Pobudka, 8 rano, bieg do łazienki, buty na nogi, teczka, zimny poranek i... PLAMA POD AUTKIEM. Tłuste toto, wsadziłem palec, zbliżyłem do nosa - niuch niuch - nie olej. A może olej? Nie, olej nie. Otwarłem maskę oraz każdy zbiorniczek z płynem. Niuch niuch - to zdecydowanie nie olej, niuch - i płyn od wspomagania też nie, niuch niuch - hamulcowy NAPEWNO NIE (fee!), niuch - chłodniczy też nie (ło Jezu, fe x2). Nic mojego. Pewnie już tam było. Odpaliłem gada. Zaskoczył. Z nawiewu pojawił się zapach z plamy. Farba? Rozpuszczalnik? Nie. Tknęło mnie - otwarłem wlew paliwa. Tak, to zapach ropy o poranku. Któryś z wężyków popuszcza paliwo. Mam nadzieje, że nie jest to pompa, bo będzie biednie

Do szumiącego łożyska dokładam kolejną awarię. Serwis w piątek. A przecież 13 był wczoraj :/


W załączeniu plama ropy.