Tutaj jesteś:
Społeczność
»
Blogi
»
Blog kierowcy FranzMaurer
»
Pierwszy (i jak mniemam ostatni oraz jedyny) milion ;)
Wpis w blogu użytkownika
FranzMaurer
Dodano: 2 lata temu
Blog odwiedzono 1201 razy
Data wydarzenia: 21.09.2022
Pierwszy (i jak mniemam ostatni oraz jedyny) milion ;)
Kategoria: obserwacja
Osiągnięcie tego wyniku zajęło mi, jakby nie liczyć, prawie 23 lata. Kawał czasu, co by nie mówić – najmłodszy już nie jestem. Ale trauma... Mamy wrzesień 2022, a ja papier odebrałem w listopadzie 1999. Zdałem za pierwszym na Polonezie Caro Plus (plac) i Fiacie Sienie (miasto). Porządne urządzenie jak na tamte czasy i moją świadomość – o Polonezie mówię. Kurs robiłem na zwykłym Caro, ale z silnikiem Rover’a oraz bez wspomagania kierownicy. Ten brak, a raczej obecność wspomagania w Plusie, zaskoczył mnie deczko na placu, ale ogarnąłem wszystkie figury Jednak dynamicznej jazdy na polecenie i pod okiem instruktora na Roverze nigdy nie zapomnę Siena na mieście była jak z innej bajki. O Lanosie nie wspomnę, a nim też musiałem swoje „wyjeździć”. Dla niewtajemniczonych – wtedy były trzy auta dostępne do nauki/egzaminu. Na plac można było sobie wybrać, na miasto wyjeżdżało się losowo wybranym przez Egzaminatora.
Tym oto sposobem zostałem świeżo upieczonym kierowcą. Bez auta, niestety To nie był jeszcze mój czas. Młody małżonek, Rodzina, pierwsza praca. Początkowe szlify zdobywałem pod czujnym okiem mojego Przyjaciela (portalowy RadekWolf) z liceum i Jego Seico. Wciąż pamiętam Jego słowa podczas pierwszej wspólnej traski z Tarnowa do Puław: „Zapierdalać 120 to będziesz, jak zrobisz z 10 tys. km. Na razie trzymaj się znaków i kierownicy.” Był i jest moim Guru. Szacun, Stary
W międzyczasie dogaduję się z Kolegą w pracy, który ma na zbyciu/pożyczeniu leciwego 126p. Za krótki jestem, żeby odkupić, ale korzystając z Jego uprzejmości wypożyczam to zacne urządzenie. Frajda, która towarzyszyła mi w użytkowaniu tego pojazdu z napędem na tył przez kilka miesięcy 2000 roku – bezcenna. Z 1.200 km nim pojeździłem.
Nadszedł rok a.d. 2002. Końcem 2001 rzuciłem pierwszą (stacjonarną) robotę i postanowiłem wypłynąć na szersze wody. Sprzyjającą okolicznością okazało się odebranie pierwszego, własnego auta w styczniu ’02. Był to Fiat Seicento, w wersji Brush. Elektryczne szyby, fabryczny radioodtwarzacz, dwukolorowe nadwozie w metaliku. Tylko tyle i aż tyle. Radość nieziemska. Wreszcie miałem własny pojazd do jazdy oraz, jak się później okazało, do pracy, która wkrótce pojawiła się na horyzoncie. I tutaj - czyli w czerwcu 2002 - można powiedzieć, tak naprawdę zaczyna się milionowa historia. Wtedy zacząłem pracować i jeździć dla Włochów
W tym miejscu należy więc przejść do elementów, które dołożyły się do szacownej cyfry. Biorąc pod uwagę tylko dotychczas posiadane auta, wygląda to następująco:
Fiat Seicento Brush: I ’02-X ’03 (ponad 78.000 km, nie miałem jeszcze zajawki aWc, stąd brak dokładnego przebiegu); 22 miesiące, 3.545 km/mc;
https://www.autowcentrum.pl/samochod/fiat-seicento,1999743207/
Fiat Stilo Active: XI ’03-IV ’08 (285.952 km); 54 miesiące, 5.295 km/mc;
https://www.autowcentrum.pl/samochod/fiat-stilo,1999743205/
Fiat Bravo Dynamic + pakiet Sport: IV ’08-X ’13 (192.437 km); 67 miesięcy, 2.874 km/mc;
https://www.autowcentrum.pl/samochod/fiat-bravo,1999743204/
Fiat Bravo Street: X ’13-V ’17 (177.042 km); 44 miesiące, 4.024 km/mc;
https://www.autowcentrum.pl/samochod/fiat-bravo,1999809942/
Opel Astra V ST Dynamic: V ’17–IV ’21 (147.691 km); 48 miesięcy, 3.077 km/mc;
https://www.autowcentrum.pl/samochod/opel-astra,1999839820/
Skoda Octavia IV kombi RS: IV ’21–obecnie (57.204 km, stan na dzień dzisiejszy - 18 miesięcy, 3.178 km/mc).
https://www.autowcentrum.pl/samochod/skoda-octavia,1999862008/
Sumując powyższe mamy: 936.000 km (zakładam równe liczby, bez końcówek).
W/w uzupełniam Seicento Van-em do spółki z Polonezem Truckiem (z kabiną brygadówką ), którymi - przez ponad 2 miesiące wiosną 2002 – zrobiłem jakieś 2.500 km pracując jako klasyczny rep.
I kolejne ważne auto tej historii – Mercedes Benz W124 mojego pierwszego, włoskiego Cappo. Modelowy, czarny Baleron w benzynie na włoskich blachach Ależ to był dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność, gdy zasiadałem za jego wielką kierownicą. Zjeździliśmy nim wspólnie Polskę wzdłuż i wszerz, bywaliśmy dość często na Ukrainie, odwiedzaliśmy Czechy, Słowację i Litwę. Te wojaże szacuję na około 10.000 km, które zrobiliśmy głównie w okresie 2002-2003.
Takoż mamy: 936.000+2.500+10.000=948.500.
Do tego dochodzą wszystkie moje wypożyczane auta w celu obsługi wizyt Klientów, auta Radka (wspólne wyjazdy służbowe i prywatne) oraz zastępczaki na sumę (szacowaną, przy uśrednionym założeniu co najmniej 1.000 km każdym z 27), czyli circa 27.000 km.
Należy także ująć służbowe narzędzia Żony (do tej pory sztuk 7), którymi pojeździłem w okolicy 36.000 km.
Zliczając wszystko (948.500+27.000+36.000) wychodzi 1.011.500 km. Czyli z naddatkiem, ale biorę pod uwagę błąd statystyczny własnych wyliczeń, szczególnie tych z początku i szacowanych. Uzbierało się...
Cały ten okres udało mi się przejechać bezwypadkowo. Owszem, kolizje były, ale niegroźne i całe cztery. Trzy nie z mojej winy, jedna współwina. Pierwsza na Seico – wymuszenie pierwszeństwa przez rowerzystę... Druga na Stilo – wymuszenie pierwszeństwa przez inny pojazd, który wjechał na skrzyżowanie na czerwonym. Trzecia na czerwonym Bravo – T4 zahaczył mnie przy zmianie pasa. I ostatnia, czwarta także na czerwonym Fiacie – najechanie na tył poprzedzającego Peugeota 206, który bez powodu zatrzymał się na przystanku. Od tamtej pory, czyli od X ’09, pozostaję bezszkodowy.
Punkty zbierałem między 2003 a 2017. Zliczając wszystkie wychodzi 48. Najwięcej w jednym roku miałem 14 (2010). Na jednym bonie max 6 zarobiłem. Święty nie byłem. Człowiek młody, to i głupi... Od 4 lat jestem zerowy.
Przejdźmy może do bardziej przyjemnych rzeczy
Najdłuższa trasa, to jak do tej pory, wyprawa z Radkiem na targi samochodowe w Genewie Bodajże w 2010 lub 2011. Było grubo, polecieliśmy Jego Mondeo. Jak zwykle pokonaliśmy cały dystans na raz, zmieniając się tylko za kołem i bez spania na pilocie Na miejsce noclegu dojechaliśmy jak zwierzęta , ale że nocowaliśmy po francuskiej stronie Jeziora Genewskiego w zajebistym hotelu, to wszelkie trudy podróży wynagrodziliśmy sobie tamże
Najciekawsza - również z Radkiem, jakżeby inaczej - to wyprawa do Włoch. Co najmniej rok wcześniej niż Genewa, tak mi się kojarzy, gdyż pojechaliśmy Jego 159 Najpierw służbowo na targi z branży Radka do Milanu. Następnie ta lepsza część, czyli prywata do Maranello i Modeny. Zobaczyć Pracowników Ferrari wychodzących na przerwę w czerwonych kombinezonach - niesamowite Popatrzeć przez siatkę (ścieżka wydeptana pośród małego zagajnika przez innych fanatyków ) na tor testowy Ferrari i śmigające tam urządzenia - niezapomniane Takoż zwiedzić tutejsze muzeum marki. W Modenie posłuchać przepalanych Maserati pod fabrycznym salonem - muzyka dla uszu... Takich wypraw nie zapomina się
Po przyjemnościach wróćmy do meritum. Finisz czas zacząć - czyli kilka słów o moich autach. Każde z nich, można powiedzieć, było dla mnie w swoim wymiarze wyjątkowe.
Seico wspominałem już wyżej. Jako pierwsze, własne auto zawsze będzie dobrze mi się kojarzył. Kłopotów żadnych nie sprawiał. Śmigałem nim głównie po kraju, bywałem na Słowacji, Ukrainie i dwa razy na Węgrzech. Szczególnie otwarcie tego ostatniego kierunku spowodowało, że sprzedałem go tak szybko. Dodatkowo coraz większa ilość dalszych wyjazdów oraz coraz częstsze wizyty Klientów przyspieszyły moją decyzję.
Zakup i użytkowanie Stilo przypadło na „złoty” okres mojej pracy. Zleceń miałem nieprzebrane ilości. Głównie kraj, dodatkowo Węgry i Słowacja, pierwsze wyjazdy na Czechy. Ukraina kilkukrotnie. Fiat gasł tylko na noc i to też czasami nie na całą, gdyż niektóre trasy wymagały wyjazdu o 1 czy 2 drugiej w nocy. Nim wykręciłem osobisty i do tej pory nie pobity rekord miesięcznego przebiegu – ponad 10.000 km. Dzięki niemu przekonałem się do marki Fiat i zostałem Fiatisti
Czerwony Bravo. To był przeskok. Wziąłem go jak stał na salonie, choć do Dilera przyszedłem z planem na zakup kolejnego Stilo po lifcie. Pierwsza turbobenzyna, 120 KM. To było coś. Były jazdy na Słowację, Czechy. Litwa znów się trafiła, Austria dwukrotnie. Po kraju jak zawsze. Węgry urwały się. Miałem go najdłużej, co było głównie spowodowane zmianami w mojej pracy. W drugiej połowie 2008 rozstałem się z moim dotychczasowym (tym pierwszym od Balerona) Cappo i przeszedłem całkowicie na własny garnek. Dalej robiłem dla włoskiego biura handlowego, z tą różnicą, że już bez pośrednika. W 2011 przyszło zawirowanie w mojej branży i Fiat więcej stał niż jeździł. W tym czasie zaczęła trochę świrować elektronika. Mankamenty zostały naprawione, kryzys minął, a gdy zacząłem znów więcej jeździć, wszystko wróciło do normy. Auto nieużywane psuje się ?
Z Czerwonym wiąże się także dodatkowy, ważny fakt – w X 2009 zrejestrowałem się na aWc. Za namową Radka, który znalazł ten portal i zaproponował prowadzenie dziennika kosztów. Tym Fiatem także debiutowałem na pierwszym spocie w Gliwicach, gdzie poznałem świetnych Ludzi i połknąłem bakcyla spotkań w realu. Z jednym z Nich jestem w kontakcie i spotykam się do tej pory – Maart, wielkie dzięki Kolejne spoty przyniosły następne znajomości i skutkowały założeniem Tarnowskiej Grupy aWc w czasach świetności tego portalu. Z Egonem, Qcharem, MarcinemGP i Mucko1 spotujemy co prawda już o wiele rzadziej niż kiedyś, ale kontakt nie urwał się – równie wielkie dzięki, Panowie Z Humvee też udało nam się poznać i jak do tej pory spotkać całe dwa razy na żywo – kolejne, takie same wielkie dzięki, Hum
Dobra passa zawodowa oraz zadowolenie z Czerwonego poskutkowało zakupem Białego. Bravo, a jakże Tym razem postawiłem na topową wersję Street. Silnik ten sam, ale za to skóra, pierwszy raz automatyczna klima, porządny zestaw grający z subwooferem w bagażniku. Spotęgowana radość z jazdy. Kierunki podróży nie zmieniły się, na wschód tylko przestałem jeździć. Pracy było w sam raz, trafiłem dwóch nowych, włoskich Klientów. Kilometry leciały. Nadszedł czas na następcę Bravo.
Był plan na kolejnego Fiata, ale marka nie miała modelu, który chciałbym mieć. Tipo kompletnie mi nie podeszło, 500L Trekking był niewspółmiernie drogi. Po 15 latach zakończyłem rozdział pt.: „Fiat”. Rodzina powiększyła mi się jeszcze podczas kadencji Białego na 2+2 i miałem też już trochę dość dopychania bagażnika kolanem podczas wakacyjnych wyjazdów, choć Bravo i tak miało jeden z największych w swojej ówczesnej klasie – 400 litrów. Postawię na kombi. Pierwszy raz wybierałem auto bez wizyty w salonie. Wszystko skonfigurowałem online. Wybór padł na Astrę V Sports Tourer. Relacja ceny do wyposażenia była tak wyraźna, że Opel wyciął wszystkich rozważanych konkurentów. I jeszcze ten silnik – 200 KM w turbobenzynie. Spełniłem swoje małe marzenie. Czekałem na nią trzy miesiące, ale gdy wsiadłem wiedziałem, że warto było czekać. Świetne auto, świetny silnik, świetne zawieszenie. Przesiadłem się przynajmniej klasę wyżej w porównaniu do ówczesnej oferty Fiata. Jedyny mankament, który odnotowałem w tym aucie – rdzewiejące zaciski hamulcowe. Podobno ten typ tak ma. W Fiatach nic nie rdzewiało Astrą jeździłem głównie po kraju, zagraniczne kierunki nieco wyschły – Słowacja zniknęła całkowicie, w Czechach zostało tylko jedno miejsce. Włosi - jako Klientela - też wykruszyli się, ostało się tylko jedno biuro z marną ilością zleceń. Końcówka 2019 nie wróżyła dobrze na przyszłość. Fartownie początkiem 2020 udało mi się nawiązać współpracę z bardzo dobrze rokującym amerykańskim Klientem. Co prawda, praca dla Niego wiązała się i wiąże głównie z podróżami na kierunku Tarnów--Radom, jednak ich częstotliwość była i jest dla mnie więcej niż satysfakcjonująca, czym rekompensuje ten niuans kierunkowy
Owocna współpraca wywołała decyzję o kolejnej zmianie auta. Patrząc z perspektywy czasu, podjąłem ją w idealnym momencie. To był ostatni dzwonek. Wszyscy wiemy co się działo w zeszłym roku w kwestii zamawiania i odbierania zamówionych samochodów. Teraz zresztą jest niewiele lepiej. Auto zamówiłem w grudniu 2020, odebrałem w kwietniu 2021. Kolejne, które wybrałem online. Skoda Octavia kombi RS. I jeśli Astra była świetna, to ta jest co najmniej prześwietna Co to urządzenie jedzie, jak się prowadzi… Nigdy nie myślałem, że będę tak piał nad Skodą – oczywiście z całym szacunkiem dla marki. Więcej na ten temat możecie poczytać w blogach na profilu auta. Nadmienię, że wszystkie moje pojazdy mają swoje karty na tutejszym portalu. Od Czerwonego Bravo są także dzienniki pokładowe dokumentujące mniej lub bardziej ważne wydarzenia z użytkowania. Dlatego więcej o Octavii nie rozpisuję się, co by się nie powtarzać. Auto spisuje się znakomicie, każda podróż jest wielką przyjemnością, nie wyłączając służbowych, których w ogóle nie traktuję jako jazdy do pracy
A Astra została w Rodzinie Odkupił ją ode mnie młody Śwagier, który do tej pory jest bardzo zadowolony
Tak oto wygląda historia mojego miliona. Czy ciekawa? Nie ja wystawiam tą opinię, macie tutaj pole do popisu Osobiście cieszę się, że na przestrzeni tego czasu i kilometrażu udało mi się być w paru ciekawych miejscach, pojeździć fajnymi autami po interesujących drogach. Jako kierowca widzę też wyraźną różnicę w postrzeganiu tego co się dzieje dookoła mnie na drogach teraz i kiedyś. Perspektywa jest dużo szersza Wirtuozem wielkim nie jestem, ot zwykły szoferzyna chcący bezpiecznie i w miarę sensownym czasie dojechać z punktu A do punktu B Tylko tyle, a czasami aż tyle Ta fraza niech będzie klamrą spinającą moją historyję... Jazda...
Szerokości i do następnego
Ostatnia aktualizacja: 12.10.2022 23:40:48
Najnowsze blogi
Auto do kasacji? W Łodzi zrobisz to szybko i bez stresu! Sprawdź szczegóły na stronie.
https://auto-szrot-kasacja-pojazdow.pl/lodzkie/lodz
Dodano: 16 dni temu, przez niki129
Miałem sprzedać Audi ale jakoś było mi żal tamtego auta wystawiłem równolegle na sprzedaż forda. Ogłoszenie wisiało 3 tygodnie, pierwszy telefon, oglądający finalnie auto sprzedane. ...
8
komentarzy
Dodano: 24 dni temu, przez darek-k
Objaw był taki że auto raz opadało, sam tył, i podczas podnoszenia w pewnej chwili jak z procy do góry poszedł, usterka się pogłębiała, że już nawet podczas jazdy potrafił wystrzelić do ...
5
komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
😎😁
Twoje niedoczekanie
No bez przesady, do diamentu to trochę Ci brakuje, nie dużo, ale zawsze. 🤔🤣
Jak się poszuka, to się znajdzie
Obowiązkowo
Koniecznie musimy to sprawdzić
Następnym razem uprzedzimy i ciekawe czy będziesz?
Nie będę przecież jechał do Piaseczna
Jak to zwykle bywa w wirtualnych przypadkach
Cóż zrobić
Nie do informowana gapa 😂
A barana? 😁
Tutaj to wiesz - raz wchodzę, dwa razy nie wchodzę. Takie tematy wolę dogrywać za pomocą narzędzi dostępnych w słuchawce Nie, nikt mi nie dał znać, ale luz - bywa
Udało Ci się kiedyś? 🤣
Gdybyś szepnął słówko na WhatsAppie, podążyłbym tym tropem Akurat łykend miałem leniwy
A wiesz jaki jest szczyt dmuchu?
- tak dmuchnąć baranowi 🐏 w dupsko, że mu się rogi wyprostują 🤣
Porządny pracownik