem zimą a latem rzymskie sandały na szelkach... ;-}
pozdro